~ Kilka tygodni
później ~
Kto by pomyślał, że przyzwyczaję się do życia w Mieście
Śmierci? Szczerze? Było moim drugim domem. Miałam tutaj przyjaciół, chłopaka
marzeń i nareszcie Rosalie Hunington zniknęła z mojego życia. Grace po tym jak
dowiedziała się, że wpłynęła na mój żywot, z trudem, ale jednak znalazła ją w
opuszczonym domu na skraju miasta i nikt nie wie, co się z nią dzieje. Nawet
nie wiedziałam, czy nadal żyje, ale każdemu wychodziło to na korzyść. Ja
normalnie mogłam wychodzić z krypty, a Louis nie bał się o to, że ktoś przypadkiem
mnie zabije na ulicy.
No tak… Louis i ja… Cóż powiedzieć? Zmieniłam tego palanta w
chłopaka idealnego, chociaż namiastka dupka chyba pozostanie w nim na zawsze.
Szczególnie jeśli chodzi o innych chłopców. Louis nie chciał się przyznać, ale
był cholernym zazdrośnikiem, a o Mike’u to ja już nawet nie wspominam.
Ale oprócz problemów, które miałam na początku codziennym,
była poważniejsza sprawa, z którą zwlekać nie mogłam : musiałam w końcu
porozmawiać poważnie z moją mamą. Próbowałam już dwa razy do niej zadzwonić i
ostatecznie wszystko rozwiązać, ale po drugim sygnale zawsze się rozłączałam. Zbyt
bardzo bałam się z nią konfrontacji, nawet jeśli wchodziła w to rozmowa. O
spotkaniu nawet nie było w tej chwili mowy.
- Uwielbiam święta! – pisnęła Ava, klaszcząc w ręce i
ciągnąc mnie do kolejnego sklepu. Zostało nam zaledwie dwa dni do Wigilii, a ja
z Avą jeszcze nie miałyśmy wszystkich prezentów. Kolacja Wigilijna miała odbyć
się w krypcie i miały zjechać się wszystkie rodziny, miał się pojawić nawet
ojciec Louisa, choć go tak nienawidzi. Będą wszyscy prócz mojej matki. Ojciec
to już pewnie o mnie zapomniał, bo nie odzywałam się do niego od czasu wyjazdu
z LA. Miałam być jedyną osobą, która nie będzie miała przy sobie bliskich… No
może i Grace, bo ona też była sama… chyba. – Prezenty, mnóstwo jedzenia,
świątecznego seksu, jedzenia…
- Dobra, zrozumiałam po świątecznym seksie – zaśmiałyśmy się
i weszłyśmy do Douglasa. Była to totalna nowość w Mieście Śmierci i od tamtej
pory nie brakowało tam klientów. – Dla kogo nie masz jeszcze prezentów?
- Dla Zayna – odparła, wzdychając. – A ty?
- Dla Louisa – zmarszczyłam brwi.
- Jak zwykle ten sam dylemat – westchnęła Ava, a potem na
jej twarz wkradł się szeroki uśmiech.
- O kurde, ten uśmiech – powiedziałam z udawanym niepokojem.
- Do tego mojego pomysłu potrzebny jest mi Triumph – Ava
uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a ja zbladłam.
- O nie, nie… Nie!
- O tak!
***
- A myślałam, że to ja mam tylko takie głupie pomysły, a ja
jednak ktoś mnie przebił! – Zaśmiałam się głośno, gdy pół godziny później
opuściłyśmy centrum handlowe, kierując się do DeathGroov.
- Sory, ale to nie ja chciałam zrobić wspinaczkę po krypcie
– Ava spojrzała na mnie rozbawiona.
- To byłby pomysł, gdyby nie to, że Louis tak cholernie
wszystko przeżywa.
- A Zayn to co? Pierdolona zrzęda – Ava wywróciła oczami i
naciągnęła na siebie mocniej czapkę, oczywiście czarną z kolcami. Tego dnia
padał śnieg. W LA nie było śniegu, nigdy. Była to dla mnie kompletna nowość,
ale ten śnieg był na swój sposób przyjemny. No i mi, jako wampirowi, nie było
aż tak bardzo zimno, ale czułam odrobinę chłodu na swoich odkrytych dłoniach. –
Słyszałam, że wychodzisz z Louisem na jutro kolację do Lusso.
- Tak. Jest wariatem, że zabiera mnie do tak drogiej
restauracji – pokręciłam z niedowierzaniem głową. Lusso było bardzo wykwintną i
piękną, w dodatku najnowszą restauracją w Mieście Śmierci, lecz jej ceny były o
wiele za wysokie na to miasto. Louis chyba musiał być naćpany, aby nam
zarezerwować kolację.
- Kocha Cię – Ava uśmiechnęła się do mnie. Tak… Kochał mnie,
i to chwilami może nawet za mocno.
- Chyba tak – również się uśmiechnęłam, przyciskając do
siebie torbę z Triumpha. – Ava, nie wiem jak ja mu się pokażę w tej bieliźnie.
Nie jestem taka pewna jak ty.
- Aha! A mi pociąg po czole jeździ! Jesteś zbyt aż pewna
siebie! Wykorzystaj tego swojego wampirzego seksapilu i będzie po sprawie!
- To nie jest takie łatwe – zaoponowałam.
- Jest! Zobaczysz, gdy już ją założysz, wszystko poleci jak
po maśle – zaśmiałam się nerwowo, naciągając rękawy swojego płaszcza na ręce. –
Boże, mam nadzieję, że ten Twój chłopak zrobił nam coś ciepłego do picia,
inaczej go zabiję tymi torbami, a potem wypatroszę.
- Ej, zluzuj gorset, Ava! Niech świąteczny nastrój Tobą
zawładnie! – krzyknęłam entuzjastycznie, a ludzie mijających nas, spojrzeli na
mnie krzywo. Wybuchłyśmy z Avą śmiechem i po kilku minutach byłyśmy już Groov.
Przed wejściem do lokalu schowałam szybko swój zakup do torby podręcznej i
poprawiłam swoją czarną sukienkę, którą tak za marginesem, Louis uwielbiał.
Była to moja jedyna seksowna sukienka, jaką znalazłam w swojej walizce i chyba
najwyraźniej czekała na niego. Nigdy nie nosiłam przylegających i kusych
sukienek, nie licząc wyjść do Funky Buddah w LA. Na co dzień wolałam nosić
zwykłe ciuchy, chociaż i tak według Louisa wyglądałam najładniej na świecie. A
szczególnie podobała mu się wersja toples.
Louis widząc jak wchodzimy, z uśmiechem przeskoczył zwinnie
przez ladę i podszedł do mnie, atakując od razu moje usta. Mruknęłam z aprobatą
i kątem oka dostrzegłam pupilki Rosalie, samotne bez swojej królowej i patrzące
w naszą stronę z płomieniami w oczach. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i
złożyłam na jego ustach mokry pocałunek, pełen namiętności.
- Hmm… Witaj najpiękniejsza – szepnął w moje usta, cmokając
je pojedynczo, potem muskając policzek, czubek nosa i ogółem całą moją twarz.
Zachichotałam i przytuliłam się do niego, czując jak jest ciepły. – Jesteś
lodowata.
- Wampiry tak mają.
- Ale chyba nie aż tak – powiedział w moje włosy, gdyż
wtulił w nie głowę.
- Na podwórku jest z minus dwadzieścia stopni, Louis. Czego
ty się spodziewałeś? – parsknęłam śmiechem.
- No zresztą… - Louis wywrócił oczami i ponownie mnie
pocałował. Nigdy nie miałam dosyć jego dotyku. Byłam jego i mógł robić ze mną
co chciał.
- Idź pracuj, mój mężczyzno, bo w końcu wylecisz – odparłam,
odsuwając się od niego i siadłam przed ladą, tuż obok Avy.
- Skończyliście już, zakochane kundle? Mam wam przynieść
spaghetti i świeczki? – Ava uśmiechnęła się do nas złośliwie.
- Któregoś dnia naprawdę Cię otruję, Ava – warknął do niej
Louis, idąc za ladę. Ruch nie był duży, bo póki co wszyscy w środku mieli swoje
zamówienia, a gości nie przybywało.
- To zobaczymy, kto będzie tankował ten Twój pierdolony wóz
– fuknęła moja przyjaciółka, rzucając a niego zmiętą serwetką. – Rób mi kawę,
fartuchu.
- Zaraz uduszę Cię tym fartuchem i podrzucę Zaynowi, aby się
Tobą zajął i wiesz o czym mówię – na twarz Avy wkradł się głęboki rumieniec
koloru soczystych buraków. Spojrzałam pytająco na Louisa.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Później, oszczędzę Avie wstydu – Louis przygryzł dolną
wargę, aby nie walnąć śmiechem na cały lokal. – Jak było na zakupach?
- Rozwijająco – prychnęłam, a Ava zdzieliła mnie z czapki w
głowę, którą właśnie zdjęła.
- Co to oznacza? – dopytywał się Louis.
- Lily nie chce się przyznać, ale nauczyłam ją jaki rozmiar
tampona jest dla niej odpowiedni, by jej nie rozpychał… – Ava pokazała mi język
i tym razem ja ją zdzieliłam po głowie, tyle, że ręką i mocno. – Auć! Ty suczo!
- Mam to zrobić mocnej? Wiesz, że potrafię, więc mnie nie
podjudzaj, misiaczku – uśmiechnęłam się lekko.
- Znowu chcesz mnie straszyć kłami!? Nie wyjdzie Ci to tym
razem!
- Dzizz man, odbieranie dostawy w tą pogodę to istny
rozpierdol – w tym wyjściu lokalu pojawił się Zayn, strzepując z siebie śnieg.
Ava niemal od razu rzuciła się w jego stronę, robiąc to co ja i Louis przed
chwilą. Jęknęłam głośno, co nie uszło jej uwadze.
- Tylko się nie połknijcie, przed wami jest jeszcze cała noc
– rzekłam z niesmakiem, słysząc, że Louis cicho się śmieje.
- No właśnie, Lily. Coś wątpię, aby Louis pozwolił Ci pójść
w kimę po jedenastej w nocy – zarumieniłam się lekko, a w odpowiedzi wystawiłam
w stronę Avy środkowy palec. – Serio? Stać Cię na coś lepszego!
- Boże, dlaczego one musiały się poznać? – jęknął z
dezaprobatą Zayn.
***
- Jestem strasznie zmęczona – oświadczyłam, padając na swoje
łóżko, a Louis na moje plecy. – O jezu, zejdź z moich pleców! Do najlżejszych
nie należysz!
- Przecież to lubisz, wiem o tym – Louis zaczął się na mnie
poruszać, co przypominało mi seks na sucho. Niewyżyty samiec!
- Złaź ze mnie ty zboku! – zaśmiałam się głośno, ale tylko
udało mi się odwrócić tak, że teraz leżał na moim brzuchu.
- Tak jest o wiele lepiej – powiedział z cudownym uśmiechem,
całując mnie krótko, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. – Masz cudowne usta,
skarbie… zbyt cudowne.
- Słodzisz, Tommo – zachichotałam, obwiązując nogami jego
pas, a on specjalnie naparł na mnie. Sapnęłam pojedynczo, z lekkim uśmieszkiem.
– Nie mogę, Loui… Mam miesiączkę.
- Jezu, który to już dzień? – warknął poirytowany.
- Czwarty – odparłam, trochę zawstydzona tym, że rozmawiałam
ze swoim chłopakiem właśnie o okresie! Nie mogliśmy rozmawiać o czymś ciekawszym,
niż o tym kiedy wylatuje ze mnie bezwiednie krew?
- To już niedługo… póki co zostaje mi tylko podniecać Cię
słowami i ruchami – oczy Louisa rozbłysły.
- Hola, hola, chcę przeżyć chociaż jeden wieczór bez orgazmu
– zaśmiałam się na dźwięk tego zdania.
- Serio? Nudziara z Ciebie – Louis prychnął, przysysając się
do mojego dekoltu. Zadrżałam z przyjemności, ale zdecydowanie go od siebie
odsunęłam.
- Nie czuję się komfortowo – mruknęłam.
- No dobrze, ale rozprawię się z Tobą jutro po kolacji – ostrzegł,
całując mnie ostro i wymagająco. Wzięłam
głęboki oddech i odwzajemniłam pocałunek, przylegając do niego dosyć mocno i na
swoim podbrzuszu mogłam poczuć jego ogromną erekcję.
- Widzę, że Pan jest już gotowy… – szepcze w jego usta,
kręcąc kółka swoimi biodrami, na co jęknął głośno. Wiedziałam, że jest blisko,
bo zawsze gdy był, przygryzał mocno dolną wargę. Teraz też tak robił i patrzył
na mnie wygłodniałym wzrokiem. – Ale będziesz musiał sobie sam poradzić,
kochany…
- Żartujesz chyba? – zapytał oburzony i przycisnął się do
mnie, gdy chciałam się od niego oddalić. – Jestem zbyt blisko, abym teraz Cię
puścił. Możesz mi pomóc.
- W jaki sposób? – spytał, przewracając go tak, że
siedziałam na jego biodrach. Tak, był na maska podniecony.
- Słowami, maluchu. Wiem, że to potrafisz – odparł z trudem.
Uśmiechnęłam się zadziornie i pochyliwszy się nad nim, przybliżyłam usta do
jego ucha, a biodra same zataczały wokół niego małe kółka.
- Jesteś taki twardy… - mruknęłam z przejęciem, lekko
podskakując na nim. Louis zaskomlał, podnosząc swoje biodra do góry, a rękoma
próbował zdjąć ze mnie bluzkę. Pokręciłam głową i chwyciłam jego ręce i
umieściłam ponad jego głową. – Chciałbyś być we mnie, co? I pieprzyć do
nieprzytomności?
- Lily… - Louis zawił się pode mną i wykorzystując chwilę
mojej nieuwagi, połączył nasze usta w jedność, a tułowia ruszały się i ocierały
o siebie jak samochody rajdowe. Po chwili i ja czułam w dole swojego brzucha
początek zbliżającego się orgazmu i nie zdołałam tego ukryć w, efekcie czego doszłam
tuż po Louisie.
- O mój Boże… - odetchnęłam głośno i jęknęłam jednocześnie.
Louis uśmiechnął się szeroko i obserwował moją twarz z uwagą.
- Wiedziałem, że będziesz szczytować – odparł, śmiejąc się
pod nosem. Wtedy zrozumiałam.
- Zaplanowałeś to, prawda? – spytałam go, na co uśmiechnął
się jeszcze szerzej. – Ty…
- Cś… Nie psuj pięknej chwili – przytulił mnie do siebie, a
twarz schował w zagłębieniu mojej szyi. Tkwiliśmy w tej pozie jakiś czas,
dopóki nasze oddechy i bicie serca się nie unormowały. – To był spoiler tego,
co mogłoby się jutro wydarzyć…
- A skąd wiesz, że jeszcze mam miesiączkę? – spojrzałam na
niego rozbawiona, a on popatrzył na mnie skonsternowany.
- Okłamałaś mnie – zaśmiałam się cicho. – Ty wredna
dziewczyno…
- Cś… Nie psuj pięknej chwili – zacytowałam go i zeszłam z
jego ciała kładąc się tuż obok. Ponownie zamilkliśmy, lecz nie na długa, bo ja
przerwałam tą niezręczną ciszę. – Louis?
- Tak, najpiękniejsza? – Louis popatrzył na mnie pytająco.
- Kiedy zrozumiałeś, że mnie kochasz? – oparłam się na
podbródkiem o jego pierś i czekałam na jego odpowiedź.
- Zauroczyłaś mnie od samego początku, Lily. Nigdy nie
zapomnę tego widoku, gdy męczyłaś się z walizką i mapą w ręku, by dojść
akademika. Już wtedy wiedziałem, że to coś między nami, nie będzie krótkie i
przelotowe.
- A kiedy się zakochałeś?
- W dzień Twojej przemiany. Zrozumiałem, że Twój ból… jest
również moim bólem. Cierpiałem razem z Tobą i uświadomiłem sobie, że muszę się
Tobą opiekować.
- Ale tak robi każdy nocny łowca – szepnęłam.
- Opiekować w inny sposób, księżniczko – Louis pogłaskał
mnie po włosach. – Chcę byś była bezpieczna w moich ramionach, byś nie musiała
brać udziały w misjach i narażała swoje życie.
- Ale wiesz, że czym prędzej czy później będę musiała w nich
uczestniczyć?
- Wiem i nie mogę na to nic poradzić… Chyba, że przyczepię
Cię do łóżka kajdankami.
- Masz kajdanki? – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Wykorzystuję je na specjalne okazje – powiedział,
puszczając mi oczko.
- Na specjalne okazje? Krępowałeś już jakąś kobietę przede
mną? – podniosłam pytająco brwi, nie chcąc słyszeć twierdzącej odpowiedzi.
- Nie, Zayna. Ten potrafi być naprawdę dziki – zaśmiałam się
głośno, czując ulgę.
- Tak, jak Ava opowiada mi namiastkę tego, co się dzieje u
nich w łóżku, mam ochotę zwymiotować – Louis zaśmiał się krótko.
- My jesteśmy gorsi – stwierdził, szczerząc się. Widzieć
szczęśliwego i wyluzowanego Louisa, jest czymś niezwykłym i niezmiernie
rzadkim. Zazwyczaj był on chłodny i non stop naburmuszony, ale powoli się
zmieniał i był w byciu miłym co raz lepszy.
- Tak, jesteśmy gorsi – zgodziłam się z nim bez wahania i
cmoknęłam w policzek, ciągle patrząc mu przy tym w oczy. – Kocham Cię, Louis.
- Nie tak bardzo, jak ja Ciebie, Lily – mruknął szczerze i
pocałowaliśmy się czule. – Nigdy nie znudzi mi się powtarzanie tych słów. Są
zbyt cudowne i…
- Prawdziwe – rzekliśmy w tym samym czasie, na co się
zaśmialiśmy.
- Nie wiem, co bym robił ze sobą, gdyby Cię tu teraz nie
było… Dla mnie godziny spędzone bez Ciebie w pracy są uciążliwe i ciężkie do
przetrwania… Jezu, dziewczyno, co ty ze mną do cholery zrobiłaś?
- Uwielbiam Cię takiego – wyznałam.
- Tak? – pokiwałam głową. – Cóż ja Cię kocham taką, jaką
jesteś.
- A jaka jestem? – uśmiechnęłam się szelmowsko.
- Piękna, cudowna, idealna i w całości moja – odparł,
składając całusa na moim czole. – Nigdy nie kochałem tak mocno jak kocham
Ciebie.
- A Eleanor? – na dźwięk imienia dziewczyny, Louis
zesztywniał.
- Jej nie kochałem, lecz żywiłem fałszywe uczucie. Ty jesteś
tą jedyną. Mam nadzieję, że mi wierzysz.
- Jak mam Tobie nie wierzyć, gdy robisz takie słodkie
maślane oczka? – ponownie się zaśmialiśmy i pocałowaliśmy. Tego dnia robiliśmy
to chyba z tysięczny raz.
- Kocham Cię, moja jedyna miłości – mówi, a ja jak głupia
uśmiecham do siebie. Nigdy nie wierzyłam, że usłyszę akurat te słowa od Louisa.
- Ja Ciebie również – mruknęłam, kuląc się obok niego i
zamknęłam oczy.
***
Siedziałam na szczycie
najwyższego budynku w Mieście Śmierci, czyli uniwerku. Moje ręce i nogi były
owinięte wokół grubego słupa i związane liną, lecz gdy niejednokrotnie
próbowałam się z niej uwolnić, wrzeszczałam z bólu. Raptownie przede mną
pojawiła się postać : drobna z budowy ciała, lecz była wysoka. Jej kasztanowe
włosy opadały na jej skórzaną kurtkę, a gdy stawiała kroki ku mnie, słyszałam
głośny odgłos stukania obcasów. Gdy ta osoba zdjęła okulary z twarzy, na moją
twarz wkradło się zdziwienie.
- Eleanor – wydukałam
z trudem, gdyż miałam suche gardło. – Co ty tu robisz?
- Wpadłam w
odwiedziny, nie widać? – zapytała ironicznie, stając nade mną, przez co czułam
się trochę skrępowana. – Jak dobrze jest wrócić do Miasta Śmierci i oddychać
znowu tym gównianym powietrzem – na koniec prychnęła i sięgnęła po coś z tylnej
kieszeni. W dłoniach trzymała srebrny kołek. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam się
szamotać, lecz substancja rozprowadzona na linie wypalała mi skórę. Krzyknęłam
głośno, czując uczucie, jakbym smażyła się na grillu. – Spokojnie, skarbie –
Eleanor uklękła przede mną i pobawiła się chwilę moimi włosami. – Nie dziwię
się czemu Louis oszalał na Twoim punkcie, jesteś śliczna.
- Czego ode mnie
chcesz? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Nie tak groźnie
chojraku, bo Ci jeszcze kły wylezą na wierzch – Eleanor zaśmiała się groźnie i
obróciła kołek w swojej dłonie. – Wybrałam go specjalnie dla Ciebie, wiesz?
Zabijałam wiele wampirów, ale ta egzekucja przyniesie mi chyba najwięcej
radochy.
- Po co wróciłaś do
tego miasta?
- Dla zemsty na tych
wszystkich pierdolonych wampach, które zniszczyły mi życie, Liliano Anderson.
- Nie nazywaj mnie tak
– splunęłam, na co jej twarz stężała.
- A co, bo może tak
mówić do Ciebie tylko Louis, hm? Może mam go tu sprowadzić i będzie patrzył,
jak jego ukochana umiera z moich rąk? A on będzie następny, a po nim ta gotycka
szmata i cała reszta?
- Odpierdol się od
nich! – ponownie się ruszyłam i znowu zapiekło. Z trudem powstrzymałam łzy.
- Dla Twojej
wiadomości, to werbena, Liliano. Tyle miesięcy tu jesteś i nie wiedziałaś, że
tak łatwo można unieszkodliwić wampira? Tak samo zrobili ze mną, a potem
oderwali głowę. Chciałam to samo zrobić z Tobą, ale wolałam powolną i brutalną
śmierć.
- Pieprz się –
fuknęłam. – Gdybyś była taka odważna, już dawno byś mnie zabiła, a tego nie
robisz.
- Nie wiesz, na co się
spisałaś, Anderson – i po zamachnięciu się, kołek wylądował w moim sercu.
***
- Nie! – wrzasnęłam, budząc się zlana potem. Mój oddech był
szybki, tak samo jak serce, a głowa pulsowała od przeżytego snu.
- Co się dzieje? – Louis spojrzał na mnie zaniepokojony, już
całkowicie rozbudzony, podnosząc się do góry. – Lily?
- Oona… Tam była… Louis, ja… umarłam… werbena i to wszystko…
ja… - jąkałam się, aż w końcu wybuchłam płaczem.
- Cśś… - Louis posadził mnie na swoich kolanach i mocno
przytulił do siebie, kołysząc się do przodu i do tyłu. – Jej tu nie ma,
kochanie, jej tu nie ma, jesteś ze mną bezpieczna – szeptał Louis kojącym
głosem, głaszcząc mnie dłonią po głowie. Drżałam ze strachu w jego objęciach
jak osika i nie mogłam tego powstrzymać. – Cśś… To był tylko sen, to nie było
prawdziwe… Jej tu nie ma, tylko ja. Jestem przy Tobie – jego słowa uspokajały
mnie, a mój strach malał. Wdychałam zapach jego wody kolońskiej i po dziesięciu
minutach udało mi się nareszcie wszystko unormować.
- Przepraszam… - szepnęłam w jego tors, obejmując go w
pasie.
- Nie przepraszaj, każdemu się zdarza – mruknął, kładąc się
z powrotem do łóżka, lecz nigdy mnie nie puścił.
- Tobie też? – spojrzałam na niego sennie. Ledwo zauważalnie
pokiwał głową.
- Miałem tak przez kilka dni, bo śmierci matki i sióstr –
rzekł poważnie, opatulając mnie kołdrą i swoim ciałem. – Poza tym, prawie co
noc któraś z nich miała koszmary i zawsze byłem pod ręką.
- Cudowny brat – stwierdziłam i wyczułam, jak się uśmiecha.
- Chodźmy spać, nim zaczniemy uprawiać dziki seks na
parapecie.
- Nie zaprzepaściłbyś chyba tej okazji, co?
- Nigdy.
*******************************
I jest nowy rozdział! Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj, lecz tak koszmarnie się czułam, że nie miałam nawet siły by podnieść głowę. Nawet pisarze potrzebują odpoczynku XD Więc, jeśli będą komy, dodam rozdział jutro :D
23 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
K.
Świetny ! Cudowny !
OdpowiedzUsuńjezu jak ty to robisz ! <3
Jezuuu uwielbiam twoje opowiadania <3 <3
OdpowiedzUsuńSwietny ojeju on jest taki slodki i opiekuńczy *.*
OdpowiedzUsuńAle Ava serio? Bielizna na prezent urodzinowy dla Lou?
No nic czekam na nn:*
boski nie moge doczekac sie kolejnego, a ten jej koszmar, az ciary mi przeszly.
OdpowiedzUsuńLou taki słodki. Kocham Twój blog <3 Następny :3
OdpowiedzUsuńWspaniały zresztą jak zawsze. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Jejku Lou jest taki słodki. razem są słodcy. Ciekawa jestem jak Lou zareaguje na Lili w tej bieliźnie. Zapowiada się ostry rozdział ;) Czekam na nn i życzę WENY WENY i jeszcze raz WENY. Kocham tego bloga i autorkę :******
OdpowiedzUsuńKocham każdego bloga, który piszesz. Nie lubię wampirów, ale ten blog bardzo mi się podoba. Jesteś tak genialna, że przeczytałabym nawet twoje wypracowania! Uwieeeelbiam Cię! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńZajebisty! Lepszego być chyba nie mogło!
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńBRAK MI SŁÓW NA TO *O* <3
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńJest...
OdpowiedzUsuńLepiej niż fantastycznie *-*
Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Gratulacje kochanie! ♥
Więcej informacji na >>>>> http://city-of-dream-harry-styles-ff.blogspot.com/2014/08/liebster-blogger-award.html
PER - FECT!
OdpowiedzUsuńuwielbiam *u*
mam nadzieję, że jutro pojawi się NN ;3
pozdrawiam, kocham, całuję! :*
Zostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńGratuluję!
Więcej u mnie na blogu ---> http://the-voice-of-my-heart-pl.blogspot.com/
o jaki Louis taki opiekuńczy :)
OdpowiedzUsuńRozdział boski czekam na next
Boskie :D Czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga <33 super rozdział ;*** czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńExtra rozdział <3333 czekam na kolejny rozdział <3/ Julia ;*
OdpowiedzUsuńekstra rozdzial czekam na mastepny mam nadzieje ze szybko
OdpowiedzUsuńta rozmowa Lou i Lily byla taka awww i to jak on ja ospokajal awww
zycze weny 📝📝📝📝📝📖📖📖📖
Super :)) czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKocham twego bloga :*
OdpowiedzUsuńAww *-* świetny
OdpowiedzUsuń