- Czemu tak długo idziemy? Przecież wasz dom jest w drugą
stronę – odparłam z dezorientowaniem.
- Ten dom, to tylko przykrywka dla głupich Przyziemnych.
Tylko tam nocujemy, gdy mamy jakieś akcje, a ogółem mieszkamy w krypcie.
- Krypta? Zakładam, że też jej Przyziemni nie widzą?
- Dokładnie – Louis pokiwał głową. – Na kryptę i na nas jest
rzucony czar niewidzialności przez Adalberta, naszego takiego władcy, jeśli tak
to mam ująć.
- A jeśli chcecie być widzialni z powrotem?
- Wystarczy powiedzieć finis
invisibilis. Ogólnie oznacza to koniec niewidzialności, ale tłumaczenie
tego nigdy nie będzie poprawne, jakie powinno być. By być niewidzialnym dla
śmiertelników mówimy samo invisibilis.
- To dlaczego ludzie mnie widzą?
- Bo jesteś pół wampirem, który co jak co, ale się nie
ukryje przed nami i ludźmi. Jedynym sposobem, abyś stała się stu procentowym
łowcą jest dwu etapowa przemiana.
- Przemiana?
- Tak... Pierwszy etap to rzucenie zaklęcia
nieśmiertelności, który w naszym przypadku jest odczuwany w mniejszym stopniu.
U Ciebie nie obijając w bawełnę, będzie to o wiele, wiele gorsze.
- Co masz na myśli? – zapytałam cicho.
- U wampira wszystkie zmysły i emocje są wyostrzone, w tym
ból. Jest on sto razy gorszy, niż u człowieka.
- Trzeba taką przemianę przechodzić?
- W Twoim przypadku? To nieuniknione – zadrżałam. Już w
tamtym momencie mogłam sobie wyobrazić ból i cierpienie, jaki miał mnie czekać.
– Przestraszyłem Cię trochę, co?
- Tylko troszeczkę – odparłam, patrząc pod nogi.
- Ej, nie będzie tak źle, będę przy Tobie. Będziesz mogła
mnie bić, krzyczeć na mnie. Wtedy ten jedyny raz Ci na to pozwolę – Louis
uśmiechnął się lekko, obejmując mnie niepewnie swoim ramieniem w pasie.
- Spokojnie, ja nie gryzę – zaśmiałam się cicho, choć i tak
skłamałam.
- Prędzej bałem się tego, że mi przywalisz z liścia – Louis
również się zaśmiał.
- Zabawne – prychnęłam, wywracając oczami. – Dzisiaj
potrzebuję kogoś, kto jakoś pomoże mi się jakoś… oswoić z tym wszystkim. Mam
kompletny mętlik w głowie, Louis i nie wiem co się ze mną dzieje.
- To są te emocje, o których tak Ci pieprzę na okrągło.
Teraz po zabiciu tej kobiety, będziesz się tym przejmowała dwa razy bardziej,
niż na przykład Mike lub Ava.
- A ty?
- Ja i tak zabijam na co dzień demony i wampiry, więc mi to
dużej różnicy nie robi – wzruszył ramionami szatyn, a mną wstrząsnęło.
- Wampiry? – zapytałam, drżącym głosem.
- Hej, spokojnie, Ciebie nie tknę, okay? – Louis zatrzymał
się i chwycił moją twarz w obie dłonie. Ten gest z jego strony wydał mi się
uroczy i słodki, jak na niego przynajmniej. – Jesteś w połowie naszej rasy i
zabijanie naszego człowieka według zasad grozi okrutną śmiercią. Poza tym…
Ciebie nie potrafiłbym zabić, księżniczko – tutaj uśmiechnęłam się smutno. –
Chodźmy, wszyscy już na nas czekają z obiadem. Niby Ava wzięła się za
gotowanie, w co nie wierzę i muszę to zobaczyć.
***
- Mój Boże… To jest... – brakowało mi słów na widok krypty,
przed którą stanęliśmy z Louisem kilkanaście minut później.
- Niesamowite? Ogromne?
- Trafiłeś w samą dziesiątkę – uśmiechnęłam się szeroko,
oglądając kryptę. Była zbudowana z dwóch dużych wież z jakieś ciemnej cegły.
Całe… monstrum, bo tego zwykłym budynkiem nazwać nie mogłam, otoczone było
wysokim żywopłotem z kolczastymi różami. Brama wejściowa do krypty wyglądała mi
na bardzo starą, tak jak i cała siedziba nocnych łowców. – Ile to ma lat?
- Od chuja – rzekł, wzdychając i otworzył mi bramę. – Panie
przodem.
- Ale z Ciebie gentleman, oby tak dalej – pochwaliłam go,
przechodząc przez bramę i ruszyłam prosto do krypty, oglądając wszystko w koło.
W tym miejscu trawa była aż nadto zielona. Na trawniku stało również kilka płaczących
wierzb i był mały stawek, gdzie pływały kaczki i żaby. Myślałam, że ta krypta
będzie bardziej mroczna, ciemna i… zła, ale była przytulna. I szczerze mogłam
tu mieszkać… do czego i tak byłam zmuszona.
- Jeszcze się napatrzysz na to wszystko, Lily, chodźmy –
pośpieszył mnie Louis. Z westchnieniem otworzyłam ogromne drzwi do krypty.
Widok w środku zwalił mnie z nóg. Był tak wykwintny, uroczysty i… piękny… To
miejsce wyglądało cudownie. Zawsze gdy byłam młodsza marzyłam o takim „ zamku
„. Kto by pomyślał, że dziecięce marzenia przeistoczą się w realizm?
- Lily, Bogu dzięki! – z moich rozmyślań wyrwał mnie pisk
Avy, która biegła w moją stronę na ogromnych szpilkach. Ja o dziwo również
rzuciłam się w jej w ramiona, jakbyśmy nie widziały się długie lata. –
Przepraszam, że zostawiłam Cię tak bez żadnej wiadomości, ale moja wyprowadzka
wyszła tak spontanicznie i…
- Nic nie szkodzi – weszłam jej w zdanie. – Jak widzisz, tak
czy siak, tu jestem – uśmiechnęłam się lekko.
- Co ty wczoraj do diabła robiłaś w klubie dla gotów?! Gdy
Cię zobaczyłam, myślałam, że mam zwidy! – krzyknęła lekko zdenerwowana. – Skąd
w ogóle dowiedziałaś się o istnieniu Frenzy, co?
- Mike mi powiedział o tym miejscu, ale skąd miałam
wiedzieć, że to wasza siedziba do zabijania… kogoś tam.
- To nie był ktoś tam, Lily! To był demon! Potępiony, który
chciał Cię dopaść! – gdy to powiedziała, w jednej chwili zbladłam i poczułam
jak robi mi się słabo. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień. Każdy na moim
miejscu czułby się tak samo.
- Co? – zapytałam ją cicho.
- Ava, czasami powinnaś siedzieć cicho! – warknął w jej
stronę Louis, spoglądając w moją stronę. – Lily, co Ci jest?
- Nie wiem… Ja… - w
jednej chwili straciłam grunt pod nogami i gdyby nie Louis, runęłabym na
ziemię, porządnie sobie przy tym obijając każdą część ciała.
- Łoł, to nie wygląda dobrze – Louis położył mnie ziemię,
podkładając mi pod głowę jego kurtkę. – Nasza Lily się odwodniła.
- Jak to możliwe? – spytała Ava Louisa, biorąc moją rękę i
kreśląc na niej kółka kciukiem.
- Lily, jadłaś coś prócz krwi dzisiaj? – Louis opiekuńczo
podniósł mnie do góry i położył na swoich kolanach.
- Skąd ona do cholery wytrzasnęła krew?! – ton Avy znowu się
zmienił : tym razem była zszokowana.
- Lily? – Louis czekał nadal na moją odpowiedź.
- Nie… Mike przyniósł mi coś do jedzenia, ale nie zdążyłam
tego ruszyć, bo zjawiłeś się ty – powiedziałam chrapliwie, czując znajome mi
pieczenie w gardle. – O Boże, Louis… jestem głodna… - tym razem wycharczałam,
czując nieprzyjemne uczucie kłów, które wydostały mi się na zewnątrz.
- Nie, nie jesteś głodna, Lily… Ava, zanieść te rzeczy do
jej pokoju, dzisiaj śpi ze mną.
- Tylko nie zgrzeszcie, moi młodzi i głupi przyjaciele –
odparła Ava, biorąc moją walizkę i zniknęła gdzieś na piętrze.
- Louis, ja potrzebuję krwi, teraz… - wysapałam, będąc na
skraju żeby nie uderzyć czegoś, a w tym przypadku Louisa. Mocno zacisnęłam
palce na jego koszulce i z narastającego pragnienia o mało mu jej nie porwałam.
- Nie potrzebujesz, musisz to opanować – Louis wziął mnie na
ręce i szybkim krokiem przemierzał kryptę.
- Ja naprawdę… muszę… - załkałam, czując oprócz pragnienia,
chęć rozpłakania się.
- Cśś… Dasz radę, maluchu. Oddychaj głęboko, spróbuj to w
sobie uspokoić – mruknął do mojego ucha. Jego oddech przypadkowo owiał mój
czuły punkt na szyi, przez co zadrżałam z przyjemności. Z trudem wypełniłam
jego prośbę, ale nic to nie pomogło.
- Nie mogę już, Lou… - jęknęłam i zaczęłam mu się wyrywać, z
czystego wampirzego instynktu. Louis jednak mocno mnie trzymał, wbijając
boleśnie palce w moje ramiona. Choć byłam wampirem i nie powinnam czuć bólu, to
akurat odczułam. – Louis, to boli…
- Przestań się szamotać, to przestanę – fuknął, wchodząc po
gigantycznych, kręconych schodach.
- Chcę krwi! Mam ochotę ją z Ciebie wyssać, Louis! –
szlochałam, ale Louis nie zwracał na to uwagi. Nim spostrzegłam, Lou z kopniaka
otworzył drzwi prawdopodobnie do swojego pokoju. Jego sypialnia była… skromna i
mroczna, czyli taka, jakiej się mogłam po nim spodziewać. Lou z niezwykłą
delikatnością położył mnie na swoim łóżku, siadając od razu obok mnie. Zręcznie
pozbył się mojej bluzy i rzucił ją gdzieś za siebie.
- Posłuchaj mnie, okay? – Louis spojrzał na mnie ze spokojem
i… czułością. Tak, odnalazłam ją w jego wzroku. Skinęłam głową na tak. – Musisz
zacisnąć zęby i to wszystko powstrzymać. Tak naprawdę nie chcesz tej krwi, bo
piłaś ją rano. Musisz też jeść ludzkie jedzenie, o tym nie zapominaj. Żądza
picia krwi nie może nad Tobą zapanować. Zrób coś dla mnie i weź kilka głębokich
wdechów, bo patrzenie na Ciebie z kłami i sińcami pod oczyma nie należy do przyjemności.
- Idiota – parsknęłam, spełniając jego prośbę, patrząc
prosto w jego oczy. Louis by mi pomóc, oddychał razem ze mną, trzymając moją
dłoń, która też była cała sina i w żyłach. Ten widok spowodował, że mój oddech
na powrót przyśpieszył.
- Nie patrz na to, Lily, uspokój się – szepnął Lou,
zakrywając drugą dłonią moja rękę. Zamknęłam więc oczy i przez dobrą minutę
brałam duże wdechy i wydechy. Spojrzenie Louisa na swój sposób przynosiło mi
ukojenie, a chęć ugryzienia go odchodziła na boczny plan. – Widzisz? Jest już
lepiej? – przytaknęłam. – Przynieść Ci coś do jedzenia, czy chcesz iść ze mną?
- Nie jestem głodna – skłamałam i w tej samej chwili mój
brzuch głośno zaburczał. Louis się zaśmiał.
- Słychać właśnie. Za chwilę wracam, nie zdemoluj mi pokoju
– uśmiechnął się lekko i wstał, opuszczając pokój. Powoli podniosłam się na
własne nogi i ślamazarnym krokiem chodziłam po jego sypialni, oglądając ją.
Panowała w niej straszna ciemność, mimo jednego okna, przez które dostawały
promienie zachodzącego słońca. Nie mogłam dokładnie stwierdzić co się w pokoju
znajdowało, lecz widziałam, że było zadbane. Louis pedant? Niemożliwe, a
jednak.
Po drugiej stronie pokoju, stała duża szafka nocna, gdzie u
jej szczytu stała masa zdjęć. Podeszłam tam i je obejrzałam. Na jednej z
fotografii, widziałam Louisa z chłopakami i Avą, śmiejących się z piwem w ręku.
Pewnie byli na jakiejś imprezie, bo cała szóstka była nieźle wstawiona. Uśmiechnęłam
się na ten widok. Na drugim i trzecim zdjęciu widziałam szatyna z jakimiś
dwiema małymi dziewczynkami, jedną trochę starszą i kobietę, która mocno go
ściskała. Za pewne było to jego rodzeństwo i matka. Nigdy wcześniej mi o nich
nie wspominał, ale wszyscy byli do siebie bardzo podobni. Na czwartej i
ostatniej fotografii Louis był z jakąś dziewczyną. Śliczna była. Jej twarz była
naprawdę urocza. Jej brązowe włosy kaskado opadały na ramiona, a gdy się
uśmiechała, na jej policzkach tworzyły się lekkie dołeczki.
- Co ty robisz? – znienacka w pokoju zjawił się Louis z
talerzem hot – dogów i piciem dla nas.
- Oglądałam zdjęcia – odparłam, podchodząc do niego. – Nie
mówiłeś, że masz dziewczynę.
- Co? – spojrzał na mnie zaskoczony.
- Chyba nie powiesz mi, że tamta brunetka to nie Twoja
dziewczyna – wskazałam na ich wspólne zdjęcie. W oczach Louisa zauważyłam
gniew.
- Nie jest moją dziewczyną – warknął pod nosem, siadając na
łóżku. – Eleanor… Była nią kilka lat temu, dopóki ona… - uciął.
- W porządku, nie było pytania – powiedziałam nie chcąc, by
się męczył.
- Nie… Ona po prostu była perfidną szmatą i w dodatku była
wampirem i to ona mnie ugryzła… - mimo woli spojrzałam na jego szyję, na której
widniały dwie czerwone kropki.
- Co z nią się teraz dzieje? – zapytałam cicho i niepewnie.
- Nie żyje – powiedział bezpłciowo. – Grace ją zabiła, bo
popełniła przestępstwo.
- Jakie?
- Wydała nas kilku swoim przyjaciołom. Na szczęście nie
uwierzyli jej, bo kto uwierzyłby w to, że na tym świecie żyją nocni łowcy,
pogromcy demonów i wampirów? – Louis parsknął. – Grace zabiła ją, kiedy nie
było mnie w mieście.
- Tęsknisz za nią?
- Nie – odpowiedział natychmiast. W jego głosie wyczułam
jad, złość i podenerwowanie. – Nawet to jest lepsze, że nie żyje. Nie mógłbym
żyć z dziewczyną wampirem pod jednym dachem.
- A jakoś ze mną mieszkasz – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Mówiłem Ci, że ty jesteś inna… Wyjątkowa – popatrzył na
mnie już spokojniej. – Trudno mi Cię rozgryźć, wiesz? Zazwyczaj inne dziewczyny
do mnie lgną, robią wszystko bym zwrócił na nie uwagę…
- Ja jestem owocem zakazanym – zaśmialiśmy się cicho.
- Czasami warto go… rozgryźć, co zamierzam zrobić… - Lou
raptownie pochylił się w moją stronę, a ja zamarłam.
- Lou… - szepnęłam, odsuwając się od niego na kilka
centymetrów. Louis westchnął głośno.
- Rozumiem, powoli, bez gwałtowności.
- Kminię, że Twoje flirciarskie ego nie może się
powstrzymać, ale pohamuj się – Louis parsknął śmiechem.
- Jedzmy, potem Cię oprowadzę i wszystko sobie wyjaśnimy.
- Nareszcie.
***
- Możliwe jest to, że jutro po Twoich lekcjach przyjedziesz
tutaj z Grace – oznajmił mi Louis, gdy chodziliśmy po krypcie i pokazywał mi
każde pomieszczenia.
- Z Grace? Dlaczego? – zapytałam go.
- Uświadomi Cię o życiu wampira.
- Czy ona wie, że ja dzisiaj…
- Nie – Louis pokręcił głową. – I niech lepiej to zostanie
naszą tajemnicą. Grace mimo tego, że jesteś nocnym łowcą, nie odpuściłaby Ci
surowej kary.
- To zrozumiałe. Jestem potworem.
- Nie jesteś potworem… po prostu nie umiesz się kontrolować,
tak jak dorosłe wampiry…
- Skończ mi o tym gadać i lepiej zacznij mnie wtajemniczać w
to co wy, nocni łowcy robicie… jak żyjecie – zażądałam, zatrzymując się na
środku korytarza.
- Po co? Do czego Ci to potrzebne?
- Jeśli mam być łowcą...
- Już nim jesteś - przypomniał mi.
- Dobra, dobra. Nie odwracaj kota ogonem.
Obiecałeś mi, że gdy wypocznę, odpowiesz mi na moje pytania.
- Pamięć to Ty masz świetną - odparł z
westchnieniem. - Co chcesz wiedzieć konkretnie?
- Najlepiej wszystko.
- Okej... Więc my, łowcy powstaliśmy
wkrótce po tym kiedy pojawiły się wampiry, czyli nasz gatunek jest równie
stary, co ich. Jego założycielem jest Adalbert, który według naszej teorii
zamienił Cię w pół wampira, w pół anioła zanim się urodziłaś, lub któreś z
Twoich rodziców ma w sobie geny i łowcy i wampa i poprosili aby zrobiono z
Ciebie mieszańca.
- Że co? – zapytała zaskoczona.
- Pytania po wszystkim… - przymknęłam się
i słuchałam dalej. - Więc w naszej krwi, według legendy, płynie krew Zeusa.
Jesteśmy dzięki temu bardzo silni i jako jedyni potrafimy pokonać ostrozębnych
i demony, lecz tak samo jak i oni, musimy przejść przemianę i jesteśmy dzięki
temu nieśmiertelni, ale to wszystko już wiesz. Tylko Adalbert może rzucić czar
nieśmiertelności lub ten, kto to potrafi, a jest ich bardzo niewielu w naszym
środowisku
- Czary… To brzmi tak niesensownie…
- Ale jednak istnieją i mają się dobrze –
Louis pokręcił oczami. – Gdyby nie one, nas by tu nie było.
- Kiedy Cię przemieniono?
- Dawno.
- A konkretniej?
- Z jakieś trzydzieści lat temu. Miałem
wtedy dwadzieścia lat.
- Powiedz mi o tym więcej – poprosiłam,
siadając na ziemi, opierając się plecami o ścianę. Louis dołączył do mnie kilka
sekund później i zaczął mówić dalej.
- Naszą przemianę musi przeprowadzić ktoś
doświadczony, gdyż w innym przypadku możemy umrzeć. Mnie zamieniła Grace, co ją
bardzo osłabiło.
- Dlaczego?
- Używanie tak potężnych i silnych mocy
jest naprawdę niebezpieczne. Podziwiam ją, że poświęciła mi swoje życie, by
uczynić mnie nieśmiertelnym. Ja nie miałbym tyle odwagi, choć do tchórzliwych
nie należę. To niesamowita kobieta, choć się nie lubimy.
- Mogła zginąć?
- Tak… To wysysa z nasz wszelkie siły
jakie w sobie mamy i energię. Uczenie się takich rzeczy jest równie męczące,
ale każdy łowca musi to przejść w trakcie szkolenia.
- Potrafisz coś wyczarować?
- Harrym Potterem to ja nie jest – Louis
prychnął. – Kilka rzeczy potrafię zrobić, ale nie będę się tym chwalił.
- To kontynuuj – zachęciłam go.
- Łowcy są rasowymi zabójcami, ale to też
wiesz. Ludzi chronimy, a odmieńców się pozbywamy.
-
To wasze motto? – strzeliłam z krzywym uśmiechem, który po chwili Louis
odwzajemnił.
- Nie, ale natomiast przed bitwą się
modlimy.
- Wierzycie w Boga?
- To nasz Pan i władca. Od dziecka kazano
nam go wielbić i co wieczór musiałem odmawiać pacierz, ale teraz już tego nie
robię.
- Czemu?
- Modlitwa jest dla cieniasów, takich jak
Mike, bo on na świętoszka mi akurat wygląda – powiedział, a ja go ze śmiechem
pacnęłam w ramię dłonią.
- A ty zawsze musisz być taki złośliwy,
co?
- Co zrobisz, nic nie zrobisz – puścił mi
oczko.
- Więc… U wampirów z modlitwą jest
odwrotnie? Oni przecież wierzą w potępionych, tak? Bóg to zło, a piekło to
niebo?
- Coś w stylu. I tak każdy z nas trafi do
piekła, no chyba, że zahaczymy po drodze o czyściec.
- Opowiadaj dalej.
- Naprawdę Cię to tak interesuje? –
pokiwałam głową, uśmiechając się lekko. – No dobrze… Na czym skończyłem?
- Na tym, że jesteście rasowymi zabójcami.
- No tak... Tak naprawdę tylko dlatego
żyjemy. Dla zabijania i oczyszczenia ludzkości z dziwolągów. Chronimy
śmiertelników, ratujemy takich jak Ty i tak w kółko. Nie wiem co ubzdurały
sobie wampiry, ale my chcemy tylko, by na świecie było normalnie. To oni
wyrządzają liczne szkody.
- Jak wyglądają początki łowców?
- Najpierw zapoznajemy go z szefem, a po
pewnym czasie adaptacji zaczynamy go trenować, uczyć walki z wampirami i z tymi
różnymi, a na końcu zostaje to najtrudniejsze.
- Czary.
- Tak, ale i nie każdy z nasz potrafi
wyszkolić się w tej dziedzinie. Nieliczni mają taką zdolność, tak jak Gisel czy
ja, ale przy niej jestem do niczego.
- A co jest po nauce czarów?
- Misje i bitwy, czyli to
najprzyjemniejsze.
- Najprzyjemniejsze? - wykrztusiłam.
- Kiedyś to zrozumiesz. Na początku też
miałem takie nastawienie do tego wszystkiego, ale zobaczysz, że życie łowcy nie
jest takie złe. Czasem nawet mamy imprezy, te bardziej szalone po wygranych
walkach.
- Nie chcę znać szczegółów - parsknęłam
śmiechem. - A macie przynajmniej alkohol?
- Leje się litrami - Louis uśmiechnął się
szeroko. - Ale zobaczysz to sama.
- Z pewnością.
- Chcesz coś jeszcze wiedzieć? Pytaj póki
masz czas, bo potem zacznie się szkolenie.
- Każdy musi przejść przemianę?
- Bez wyjątku - potwierdził. - Nigdy nie
widziałem śmiertelnego łowcy.
- A jak to będzie w moim przypadku, gdy
jestem mieszańcem?
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Ale się
dowiem, bo trzeba zamienić Cię najlepiej za kilka dni, choć pewnie się to
przedłuży.
- Ale to chyba nie boli tak bardzo, jak
mówiłeś mi to wcześniej?
- Zależy od człowieka, ale przy Tobie
spodziewałbym się tego najgorszego.
- Podniosłeś mnie na duchu, nie powiem...
- jęknęłam.
- A co chciałabyś usłyszeć? Że wszystko
będzie dobrze i potrzymam Cię za rączkę?
- To już wolę to pierwsze.
- Brawo – zaśmiał się.
- Ile trwa wyszkalanie łowcy?
- Kilka dni. To krótki proces. Nim się
obejrzysz, będziesz się uczyła czarów.
- A kto mnie będzie szkolił?
- Mogę ja, ale i tak będę wymagający, a z
magią zapozna Cię z kolei nasz szef.
- Dlaczego Grace nazywacie swoim szefem?
- Bo… sam nie wiem – szatyn wzruszył
ramionami. – Jest najstarsza z nas wszystkich i najbardziej doświadczona.
Zresztą… ja jej nie nazywam swoim szefem, nie chcę zniżać do tego poziomu –
parsknęłam śmiechem.
- Louis… - chłopak spojrzał się na mnie
pytająco. – Jeśli na przykład, chciałabym zostać stu procentową łowczynią… Co
się stanie z moim wewnętrznym wampirem?
- Chcesz to naprawdę usłyszeć? – odparł
grobowym tonem.
- Chyba to zniosę – odparłam obojętnie.
- Aby stać się prawdziwym łowcą z krwi i
kości… musiałbym zabić Twojego wewnętrznego wampira, czyli i w tym połowę
Ciebie.
- C… Co?
- Będę musiał Cię zabić, Lily, abyś była
jedną z nas.
***********************
Bum! Kto się spodziewał takiego zakończenia? :D Podoba się wam? :D Uprzedzam was... To dopiero początek wrażeń xd Najlepsze rozdziały jeszcze są przed nami :D
Teraz krótkie info co do komentarzy :D
Kochani, nie wiem czy to kwestia wakacji, które jeszcze trwają, czy po prostu te opowiadanie jest słabe i nie mieści się w waszych wytycznych :P Miałam nadzieję, że taka wersja Louisa się wam spodoba i podpadnie do gustu, ale chyba najwyraźniej się pomyliłam i nie znam się na tym xD Zastanawiam się nad tymczasowym zawieszeniem bloga, ale jeszcze nic nie jest pewne... Póki co jestem trochę zawiedziona ilością komentarzy, bo myślałam, że blog musi się rozkręcić, ale... już nic nie wiem, serio. Kochani, komentujcie, o to was tylko proszę, bo to dla mnie dużo znaczy. Jeśli ktoś czytał Angry mojego autorstwa, to będzie wiedział, dlaczego tak bardzo proszę was o komentowanie ;)
16 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
K.
Nie zawieszaj bloga!
OdpowiedzUsuńTaki Lou jest świetny <33
<3 nExT
OdpowiedzUsuńLou jest świetny !!
Pizsz dalej i nie zawieszaj <33
Cudowny rozdział. Ja zakochałam się w takiej wersji Lou jest ttaki tajemniczy. Cudowne. Nie zawieszam bloga :( kocham go czytać.
OdpowiedzUsuńKocham <<33
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj, jest fajne ;)
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj plizz...jest super
OdpowiedzUsuńNie pliss ni zawieszaj bloga est swietny najwyraźniej inni nie doceniaja twojej pracy :*
OdpowiedzUsuńA co do rozdzialu jest PER-FECT, ale że Lou ma ją zabić?!
Czekam na nexta :*
( A co do Angry to ja nadal czekam na zaproszenie :) )
Nie zawieszaj błagam !! Ten Louis jest super i czekam aż się to rozkręci!!!
OdpowiedzUsuńNienawidzę wampirów i tych bzdetów, jednak ten blog strasznie przypadł mi do gustu. Czekam na kolejny rozdział i nie zawieszaj. Xoxo
OdpowiedzUsuńSwietny ♡♡♡♥♥♥
OdpowiedzUsuńAle nie zawieszaj bloga. :*
Jak zawiesisz bloga to cię chyba ukatrupie :*
OdpowiedzUsuńPisz dalej ! To jest naprawdę świetne !!!!
Love it !
Zajebiste !
OdpowiedzUsuńnie zawieszaj bloga !
kocham go !
jak go znalazłam to przeczytałam wszystkie rozdziały jakie były wtedy . czytałam do 4 rano, ale się opłacało bo jest świetny !!! <3 <3
Ja też się popłakałam, nawet w kilku momentach. Kocham go ♥♥
UsuńCzekam na next !!!
OdpowiedzUsuńCudo, cudo, cudo! Ta końcówka! Lou musi zabić Lily?! O fucken!
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj bloga! Boja się zawieszę! ~M.
Jeśli zawiesisz bloga znajdę ci i będę błagać byś go pisała dalej. :)
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty. :D
Rozdział świetny, a najlepsze zakończenie ♥
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj bloga bo on jest najciekawszym jakiego dotychczas czytałam :)
Louis jest wspaniały ♥ kocham jego i jego tajemniczość :*
Nie zawieszaj bloga, jest świetny
OdpowiedzUsuń*.* SZYBKO NEXT <3
OdpowiedzUsuń*o* super
OdpowiedzUsuńKocham to, nie zawieszaj. Jest to zajebiste
Nie zawieszaj bloga jest boski tylko czekam na następne rozdziały. :3
OdpowiedzUsuńHAhahH,ty to umiesz rozbawic hahahah. Sama kurwa slaba jestes,to jest najleeepsze *-*
OdpowiedzUsuń(pomijajac o Maliku xD)
dalej pisz i nie gadaj! :*
Jejku to jest takie diqhdksjhdhljkhfjdlsgf
OdpowiedzUsuń*_*
Awwww
Uwielbiam Lily Collins xD
Świetne ff <3
Zapraszam do mnie
http://unconditional-ff-5sos.blogspot.com/
Przez takie świetne blogi mam małą załamkę xd Nie mam czasu na czytanie, a to opowiadanie jest naprawdę cudne! Nie dopatrzyłam się błędów, a nawet jakby jakiś był, to człowiek jest tak zaczytany, że go nie zauważy! Nic tylko bić brawa <3 To jest takie dbvdhafdbd XD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://you-are-dead-anyway.blogspot.com/
Błagam niie zawieszaj bloga! Jest jednym, nielicznym z najlepszych :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest świetny <333
OdpowiedzUsuń