Obserwowałam wampira z szeroko otwartymi oczami i cała
drżałam ze strachu. Owszem, sama nim byłam, ale co ja mogłam z tym zrobić? Czy
wampira mogłam zabić tak samo jak człowieka?
Nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo wampir
wtargnął do pokoju, zamykając za sobą drzwi na zamek. Byłyśmy przegrane z góry.
- Co takie cnotki robią w akademiku? – zapytał, idąc w naszą
stronę powoli, na co my cofnęłyśmy na drugi kraniec pokoju, pod samo okno.
Wampir tylko gorzko się zaśmiał. – Boicie się mnie? Nie zrobię wam krzywdy.
- Pieprz się, Derec – syknęła Ava, a ja spojrzałam na nią
zszokowana.
- Znasz go? – zapytałam ją szeptem, lecz ona nie
odpowiedziała.
- Nic, a nic się nie zmieniłaś, Avo Fray. Nadal tak samo
dzika i buntownicza, jaką ostatni raz Cię widziałem – wampir przyjrzał się z
zaciekawieniem mojej współlokatorce.
- Ava, o co tu chodzi? – spytałam ja ponownie, bardziej
nerwowo.
- Wspominałam Ci, że w tym mieście grasują wampiry?
- Nie – pokręciłam przecząco głową.
- To teraz już wiesz, witaj w Mieście Śmierci, Lily Anderson
– powiedział za nią Derec, uśmiechając się do mnie. – Rosalie nie mówiła, że
jesteś taka ładna.
- Wiedziałam, że to sprawka tej perfidnej szmaty – fuknęła
Ava, zaciskając dłonie w pięści. – Gdy ją spotkam, wyrwę jej te czarne kudły z
tego jebanego łba…
- Oj, nie przesadzaj Ava, dawno się nie widzieliśmy, trzeba
to nadrobić prawda?
- Skąd się znacie? – zapytałam głośniej.
- To on mnie prawie porwał, Lily. To go nasłała na mnie Hunington.
- I zrobiła to ponownie, lecz tym razem dam Ci spokój Fray…
Przyszedłem do Lily – wampir spojrzał na mnie z tajemniczymi ognikami w oczach.
Zmroziło mnie.
- Zostaw ją, Derec. Ona nic jej nie zrobiła.
- Dostałem inne informacje, Ava i nie waż się jej nawet
chronić, bo to nic nie da. Muszę wypełnić swoje zadanie.
- Co konkretnie?
- Muszę ją… zabić – zamarłam w miejscu.
- Nie… Derec nie możesz tego zrobić… ona jest tu nowa, nie
masz takiego prawa… Shalley masz od dawna na pieńku, chcesz z nią jeszcze
bardziej zadzierać?
- To byłby dobry powód do tego, aby się na niej zemścić, że
zabiła Alice… - na dźwięk imienia tajemniczej dziewczyny, Ava spoważniała. –
Nie pamiętasz, jak zabiła Twoją siostrę za to, że była wampirem?
- Ava, to prawda? – zapytałam ją z plączącym się językiem.
- Derec, wiesz, że ona złamała prawo i ja nic nie mogłam na
to poradzić. To był okres gdy Shalley zabijała wampiry, teraz tak nie jest.
- Akurat, wczoraj widziałem jak jednego zabijała z nich! Na
oczach rady starszych! Jak ona może krzywdzić naszych braci i siostry?
- Wampiry to złe stworzenia i dobrze o tym wiesz! Sam nie
chciałeś nim być! – krzyknęła.
- Nikt nie chce marnować swojego życia na cholerny wampiryzm
i zabijać ludzi z ciągłego niepochamowanego pragnienia! Nikt z nas nie prosił
się o bycie wampirem, Ava! Ty nie prosiłaś się by być…
- Dosyć – przerwała mu, z zaciśniętymi zębami. Po delikatnej
Avie nie było nawet śladu : widziałam w niej teraz lwicę, która chroniła mnie.
– Wyjdź stąd i zostaw nas w spokoju, Derec.
- Jeśli mają się pozbyć nas wszystkich, więc co przeżycie
takiej durnej nastolatki jak Anderson wam pomoże? – w mgnieniu oka Derec
znalazł się przy mnie i zacisnął mocno ręce wokół mojej szyi. Pisnęłam głośno i
zacisnęłam palce na jego ręce, próbując ją oderwać. – Nie wierzgaj się tak
mała, to mniej zaboli.
Poczułam jak adrenalina we mnie rośnie i rośnie. Siła
raptownie zebrała się we mnie w dużych ilościach i no i przede wszystkim chęć
przeżycia tego starcia. Spojrzałam na Avę, która patrzyła na mnie z ogromnym
zdziwieniem.
- Lily, Twoje… - brakowało jej słów, a ja pokręciłam głową,
by przestała mówić. Uciszyła się posłusznie.
W jednej chwili
wysunęły się moje kły i z łatwością wyszarpałam z objęć wampira i wbiłam się w
jego szyję. Do moich uszu dotarł jego wrzask i tak jak ja chwilę wcześniej,
próbował się mi wyrwać. Z głośnym charknięciem chwyciłam jego kark i go
skręciłam, przez co padł na ziemię z rozszarpanym gardłem. Nie wiedziałam dużo
o wampirach, lecz tą jedna rzecz zapamiętałam z filmów : to nie wystarczyło,
aby go kompletnie uśmiercić. Rozejrzałam się nerwowo po pokoju w poszukiwaniu
czegoś, co mogłabym zniszczyć. I natknęłam się na to : drewniany karnisz do
firanek.
- Ava, stań na parapet i zdejmij ten karnisz – poprosiłam ją
ochrypłym głosem i dotknęłam się po twarzy. Tak jak myślałam, miałam na niej
krew tego wampira. Ta była inna, niż tamtej dziewczyny z kawiarni… Ta miała
bardziej gorzki smak i z trudem ją przełykałam. Swoje dłonie również miałam w
jego krwi, jak i całą bluzkę. W tym czasie co się oglądałam, Ava zdjęła dla mnie
karnisz i podała mi go. Wzięłam go i jednym szarpnięciem wyrwałam z niego
firankę, a następnie drewno połamałam na pół. Jedną część rzuciłam na drugi
kraniec pokoju, a drugim ostatecznie dobiłam wampira, wbijając mu to w serce.
Wampir na moment się ożywił, by ostatni raz na mnie spojrzeć i cały zsiniał i
znieruchomiał.
Dopiero wtedy wzięłam porządny wdech i wydech i wszystko do
mnie dotarło.
Zabiłam wampira.
Ava zobaczyła mnie w prawdziwym obliczu.
Zabiłam wampira… Cholera jasna.
- Lily… Proszę, powiedz, że to co zobaczyłam, nie jest
prawdą… Ty nie możesz nim być… nie możesz – szeptała nerwowo, łapiąc się za
swoje czarne włosy.
- Ava, ja… nawet nie wiem jak to się stało…
- Jak nie wiesz? Jak mogłaś nie wiedzieć, że jesteś
wampirem, Lily?! – ponownie krzyknęła.
- Więc Louis Ci nie mówił, prawda?
- Najwyraźniej nie! – wyrzuciła ręce w powietrze, aby
podkreślić swoje zdenerwowanie, lecz… na jej twarzy malowało się coś, co mnie
nie przekonało w stu procentach. Tak jakby… sztuczna maska.
- Kłamiesz, Ava – stwierdziłam z przekonaniem.
- Co?
- Kłamiesz mnie. Ty musisz coś o tym wszystkim wiedzieć!
- Dziewczyno, ja nienawidzę wampirów! Jak ja teraz mam na
Ciebie patrzeć, gdy tak bardzo Cię polubiłam, huh? Myślałam, że chociaż raz
spotkałam w tym mieście kogoś normalnego, ale ta chujnia musiała spotkać i
Ciebie! – mówiła, cicho szlochając.
- Proszę Cię… nie płacz… - gdy zrobiłam krok w przód,
mimochodem plecami do ściany jeszcze mocniej
- Nie podchodź do mnie – mruknęła, siadając na podłodze. – Boże…
to dlatego Louis kazał mi Cię pilnować…
- Słucham? Po jakiego wała miałaś mnie pilnować? – tym razem
ja zapytałam z lekkim szokiem.
- Po takiego, że Louis się o Ciebie martwił! Nie mógł Cię
pilnować w dzień, bo pracuje. Poprosił mnie, abym miała na Ciebie oko… Skąd ja
miałam wiedzieć, że miałam pilnować Cię od tego, byś kogoś nie ugryzła?! Mój
Boże… ty jesteś pieprzonym wampirem!
- Ava…
- Nim usiądziesz przy mnie lub zaczniesz próbować cokolwiek
tłumaczyć, umyj się pierw, bo wyglądasz jak pół nieszczęścia, a ja… muszę
zadzwonić po Louisa.
- Po co? – na wieść o spotkaniu z chłopakiem, ciśnienie mi
podskoczyło.
- Musimy jakoś chyba się pozbyć chciała, co nie? Nie mam
zamiaru spać w jednym pokoju z prawie, że rozczłonkowanym wampem.
- No tak… W porządku, niech będzie.
- I wiesz, że musisz z nim pogadać o tym… wszystkim.
- Jak będę miała humor, bo póki co… jestem wkurwiona i cała
we krwi – rzekłam i zamknęłam się w łazience.
***
- Gdzie ona jest? – usłyszałam jego głos, gdy miałam zamiar
wyjść z łazienki po ogarnięciu się i wrzuceniu brudnych ubrań do pralki. Louis
był wkurzony. A nawet bardzo bardzo wkurzony.
- Louis, spokojnie…
- Jak mam być spokojny, jeśli Lily zabiła wampira?! I to w
dodatku w pokoju akademickim? Tutaj w każdej chwili mógł ktoś wejść!
- On zamknął drzwi, gdy tylko tu wszedł – odparła, mówiąc
oczywiście o Derecu. – Ona… nim jest? Jest wampirem, Louis?
- To skomplikowane, Ava… - odparł zmieszany.
- Dlaczego nic o tym nie wiem?! Mogłabym jej jakoś pomóc,
czy coś!
- Ava, ty nienawidzisz wampirów i najchętniej każdego byś z
tego miasta wykastrowała. Więc, jaki był sens w tym, abym cokolwiek o tym Ci
mówił?
- Bo Lily to jedyna z najnormalniejszych dziewczyn, jakie tu
spotkałam! Nie chcę, aby była jak każdy, inny popierdolony wampir! Ona nie
pasuje do tego świata.
- Wiem to, ale jeśli już w nim jest, musisz wiedzieć, że ona
potrzebuje naszej pomocy, bo sama sobie nie poradzi – powiedział i oprócz tego
usłyszałam, jak coś szura po podłodze. – Zayn, zabierz go do samochodu i niech
Harry wywiezie do lasu i spali. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, nawet
Grace.
- Zrozumiano, szefie – rzekł Zayn i wyczułam w jego głosie
odrobinę drwiny i śmiechu.
- Jeśli jeszcze raz tak do mnie powiesz, to Ci przywalę w
ten piękny, mulaci ryjek – zagroził mu, lecz wiedziałam, że był to żart.
- Oj no przestań! Nie znasz się na kawałach, stary. Zluzuj
gacie i daj sobie siana lub coś.
- Idź już, nim sam Cię stąd wykopię, bro – odparł niskim
tonem i Zayn ze śmiechem opuścił pokój, zatrzaskując za sobą drzwi. – Więc,
gdzie ona jest, Ava?
- W łazience. Ona nie wyglądała najlepiej…
- Rozumiem – wyczułam, że kiwa głową i patrzy w stronę
drzwi, za którymi się znajdowałam. – Pośpiesz się, Lily! Mamy poważną rozmowę
do przeprowadzenia albo wyważę te drzwi i sam Cię stamtąd wyciągnę!
- Daj kobiecie się ogarnąć! – odkrzyknęłam, przeglądając się
w lustrze i poprawiając swoje brązowe włosy.
- Nie ma na to czasu, rozmowa jest ważniejsza, wyłaź! –
wywróciłam oczami i wyszłam niepewnie z łazienki. Jego i jej wzrok od razu
spoczął na mnie. Ona wyglądała tak, jakby miała ochotę wybiec z tego pokoju, a
Louis… skopać mi dupę za to, co zrobiłam.
Normalka.
- Mówiłem Ci, a ty mnie nie posłuchałaś. Tomlinson to debil
prawda?
- Nigdy tak nie powiedziałam – mruknęłam.
- Ale tak myślisz, bo widzę to po Twojej twarzy. Boże, Lily,
czy ty wiesz, co zrobiłaś?
- Uratowałam sobie i Avie dupsko, taka odpowiedź wystarczy?
- Naraziłaś siebie i ją na śmierć! Ty wiesz jaka kara grozi
w tym mieście za zabicie wampira, tym bardziej jeśli ma opiekuna z rady
starszych?
- Jeśli ma opiekuna?
- Zbędny szczegół – Louis machnął ręką. – Siadaj, Lily –
chłopak wskazał ręką na moje łóżko. Przysiadłam na jego krańcu i wlepiłam wzrok
w podłogę. – To co się tutaj wydarzyło, powinienem powiedzieć Shalley, wiesz o
tym? – pokiwałam głową. – Świetnie, przynajmniej w jednym się zgadzamy… Po
drugie, to jest już Twój drugi przypadek, gdy kogoś gryziesz…
- Louis, to nie było tak! – zaprotestowałam z jękiem.
- A jak? Powiedz mi – zażądał.
- On chciał mnie zabić, bo tak chciała Rosalie Hunington.
Zadowolony? Masz całą prawdę – odparłam sfrustrowana.
- Rosalie Hunington? Nie widziałem jej cały rok, myślałem,
że się w końcu wyprowadziła.
- Też tak myślałam – zabrała głos Ava. – Ale dzisiaj nasza
Lily miała z nią mały incydent.
- Jaki incydent? – Louis ponownie przeniósł na mnie swój
ciekawski wzrok.
- Wylałam na nią kawę, nic wielkiego.
- Niestety, ale ona z czegoś zrobi coś, maluchu. Radziłbym
Ci je unikać na uczelni i od razu po zajęciach maszerować albo tutaj, albo do
kawiarni lub w ostateczności do mnie do domu.
- Jezu, to tylko kawa, będzie ona tak z tego powodu
dramatyzować?
- Niestety tak. Poza tym, ty jesteś w centrum uwagi, a ona
nie. Nie lubi, gdy jest na drugim miejscu, bo według niej, rządzi tym miastem,
bo je ojczulek jest tutaj burmistrzem.
- Serio?
- Tak, to ten sukinsyn wprowadził zakaz parkowania przed
szkołą tylko dlatego, aby jego córeczka miała wolny parking dla siebie i jej
sztucznych przyjaciółeczek – parsknęła Ava. – Zero sprawiedliwości.
- Zmieniamy temat – zauważył Lou. – Lily, tym razem mnie
posłuchaj dobrze? Próbuję Ci pomóc najlepiej jak potrafię, mieszkam tu od lat i
znam wampiry lepiej, niż własną rodzinę. Uwierz mi, pomogę Ci to przetrwać,
dopóki nie zaczniesz się kontrolować… Patrz na mnie, gdy do Ciebie mówię –
Louis ukląkł przede mną i chwycił mój podbródek swoim palcem. Wtedy byłam
zmuszona patrzeć w jego oczy, bo gdyby nie to, nawet kątem oka bym na niego nie
zerknęła.
Tak, byłam suką. W dodatku wampirzycą. Z kłami. Radziłabym
mu uważać.
- Życie wampira nie jest proste, Lily. To jest ciągła walka
o życie, nie ważne czy jesteś tu, czy w Los Angeles. Miałaś szczęście, że
dopiero aktywowałaś się tu, a nie tam…
- Jak aktywowała? – przerwała mu Ava.
- Powiem Ci o tym później – spojrzał na nią, a ona kiwnęła
głową, a ten powrócił do mnie. – Wiem, że chciałaś ratować siebie i Avę, ale za
zabicie wampira grozi kara śmierci, Lily, a tego chyba nie chcemy, prawda?
- Prawda – przytaknęłam z niechęcią.
- Świetnie, to już dwie rzeczy, w których się zgadzamy. To
jakiś postęp.
- Zależy dla kogo – burknęłam.
- Dobra, dobra, ty też musisz odrobinę wyluzować, to i ja
się trochę zluzuję i wtedy się dogadamy.
- Świat do odważnych należy – wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego jesteś taka nie miła? Próbuję z Tobą normalnie
rozmawiać, a ty mnie nadzwyczajnie w świecie ignorujesz – odparł i widziałam po
nim, że to mu nie odpowiadało.
- Zachowuję się tak tylko dlatego, że nic mi nie mówicie.
Oboje – tu też rzuciłam krótkie spojrzenie do Avy. Ta tylko spuściła swój wzrok
na dłonie. – No właśnie. Skąd ja mam te wszystkie zaniki pamięci, Louis? To
jest zabawne, bo ja nic prawie stąd nie pamiętam, odkąd tu przyjechałam!
- Obiecałem, ze Ci wszystko wytłumaczę, tak? Zrobię to, gdy
będziesz gotowa.
- Ale ja jestem gotowa – odparłam cicho.
- Nie, nie jesteś.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Po prostu to widzę. Jesteś jeszcze tym wszystkim zagubiona
i… zniesmaczona, prawda? – nie odpowiedziałam mu. – Sama widzisz. Jutro po
swoich zajęciach przyjdź do mnie do pracy i wezmę sobie wolne i gdzieś Cię
zabiorę.
- Chyba nie chcesz mnie…?
- Nie, nic z tych rzeczy! Ja należę do tej normalnej, nie
pieprzniętej społeczności – zaśmiał się cicho, przez co ja również się uśmiechnęłam.
– Znalazłem to miejsce, które z chęcią Ci pokażę, dobrze? – kiwnęłam głową. –
Ava, może zanocujesz u nas z Lily? Będzie to chyba lepsze, niż spanie w pokoju,
gdzie zabito wampira, prawda? – zapytał Avę i popatrzył na nią.
- Tak, w chuj lepsze – Ava poderwała się z podłogi i jednym
susłem pokonała pokój i spakowała swoje rzeczy do czarnej torby podróżnej.
- A czy ja mam coś do powiedzenia? – spytałam go, wciąż
pogrążona w jego oczach.
- Niezbyt – uśmiechnął się krzywo. – Uwierz mi, u nas tej
nocy będzie Ci lepiej.
- Dziwnie to zabrzmiało – parsknęłam śmiechem.
- A mówią, że to ja jestem zboczony.
- Bo tak jest! – krzyknęła Ava.
- Cii, to miało być tajemnicą, Fray!
***
- Głodna? – zapytał mnie jakiś chłopak, gdy siedziałam sama
w kuchni w domu Louisa i jego przyjaciół. Myślałam, że był to Harry lub Zayn,
lecz to był jakiś blondyn o niebieskich oczach i irlandzkim akcencie. W
przeciwieństwie do innych, był ubrany w jasne ubrania i był mega wesoły, co
mnie choć trochę rozpogodziło, bo już nie mogłam znieść tego mroku wokół
siebie.
- Nie, dzięki – uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do
bawienia się zakrętką od wody, którą dał mi Louis.
- Jestem Niall Horan, najprzystojniejszy członek tego domu –
Niall usiadł obok mnie na krześle.
- Cóż za samouwielbienie, brawo – pochwaliłam go.
- Taki jestem. Przynajmniej nie jestem Louisem, nie
wytrzymałbym w jego ciele nawet godziny – zaśmialiśmy się krótko. – Sporo o
Tobie słyszałem, wiesz?
- Domyślam się – westchnęłam, spoglądając na niego katem
oka.
- Na serio zabiłaś starszego od siebie wampira?
- O to ja – odparłam, udając uradowaną.
- Zobaczysz, może życie wampira nie będzie takie złe, jak
się to wydaje.
- Tak bycie w ciągłym pragnieniu i chęć zabijania ludzi mnie
nie kręci – powiedziałam z przekąsem.
- Poradzisz sobie. Mój brat, Greg, też jest wampirem i żyje
już wiele lat.
- Twój brat to wampir? – pokiwał głową. – Jak go…
przemienili?
- To była konieczność. Greg miał chore serce i mało
brakowało, aby umarł. Więc…
- Mów dalej – zachęciłam go, raptem się ożywiając. –
Chciałabym dowiedzieć się jak najwięcej, Niall. Nie chcę żyć w ciągłej
niewiedzy.
- Wiem, o tym, ale… to jest bardzo… dziwne. Sam po części
tego nie rozumiem…
- Powiedz mi, proszę – położyłam rękę na jego ramieniu,
przez co się uśmiechnął.
- Widzę, że nie tylko Louis jest takim flirciarzem.
- On to robi specjalnie, ja nieświadomie – uśmiechnęłam się
zawadiacko.
- Sory, ale ode mnie nic nie wyciągniesz, mała. Pogadaj z
Louisem.
- Myślisz, że mi powie? – prychnęłam.
- Słyszałaś o czymś takim jak „ proszę „ ? Zawsze pomaga.
- No nie wiem, czy zadziała w przypadku Tomlinsona.
- Czasami warto próbować.
- Nie wiem, Niall… On mi wielu rzeczy nie mówi, zresztą jak
każdy z was… Jak mam wam zaufać, gdy siedzicie cicho?
- Na niektóre pytania sama sobie niedługo odpowiesz –
powiedział z przekonaniem i wstał. – Chodź, pokażę Ci, który pokój będzie Twój.
***
Leżąc już którąś godzinę w łóżku i nie mogąc zasnąć,
usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego „ nowego pokoju „ . Wstałam z łóżka i
ociężale podeszłam do drzwi, otwierając je.
- Hej, Louis – szepnęłam, zaspanym głosem. Chłopak ubrany
był w zwykły, szary dres i biały podkoszulek, który podkreślał jego umięśnione,
opalone ramiona. W dodatku jego włosy były rozczochrane, co tylko dodawało mu
większego seksapilu.
- Nie obudziłem? – zapytał, oblatując mnie swoim wzrokiem i
lekko się uśmiechnął. No tak… Miałam na sobie jego jedną z koszulek i bieliznę.
Ten widok dawał dużo to wyobraźni. Zarumieniłam się jak piwonia i spróbowałam
ukryć ten fakt swoimi włosami i delikatnie obciągnęłam koszulkę w dół, by
przynajmniej zakryła ona połowę moich ud. – Ciekawa kreacja, powinnaś częściej
pożyczać moje ubrania.
- Nie, nie obudziłeś mnie – zignorowałam jego komentarz,
odpowiadając mu kąśliwie. – Co chcesz?
- Wiesz, pomyślałem, że nie spisz… I ja uratować mógłbym Cię
uratować od nudy i patrzenia na ten obrzydliwy sufit.
- Pomyślałeś genialnie, ale co z tym zrobisz? – oparłam się
nonszalancko o framugę drzwi i patrzyłam na niego wyczekująco.
- Dlatego przyszedłem – uśmiechnął się złośliwie, wchodząc
do środka i zamknął za sobą drzwi, co bardzo mnie zdziwiło.
- Co ty… - nie pozwolono mi dokończyć, bo Louis znalazł się
tak niebezpiecznie blisko mnie, że niemal czułam jego oddech na swojej szyi,
słyszałam bicie jego serca i szybkie tętno. No tak… byłam wampirem, miałam
takie zdolności, chyba. – Louis?
- Dlaczego traktujesz mnie tak nie miło, Lily? Ciągle
próbuję Cię rozgryźć, a ty za każdym razem zaskakujesz mnie czymś nowym.
- Najsmaczniejszy jest owoc zakazany, czyż nie? – zapytałam
go, czując jak cała się napinam… lecz nie w ten negatywny sposób, a pozytywny…
Drań próbował mnie oczarować.
- W rzeczy samej, maluchu – mruknął uśmiechając się
delikatnie i jego palce dotknęły mojego policzka.
- Nie jestem maluchem, Tomlinson.
- Trudno mi Cię tak nie nazywać… Jesteś taka malutka –
zaśmiał się cicho. Taka niestety była prawda. Byłam strasznie niska,
szczególnie przy nim. Ledwo dosięgałam mu do ramienia. – Ale co małe, to
słodkie.
- Znowu flirtujesz – parsknęłam śmiechem.
- Przeszkadza Ci to? Wystarczy tylko słowo, a przestanę – Louis
swoją drugą dłonią chwycił moją lewą rękę i przyjrzał się jej, jakby to coś
znaczyło.
- To przestań, dobrze? Nie czuję się… komfortowo – odparłam
zmieszana.
- A ja wręcz przeciwnie – w ciemności, która panowała w
pokoju, zauważyłam, że znowu ponownie szeroko się uśmiecha.
- Louis! – powiedziałam głośno, ale nie na tyle, by obudzić
reszty domowników.
- No już w porządku. Odsuwam się – Louis puścił moją rękę i
odszedł ode mnie na kilka kroków. – Odwiozę Cię jutro do szkoły, pasuje Ci to?
- Będzie Ci się tak chciało rano wstawać?
- Mam poranną zmianę w Groovie, i tak nie mam wyboru –
westchnął zrezygnowany. – Dobra, zostawiam Cię, nim pozwiesz mnie o
molestowanie – zaśmialiśmy się oboje i gdy otworzył drzwi i miał wyjść,
odwrócił się jeszcze w moją stronę na chwilkę. – Ale zapamiętam to.
- Co?
- Że najsmaczniejszy jest owoc zakazany.
***************
***********
Cholera, chociaż czytam ten rozdział po raz setny, końcówka niezwykle mnie zachęca do dalszego pisania i rozgryzienia tego owocu :D Brzmię jak Louis, prawda? :D
Jak się wam podobał rozdział? Spodziewaliście się tego wszystkiego? I tego, że Lily ulegnie Louisowi? Czekam na wasze opinie w komentarzach! :D
14 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
K.
Niesamowity *.* Czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Niemoge doczekać się nn :D i serio ta końcówka zachęca XD
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca :D czekałam nna to x
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego obrotu akcji. TO JEST ŚWIETNE
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny! !
OdpowiedzUsuńJejkuu... juz niemoge sie doczekac nexta :*
Trafiłam na tego bloga przez przypadek...zaczęłam czytać i jest świetny :) Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga w końcu znalazłam jakiegoś o wampirach :) Czekam na next :)
OdpowiedzUsuń"Najsmaczniejszy jest owoc zakazany" << Kocham <3 Nie moge doczekac next >>>>> Pozdro Lulu :)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńCudo czekam na next
OdpowiedzUsuńWow,, czekam nn
OdpowiedzUsuńBoże kocham to!! Ej niech Louis jej już wszystko powie!!! Pls. <3
OdpowiedzUsuńBoże, dobrze, że sb przypomniałam, żeby skomentować ;_;
OdpowiedzUsuńwybacz mi to, kochana :*
wrażenia Ci napisałam chyba wszystko na fb :P XD
więc mam nadzieję, że szybko coś dodasz ;3
*.* CUDO <3
OdpowiedzUsuńBOŻE ! Świetny szybko nn <3
OdpowiedzUsuńhahahahahaha a już myslałam że cos bedzie :))))
OdpowiedzUsuń