wtorek, 26 sierpnia 2014

Twenty.

~ Kilka tygodni później ~

Kto by pomyślał, że przyzwyczaję się do życia w Mieście Śmierci? Szczerze? Było moim drugim domem. Miałam tutaj przyjaciół, chłopaka marzeń i nareszcie Rosalie Hunington zniknęła z mojego życia. Grace po tym jak dowiedziała się, że wpłynęła na mój żywot, z trudem, ale jednak znalazła ją w opuszczonym domu na skraju miasta i nikt nie wie, co się z nią dzieje. Nawet nie wiedziałam, czy nadal żyje, ale każdemu wychodziło to na korzyść. Ja normalnie mogłam wychodzić z krypty, a Louis nie bał się o to, że ktoś przypadkiem mnie zabije na ulicy.

No tak… Louis i ja… Cóż powiedzieć? Zmieniłam tego palanta w chłopaka idealnego, chociaż namiastka dupka chyba pozostanie w nim na zawsze. Szczególnie jeśli chodzi o innych chłopców. Louis nie chciał się przyznać, ale był cholernym zazdrośnikiem, a o Mike’u to ja już nawet nie wspominam.

Ale oprócz problemów, które miałam na początku codziennym, była poważniejsza sprawa, z którą zwlekać nie mogłam : musiałam w końcu porozmawiać poważnie z moją mamą. Próbowałam już dwa razy do niej zadzwonić i ostatecznie wszystko rozwiązać, ale po drugim sygnale zawsze się rozłączałam. Zbyt bardzo bałam się z nią konfrontacji, nawet jeśli wchodziła w to rozmowa. O spotkaniu nawet nie było w tej chwili mowy.

- Uwielbiam święta! – pisnęła Ava, klaszcząc w ręce i ciągnąc mnie do kolejnego sklepu. Zostało nam zaledwie dwa dni do Wigilii, a ja z Avą jeszcze nie miałyśmy wszystkich prezentów. Kolacja Wigilijna miała odbyć się w krypcie i miały zjechać się wszystkie rodziny, miał się pojawić nawet ojciec Louisa, choć go tak nienawidzi. Będą wszyscy prócz mojej matki. Ojciec to już pewnie o mnie zapomniał, bo nie odzywałam się do niego od czasu wyjazdu z LA. Miałam być jedyną osobą, która nie będzie miała przy sobie bliskich… No może i Grace, bo ona też była sama… chyba. – Prezenty, mnóstwo jedzenia, świątecznego seksu, jedzenia…
- Dobra, zrozumiałam po świątecznym seksie – zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do Douglasa. Była to totalna nowość w Mieście Śmierci i od tamtej pory nie brakowało tam klientów. – Dla kogo nie masz jeszcze prezentów?
- Dla Zayna – odparła, wzdychając. – A ty?
- Dla Louisa – zmarszczyłam brwi.
- Jak zwykle ten sam dylemat – westchnęła Ava, a potem na jej twarz wkradł się szeroki uśmiech.
- O kurde, ten uśmiech – powiedziałam z udawanym niepokojem.
- Do tego mojego pomysłu potrzebny jest mi Triumph – Ava uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a ja zbladłam.
- O nie, nie… Nie!
- O tak!

***
- A myślałam, że to ja mam tylko takie głupie pomysły, a ja jednak ktoś mnie przebił! – Zaśmiałam się głośno, gdy pół godziny później opuściłyśmy centrum handlowe, kierując się do DeathGroov.
- Sory, ale to nie ja chciałam zrobić wspinaczkę po krypcie – Ava spojrzała na mnie rozbawiona.
- To byłby pomysł, gdyby nie to, że Louis tak cholernie wszystko przeżywa.
- A Zayn to co? Pierdolona zrzęda – Ava wywróciła oczami i naciągnęła na siebie mocniej czapkę, oczywiście czarną z kolcami. Tego dnia padał śnieg. W LA nie było śniegu, nigdy. Była to dla mnie kompletna nowość, ale ten śnieg był na swój sposób przyjemny. No i mi, jako wampirowi, nie było aż tak bardzo zimno, ale czułam odrobinę chłodu na swoich odkrytych dłoniach. – Słyszałam, że wychodzisz z Louisem na jutro kolację do Lusso.
- Tak. Jest wariatem, że zabiera mnie do tak drogiej restauracji – pokręciłam z niedowierzaniem głową. Lusso było bardzo wykwintną i piękną, w dodatku najnowszą restauracją w Mieście Śmierci, lecz jej ceny były o wiele za wysokie na to miasto. Louis chyba musiał być naćpany, aby nam zarezerwować kolację.
- Kocha Cię – Ava uśmiechnęła się do mnie. Tak… Kochał mnie, i to chwilami może nawet za mocno.
- Chyba tak – również się uśmiechnęłam, przyciskając do siebie torbę z Triumpha. – Ava, nie wiem jak ja mu się pokażę w tej bieliźnie. Nie jestem taka pewna jak ty.
- Aha! A mi pociąg po czole jeździ! Jesteś zbyt aż pewna siebie! Wykorzystaj tego swojego wampirzego seksapilu i będzie po sprawie!
- To nie jest takie łatwe – zaoponowałam.
- Jest! Zobaczysz, gdy już ją założysz, wszystko poleci jak po maśle – zaśmiałam się nerwowo, naciągając rękawy swojego płaszcza na ręce. – Boże, mam nadzieję, że ten Twój chłopak zrobił nam coś ciepłego do picia, inaczej go zabiję tymi torbami, a potem wypatroszę.
- Ej, zluzuj gorset, Ava! Niech świąteczny nastrój Tobą zawładnie! – krzyknęłam entuzjastycznie, a ludzie mijających nas, spojrzeli na mnie krzywo. Wybuchłyśmy z Avą śmiechem i po kilku minutach byłyśmy już Groov. Przed wejściem do lokalu schowałam szybko swój zakup do torby podręcznej i poprawiłam swoją czarną sukienkę, którą tak za marginesem, Louis uwielbiał. Była to moja jedyna seksowna sukienka, jaką znalazłam w swojej walizce i chyba najwyraźniej czekała na niego. Nigdy nie nosiłam przylegających i kusych sukienek, nie licząc wyjść do Funky Buddah w LA. Na co dzień wolałam nosić zwykłe ciuchy, chociaż i tak według Louisa wyglądałam najładniej na świecie. A szczególnie podobała mu się wersja toples.

Louis widząc jak wchodzimy, z uśmiechem przeskoczył zwinnie przez ladę i podszedł do mnie, atakując od razu moje usta. Mruknęłam z aprobatą i kątem oka dostrzegłam pupilki Rosalie, samotne bez swojej królowej i patrzące w naszą stronę z płomieniami w oczach. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i złożyłam na jego ustach mokry pocałunek, pełen namiętności.

- Hmm… Witaj najpiękniejsza – szepnął w moje usta, cmokając je pojedynczo, potem muskając policzek, czubek nosa i ogółem całą moją twarz. Zachichotałam i przytuliłam się do niego, czując jak jest ciepły. – Jesteś lodowata.
- Wampiry tak mają.
- Ale chyba nie aż tak – powiedział w moje włosy, gdyż wtulił w nie głowę.
- Na podwórku jest z minus dwadzieścia stopni, Louis. Czego ty się spodziewałeś? – parsknęłam śmiechem.
- No zresztą… - Louis wywrócił oczami i ponownie mnie pocałował. Nigdy nie miałam dosyć jego dotyku. Byłam jego i mógł robić ze mną co chciał.
- Idź pracuj, mój mężczyzno, bo w końcu wylecisz – odparłam, odsuwając się od niego i siadłam przed ladą, tuż obok Avy.
- Skończyliście już, zakochane kundle? Mam wam przynieść spaghetti i świeczki? – Ava uśmiechnęła się do nas złośliwie.
- Któregoś dnia naprawdę Cię otruję, Ava – warknął do niej Louis, idąc za ladę. Ruch nie był duży, bo póki co wszyscy w środku mieli swoje zamówienia, a gości nie przybywało.
- To zobaczymy, kto będzie tankował ten Twój pierdolony wóz – fuknęła moja przyjaciółka, rzucając a niego zmiętą serwetką. – Rób mi kawę, fartuchu.
- Zaraz uduszę Cię tym fartuchem i podrzucę Zaynowi, aby się Tobą zajął i wiesz o czym mówię – na twarz Avy wkradł się głęboki rumieniec koloru soczystych buraków. Spojrzałam pytająco na Louisa.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Później, oszczędzę Avie wstydu – Louis przygryzł dolną wargę, aby nie walnąć śmiechem na cały lokal. – Jak było na zakupach?
- Rozwijająco – prychnęłam, a Ava zdzieliła mnie z czapki w głowę, którą właśnie zdjęła.
- Co to oznacza? – dopytywał się Louis.
- Lily nie chce się przyznać, ale nauczyłam ją jaki rozmiar tampona jest dla niej odpowiedni, by jej nie rozpychał… – Ava pokazała mi język i tym razem ja ją zdzieliłam po głowie, tyle, że ręką i mocno. – Auć! Ty suczo!
- Mam to zrobić mocnej? Wiesz, że potrafię, więc mnie nie podjudzaj, misiaczku – uśmiechnęłam się lekko.
- Znowu chcesz mnie straszyć kłami!? Nie wyjdzie Ci to tym razem!
- Dzizz man, odbieranie dostawy w tą pogodę to istny rozpierdol – w tym wyjściu lokalu pojawił się Zayn, strzepując z siebie śnieg. Ava niemal od razu rzuciła się w jego stronę, robiąc to co ja i Louis przed chwilą. Jęknęłam głośno, co nie uszło jej uwadze.
- Tylko się nie połknijcie, przed wami jest jeszcze cała noc – rzekłam z niesmakiem, słysząc, że Louis cicho się śmieje.
- No właśnie, Lily. Coś wątpię, aby Louis pozwolił Ci pójść w kimę po jedenastej w nocy – zarumieniłam się lekko, a w odpowiedzi wystawiłam w stronę Avy środkowy palec. – Serio? Stać Cię na coś lepszego!
- Boże, dlaczego one musiały się poznać? – jęknął z dezaprobatą Zayn.

***
- Jestem strasznie zmęczona – oświadczyłam, padając na swoje łóżko, a Louis na moje plecy. – O jezu, zejdź z moich pleców! Do najlżejszych nie należysz!
- Przecież to lubisz, wiem o tym – Louis zaczął się na mnie poruszać, co przypominało mi seks na sucho. Niewyżyty samiec!
- Złaź ze mnie ty zboku! – zaśmiałam się głośno, ale tylko udało mi się odwrócić tak, że teraz leżał na moim brzuchu.
- Tak jest o wiele lepiej – powiedział z cudownym uśmiechem, całując mnie krótko, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. – Masz cudowne usta, skarbie… zbyt cudowne.
- Słodzisz, Tommo – zachichotałam, obwiązując nogami jego pas, a on specjalnie naparł na mnie. Sapnęłam pojedynczo, z lekkim uśmieszkiem. – Nie mogę, Loui… Mam miesiączkę.
- Jezu, który to już dzień? – warknął poirytowany.
- Czwarty – odparłam, trochę zawstydzona tym, że rozmawiałam ze swoim chłopakiem właśnie o okresie! Nie mogliśmy rozmawiać o czymś ciekawszym, niż o tym kiedy wylatuje ze mnie bezwiednie krew?
- To już niedługo… póki co zostaje mi tylko podniecać Cię słowami i ruchami – oczy Louisa rozbłysły.
- Hola, hola, chcę przeżyć chociaż jeden wieczór bez orgazmu – zaśmiałam się na dźwięk tego zdania.
- Serio? Nudziara z Ciebie – Louis prychnął, przysysając się do mojego dekoltu. Zadrżałam z przyjemności, ale zdecydowanie go od siebie odsunęłam.
- Nie czuję się komfortowo – mruknęłam.
- No dobrze, ale rozprawię się z Tobą jutro po kolacji – ostrzegł, całując mnie ostro i  wymagająco. Wzięłam głęboki oddech i odwzajemniłam pocałunek, przylegając do niego dosyć mocno i na swoim podbrzuszu mogłam poczuć jego ogromną erekcję.
- Widzę, że Pan jest już gotowy… – szepcze w jego usta, kręcąc kółka swoimi biodrami, na co jęknął głośno. Wiedziałam, że jest blisko, bo zawsze gdy był, przygryzał mocno dolną wargę. Teraz też tak robił i patrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem. – Ale będziesz musiał sobie sam poradzić, kochany…
- Żartujesz chyba? – zapytał oburzony i przycisnął się do mnie, gdy chciałam się od niego oddalić. – Jestem zbyt blisko, abym teraz Cię puścił. Możesz mi pomóc.
- W jaki sposób? – spytał, przewracając go tak, że siedziałam na jego biodrach. Tak, był na maska podniecony.
- Słowami, maluchu. Wiem, że to potrafisz – odparł z trudem. Uśmiechnęłam się zadziornie i pochyliwszy się nad nim, przybliżyłam usta do jego ucha, a biodra same zataczały wokół niego małe kółka.
- Jesteś taki twardy… - mruknęłam z przejęciem, lekko podskakując na nim. Louis zaskomlał, podnosząc swoje biodra do góry, a rękoma próbował zdjąć ze mnie bluzkę. Pokręciłam głową i chwyciłam jego ręce i umieściłam ponad jego głową. – Chciałbyś być we mnie, co? I pieprzyć do nieprzytomności?
- Lily… - Louis zawił się pode mną i wykorzystując chwilę mojej nieuwagi, połączył nasze usta w jedność, a tułowia ruszały się i ocierały o siebie jak samochody rajdowe. Po chwili i ja czułam w dole swojego brzucha początek zbliżającego się orgazmu i nie zdołałam tego ukryć w, efekcie czego doszłam tuż po Louisie.
- O mój Boże… - odetchnęłam głośno i jęknęłam jednocześnie. Louis uśmiechnął się szeroko i obserwował moją twarz z uwagą.
- Wiedziałem, że będziesz szczytować – odparł, śmiejąc się pod nosem. Wtedy zrozumiałam.
- Zaplanowałeś to, prawda? – spytałam go, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Ty…
- Cś… Nie psuj pięknej chwili – przytulił mnie do siebie, a twarz schował w zagłębieniu mojej szyi. Tkwiliśmy w tej pozie jakiś czas, dopóki nasze oddechy i bicie serca się nie unormowały. – To był spoiler tego, co mogłoby się jutro wydarzyć…
- A skąd wiesz, że jeszcze mam miesiączkę? – spojrzałam na niego rozbawiona, a on popatrzył na mnie skonsternowany.
- Okłamałaś mnie – zaśmiałam się cicho. – Ty wredna dziewczyno…
- Cś… Nie psuj pięknej chwili – zacytowałam go i zeszłam z jego ciała kładąc się tuż obok. Ponownie zamilkliśmy, lecz nie na długa, bo ja przerwałam tą niezręczną ciszę. – Louis?
- Tak, najpiękniejsza? – Louis popatrzył na mnie pytająco.
- Kiedy zrozumiałeś, że mnie kochasz? – oparłam się na podbródkiem o jego pierś i czekałam na jego odpowiedź.
- Zauroczyłaś mnie od samego początku, Lily. Nigdy nie zapomnę tego widoku, gdy męczyłaś się z walizką i mapą w ręku, by dojść akademika. Już wtedy wiedziałem, że to coś między nami, nie będzie krótkie i przelotowe.
- A kiedy się zakochałeś?
- W dzień Twojej przemiany. Zrozumiałem, że Twój ból… jest również moim bólem. Cierpiałem razem z Tobą i uświadomiłem sobie, że muszę się Tobą opiekować.
- Ale tak robi każdy nocny łowca – szepnęłam.
- Opiekować w inny sposób, księżniczko – Louis pogłaskał mnie po włosach. – Chcę byś była bezpieczna w moich ramionach, byś nie musiała brać udziały w misjach i narażała swoje życie.
- Ale wiesz, że czym prędzej czy później będę musiała w nich uczestniczyć?
- Wiem i nie mogę na to nic poradzić… Chyba, że przyczepię Cię do łóżka kajdankami.
- Masz kajdanki? – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Wykorzystuję je na specjalne okazje – powiedział, puszczając mi oczko.
- Na specjalne okazje? Krępowałeś już jakąś kobietę przede mną? – podniosłam pytająco brwi, nie chcąc słyszeć twierdzącej odpowiedzi.
- Nie, Zayna. Ten potrafi być naprawdę dziki – zaśmiałam się głośno, czując ulgę.
- Tak, jak Ava opowiada mi namiastkę tego, co się dzieje u nich w łóżku, mam ochotę zwymiotować – Louis zaśmiał się krótko.
- My jesteśmy gorsi – stwierdził, szczerząc się. Widzieć szczęśliwego i wyluzowanego Louisa, jest czymś niezwykłym i niezmiernie rzadkim. Zazwyczaj był on chłodny i non stop naburmuszony, ale powoli się zmieniał i był w byciu miłym co raz lepszy.
- Tak, jesteśmy gorsi – zgodziłam się z nim bez wahania i cmoknęłam w policzek, ciągle patrząc mu przy tym w oczy. – Kocham Cię, Louis.
- Nie tak bardzo, jak ja Ciebie, Lily – mruknął szczerze i pocałowaliśmy się czule. – Nigdy nie znudzi mi się powtarzanie tych słów. Są zbyt cudowne i…
- Prawdziwe – rzekliśmy w tym samym czasie, na co się zaśmialiśmy.
- Nie wiem, co bym robił ze sobą, gdyby Cię tu teraz nie było… Dla mnie godziny spędzone bez Ciebie w pracy są uciążliwe i ciężkie do przetrwania… Jezu, dziewczyno, co ty ze mną do cholery zrobiłaś?
- Uwielbiam Cię takiego – wyznałam.
- Tak? – pokiwałam głową. – Cóż ja Cię kocham taką, jaką jesteś.
- A jaka jestem? – uśmiechnęłam się szelmowsko.
- Piękna, cudowna, idealna i w całości moja – odparł, składając całusa na moim czole. – Nigdy nie kochałem tak mocno jak kocham Ciebie.
- A Eleanor? – na dźwięk imienia dziewczyny, Louis zesztywniał.
- Jej nie kochałem, lecz żywiłem fałszywe uczucie. Ty jesteś tą jedyną. Mam nadzieję, że mi wierzysz.
- Jak mam Tobie nie wierzyć, gdy robisz takie słodkie maślane oczka? – ponownie się zaśmialiśmy i pocałowaliśmy. Tego dnia robiliśmy to chyba z tysięczny raz.
- Kocham Cię, moja jedyna miłości – mówi, a ja jak głupia uśmiecham do siebie. Nigdy nie wierzyłam, że usłyszę akurat te słowa od Louisa.
- Ja Ciebie również – mruknęłam, kuląc się obok niego i zamknęłam oczy.

***
Siedziałam na szczycie najwyższego budynku w Mieście Śmierci, czyli uniwerku. Moje ręce i nogi były owinięte wokół grubego słupa i związane liną, lecz gdy niejednokrotnie próbowałam się z niej uwolnić, wrzeszczałam z bólu. Raptownie przede mną pojawiła się postać : drobna z budowy ciała, lecz była wysoka. Jej kasztanowe włosy opadały na jej skórzaną kurtkę, a gdy stawiała kroki ku mnie, słyszałam głośny odgłos stukania obcasów. Gdy ta osoba zdjęła okulary z twarzy, na moją twarz wkradło się zdziwienie.
- Eleanor – wydukałam z trudem, gdyż miałam suche gardło. – Co ty tu robisz?
- Wpadłam w odwiedziny, nie widać? – zapytała ironicznie, stając nade mną, przez co czułam się trochę skrępowana. – Jak dobrze jest wrócić do Miasta Śmierci i oddychać znowu tym gównianym powietrzem – na koniec prychnęła i sięgnęła po coś z tylnej kieszeni. W dłoniach trzymała srebrny kołek. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam się szamotać, lecz substancja rozprowadzona na linie wypalała mi skórę. Krzyknęłam głośno, czując uczucie, jakbym smażyła się na grillu. – Spokojnie, skarbie – Eleanor uklękła przede mną i pobawiła się chwilę moimi włosami. – Nie dziwię się czemu Louis oszalał na Twoim punkcie, jesteś śliczna.
- Czego ode mnie chcesz? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Nie tak groźnie chojraku, bo Ci jeszcze kły wylezą na wierzch – Eleanor zaśmiała się groźnie i obróciła kołek w swojej dłonie. – Wybrałam go specjalnie dla Ciebie, wiesz? Zabijałam wiele wampirów, ale ta egzekucja przyniesie mi chyba najwięcej radochy.
- Po co wróciłaś do tego miasta?
- Dla zemsty na tych wszystkich pierdolonych wampach, które zniszczyły mi życie, Liliano Anderson.
- Nie nazywaj mnie tak – splunęłam, na co jej twarz stężała.
- A co, bo może tak mówić do Ciebie tylko Louis, hm? Może mam go tu sprowadzić i będzie patrzył, jak jego ukochana umiera z moich rąk? A on będzie następny, a po nim ta gotycka szmata i cała reszta?
- Odpierdol się od nich! – ponownie się ruszyłam i znowu zapiekło. Z trudem powstrzymałam łzy.
- Dla Twojej wiadomości, to werbena, Liliano. Tyle miesięcy tu jesteś i nie wiedziałaś, że tak łatwo można unieszkodliwić wampira? Tak samo zrobili ze mną, a potem oderwali głowę. Chciałam to samo zrobić z Tobą, ale wolałam powolną i brutalną śmierć.
- Pieprz się – fuknęłam. – Gdybyś była taka odważna, już dawno byś mnie zabiła, a tego nie robisz.
- Nie wiesz, na co się spisałaś, Anderson – i po zamachnięciu się, kołek wylądował w moim sercu.

***
- Nie! – wrzasnęłam, budząc się zlana potem. Mój oddech był szybki, tak samo jak serce, a głowa pulsowała od przeżytego snu.
- Co się dzieje? – Louis spojrzał na mnie zaniepokojony, już całkowicie rozbudzony, podnosząc się do góry. – Lily?
- Oona… Tam była… Louis, ja… umarłam… werbena i to wszystko… ja… - jąkałam się, aż w końcu wybuchłam płaczem.
- Cśś… - Louis posadził mnie na swoich kolanach i mocno przytulił do siebie, kołysząc się do przodu i do tyłu. – Jej tu nie ma, kochanie, jej tu nie ma, jesteś ze mną bezpieczna – szeptał Louis kojącym głosem, głaszcząc mnie dłonią po głowie. Drżałam ze strachu w jego objęciach jak osika i nie mogłam tego powstrzymać. – Cśś… To był tylko sen, to nie było prawdziwe… Jej tu nie ma, tylko ja. Jestem przy Tobie – jego słowa uspokajały mnie, a mój strach malał. Wdychałam zapach jego wody kolońskiej i po dziesięciu minutach udało mi się nareszcie wszystko unormować.
- Przepraszam… - szepnęłam w jego tors, obejmując go w pasie.
- Nie przepraszaj, każdemu się zdarza – mruknął, kładąc się z powrotem do łóżka, lecz nigdy mnie nie puścił.
- Tobie też? – spojrzałam na niego sennie. Ledwo zauważalnie pokiwał głową.
- Miałem tak przez kilka dni, bo śmierci matki i sióstr – rzekł poważnie, opatulając mnie kołdrą i swoim ciałem. – Poza tym, prawie co noc któraś z nich miała koszmary i zawsze byłem pod ręką.
- Cudowny brat – stwierdziłam i wyczułam, jak się uśmiecha.
- Chodźmy spać, nim zaczniemy uprawiać dziki seks na parapecie.
- Nie zaprzepaściłbyś chyba tej okazji, co?
- Nigdy.



*******************************

I jest nowy rozdział! Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj, lecz tak koszmarnie się czułam, że nie miałam nawet siły by podnieść głowę. Nawet pisarze potrzebują odpoczynku XD Więc, jeśli będą komy, dodam rozdział jutro :D 




23 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

K.

23 komentarze:

  1. Świetny ! Cudowny !
    jezu jak ty to robisz ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuuu uwielbiam twoje opowiadania <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny ojeju on jest taki slodki i opiekuńczy *.*
    Ale Ava serio? Bielizna na prezent urodzinowy dla Lou?
    No nic czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  4. boski nie moge doczekac sie kolejnego, a ten jej koszmar, az ciary mi przeszly.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lou taki słodki. Kocham Twój blog <3 Następny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały zresztą jak zawsze. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Jejku Lou jest taki słodki. razem są słodcy. Ciekawa jestem jak Lou zareaguje na Lili w tej bieliźnie. Zapowiada się ostry rozdział ;) Czekam na nn i życzę WENY WENY i jeszcze raz WENY. Kocham tego bloga i autorkę :******

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham każdego bloga, który piszesz. Nie lubię wampirów, ale ten blog bardzo mi się podoba. Jesteś tak genialna, że przeczytałabym nawet twoje wypracowania! Uwieeeelbiam Cię! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty! Lepszego być chyba nie mogło!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest...
    Lepiej niż fantastycznie *-*
    Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Gratulacje kochanie! ♥
    Więcej informacji na >>>>> http://city-of-dream-harry-styles-ff.blogspot.com/2014/08/liebster-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  10. PER - FECT!
    uwielbiam *u*
    mam nadzieję, że jutro pojawi się NN ;3
    pozdrawiam, kocham, całuję! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Gratuluję!
    Więcej u mnie na blogu ---> http://the-voice-of-my-heart-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. o jaki Louis taki opiekuńczy :)
    Rozdział boski czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  13. Boskie :D Czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Twojego bloga <33 super rozdział ;*** czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Extra rozdział <3333 czekam na kolejny rozdział <3/ Julia ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. ekstra rozdzial czekam na mastepny mam nadzieje ze szybko
    ta rozmowa Lou i Lily byla taka awww i to jak on ja ospokajal awww

    zycze weny 📝📝📝📝📝📖📖📖📖

    OdpowiedzUsuń
  17. Super :)) czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham twego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Aww *-* świetny

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszego pisania! :D <3