sobota, 2 maja 2015

3 Generation - Eight.

Z drżącym oddechem weszłam do pokoju, otoczona mocnymi ramionami Louis’a, który napierał na moje usta swoimi wargami z potężną siłą. Trzęsącymi rękoma zdjęłam jego skórzaną kurtkę, dotykając dłońmi chwilę później jego bicepsów. Były miękkie i ciepłe w dotyku.
- Och Lily, wyglądasz w tej tunice nieziemsko – westchnął w moje usta i jego dłonie wkradły się pod nią, macając mój tyłek bez skrępowania. Zajęczałam, przylegając do niego mocniej. Poczułam jego podnieconą erekcję pomiędzy udami. – Ale jeszcze lepiej wyglądasz bez niej – warknął i ją ze mnie zdjął w efekcie zostałam w samej bieliźnie i trampkach, które jakoś udało mi się zrzucić ze stóp. Przez jego pełen gorąca wzrok, którym skanował moje ciało zarumieniłam się na głęboką czerwień i przygryzłam dolną wargę. – Kocham Cię, Lily – rzekł podnosząc mój podbródek tak, bym nie spuszczała z niego wzroku.
- Wiem – uśmiechnęłam się lekko i zabrałam za zdejmowanie jego ubrań w pośpiechu. Moje podbrzusze zaciskało się co chwilę, dając mi do zrozumienia, że potrzebuje ono natychmiastowej uwagi. Skurcze były nie do zniesienia, a na język cisnęły mi się głośne jęki, które z trudem w sobie tłumiłam.
- Kurwa, potrzebuję Cię – warknął głosem pełnym erotyzmu i powalił mnie na łóżko, na które spadłam z łoskotem. Po chwili Lou w samych bokserkach tkwił nade mną, całując moje ciało i pozbywając bielizny.
- Och Louis… - szepnęłam, wyginając się lekko w łuk, gdy przyjemne prądy przebiegły po moim kręgosłupie.
- Wiesz jaka myśl przyszła mi do głowy, gdy Cię ujrzałem po raz pierwszy? – pokręciłam głową, patrząc na niego, jak muska ustami moje piersi, denerwująco omijając sutki. – Że musisz być zajebista w łóżku – zaśmiałam się. – Nie przeliczyłem się – odparł, sunąc ustami w dół mojego brzucha.
- Louis… - sapnęłam, obserwując jego poczynania.
- Maleńka, uwielbiam Cię oglądać, gdy mnie błagasz – mruknął zajęty ściąganiem moich czerwonych fig zębami. Zadrżałam, gdy „przypadkowo” potarł nosem o mój wzgórek i wciągnęłam gwałtownie powietrze. – Jesteś taka piękna – skomentował, oblatując wzrokiem moje ciało. Zarumieniłam się i chwytając go za włosy, przyciągnęłam jego twarz do swojej, namiętnie napastując jego usta. Wtargnęłam językiem do jego warg, gdy moje dłonie zdjęły bokserki.
- Musimy uważać – szepnęłam, przerywając pocałunek.
- Dlaczego? – spytał, nadstawiając penisa przed moje wejście. Jego główka delikatnie pocierała moją kobiecość. Moja wilgoć nasiliła się.
- A jeśli zajdę w ciążę? – odpowiedziałam mu pytaniem. Louis spojrzał na mnie rozbawiony.
- Nie przerabialiśmy już tego tematu? – i wtedy we mnie wszedł. Jęknęłam, zastygając w bezruchu.
- Przerabialiśmy – potwierdziłam, patrząc na niego pod osłoną rozkoszy.
- No właśnie – uśmiechnął się złośliwie chwytając dłońmi moje biodra i zaczął się we mnie głęboko wsuwać.
- Louis! – sapnęłam, odchylając głowę do tyłu. Nie minęła chwila, a poczułam na swojej odsłoniętej szyi jego usta, które gorącą ją pieściły ssąc mocno jej tętnice. – Delikatniej, nocny łowco – zaśmiałam się, wbijając palce w jego talię.
- Wypieprzę Cię jak nocny łowca – zawarczał, a moje serce o mało nie wyskoczyło na dźwięk tych słów. W tym samym momencie przyśpieszył swoje ruchy, które stały się stanowcze i pełne determinacji.
- O Boże! – krzyknęłam cicho, szamocząc się lekko pod nim. Przyjemność była ogromna. Rozpierała ona moje ciało. Zacisnęłam nogi wokół jego bioder, delikatnie podnosząc się do góry. O dziwo Louis pchnął mnie z powrotem do pozycji leżącej, biorąc w jedną ze swoich dłoni pukiel moich włosów. Jęknęłam donośnie, gdy mnie za nie pociągnął i wbił się potężnie swoim penisem do mojego środka.
- Będzie mocno, ostro i obezwładniająco – każde słowo zaakcentował głębokim pchnięciem.
Uprawianie seksu z Louisem było… niczym sport ekstremalny. W szczególności, gdy stawał się napalony. I Boże, jak on we mnie się poruszał!
I w końcu doszłam, wiotczejąc w jego ramionach niczym makaron, a z ust wylatywały jęki stłumione przez całujące usta Louis’a.
- Louis! – krzyknęłam, mocno wtulając się w jego rozgrzaną klatkę piersiową. Z trudem łapałam oddech, orgazm był tak intensywny.
- Lily! – również krzyknął, wpijając się namiętnie w moje wargi i wytrysnął w moje wnętrze, napinając przy tym wszystkie swoje mięśnie.
- Ciszej tam zboczeńcy! – zza drzwi usłyszałam głośny wrzask Avy. Spojrzałam na Louis’a i równocześnie wybuchliśmy śmiechem.
- Ava zawsze potrafi zepsuć chwile – westchnęłam.
- Słyszałam to, suczo! Za karę nie dostaniesz obiadu!

***

- Czy wy naprawdę czasem nie potraficie być ciszej? Swoimi jękami zagłuszacie moje cholerne niemyślenie! – jęknęła zdesperowana Ava, leżąc totalnie rozwalona na moim łóżku i obserwując mnie, jak szykuję się do swojej randki z Lou. Zauważyłam, że odkąd przeszłam przemianę stałam się bardziej… odważna w ubiorze? Chyba tak to mogłam nazwać. Już nie wstydziłam się założyć czegoś krótkiego, prześwitującego bądź na ogromnym obcasie… Choć do tego nadal nie byłam przekonana. – Lily, misiaczku, czy ja dobrze widzę i naprawdę zakładasz skórzaną sukienkę?!
- Zaraz się kurwa przebiorę – warknęłam pod nosem, obciągając skórzany materiał mojej „kreacji” na dzisiejszy wieczór.
- Boże, wyglądasz jak mini klon mnie! – pisnęła podekscytowana.
- Do Ciebie jeszcze dużo mi brakuje – parsknęłam śmiechem.
- Gdybym pofarbowała Twoje włosy na czarno i…
- Nawet o tym nie myśl, Ava – spojrzałam na nią ostrzegawczo.
- Okay, wycofuję się – Ava tylko się zaśmiała. – Uważajcie z Louis’em – raptownie zmieniła temat, a jej mina spoważniała.
 - Spokojnie, tym razem jak spróbują mnie zabić, będą potrzebowali czegoś więcej, niż kołka – posłałam jej kwaśny uśmiech.
- Mówię poważnie, misiaczku. Twoje ciało jeszcze nie jest zregenerowane po przemianie. Mogą wystąpić komplikacje.
- Jakie komplikacje? – przerwałam spinanie swoich włosów i spojrzałam na nią zmartwiona.
- Grace nic Ci nie mówiła? – pokręciłam powoli głową. – Mogą pojawić się złudzenia, dość obfite krwawienia… omdlenia i nudności.
- Też to miałaś? – spytałam ją.
- Oj tak. I to mocno… Louis zresztą też. Myślał, że… Eleanor wróciła – odparła niepewnie, zerkając na mnie. Zacisnęłam usta w wąską linię, nie chcąc tego komentować. Nadal nie mogłam jej strawić, choć już nie żyła. Och, to może dlatego, że wbiła mi kołek w serce?! – Mam nadzieję, że to Ciebie nie spotka.
- Ile to trwa?
- Do kilku dni. W tym czasie lepiej zostać w jednym miejscu, bo można oszaleć – powiedziała obojętnym tonem.
- Poradzę sobie – rzekłam pewnie.
- Wiem.

***

- Dziwnie jest z Tobą chodzić na randki, wiesz? – zagadnęłam Louis’a, pijąc ciepłą kawę z tofii, którą dla mnie Lou zrobił.
- Dlaczego? – Tomlinson lekko się uśmiechnął.
- Taki nocny łowca jak ty? – parsknęłam śmiechem.
- Zdarza mi się być dosyć romantycznym – odparł przeskakując zwinnie przez ladę. Miło było, że lokal był pusty. Lubiłam mieć zachowaną prywatną pomiędzy mną, a Lou. W końcu mieliśmy być małżeństwem. Mimo tego, nadal nie znałam Louis’a tak na wylot. Na dobrą sprawę nie wiedziałam o nim sporo rzeczy.
- Jakie były Twoje siostry? – spytałam nie wiedząc, czy dobrze robię. Louis trochę posmutniał, ale starał się tego nie pokazywać.
- Strasznie urocze, gadatliwe i wyjątkowo dojrzałe jak na swój młody wiek – odparł, siadając obok mnie na ladzie. – Nawet nie wiesz jak przez pierwsze tygodnie brakowało mi ich trajkotania – dodał ze śmiechem.
- Zawsze chciałam mieć siostrę… Nie lubiłam bycia jedynaczką – powiedziałam. – Nie raz wyobrażałam sobie jako starszą siostrę, pouczającą swoją młodszą albo odganiającą od niej parszywych dupków – parsknęłam śmiechem.
- No tak, tym zajmuję się ja – Lou uśmiechnął się złośliwie. – Jak się czujesz?
- Dobrze – rzekłam. – A co?
- Głupio mi o to pytać, ale czy robiłaś test ciążowy?

O cholera, kompletnie zapomniałam!

- Nie – przygryzłam dolną wargę. – Wyleciało mi to z głowy, przepraszam.
- Chciałbym mieć pewność.
- Ja też – zgodziłam się z nim. Niby podchodziłam do tej sprawy z dzieckiem na luzie, ale gdyby tak głębiej o tym pomyśleć… Mieć takiego maluszka w wieku niespełna dwudziestu lat? Czy to nie oby ciut za wcześnie? – Poza tym… Co byś zrobił, gdyby urodziły się bliźniaki?
- Dla mnie nic nowego, jestem do nich przyzwyczajony – powiedział z uśmiechem. – Chociaż wolałbym jedno na początek, by od razu nie wypuszczać się na głęboką wodę.
- Prawda – pokiwałam głową.
- Lily, dlaczego po Twoich nogach spływa krew? – zapytał, poważniejąc raptownie. Spojrzałam automatycznie w tamto miejsce. Cholera, ciurkiem po moich łydkach sączyła się krew. Na sto procent byłam pewna, że nie dostałam okresu, bo skończył mi się jeszcze przed przemianą…
- Kurwa – skomentowałam, totalnie nie wiedząc co ze sobą począć.
- Musimy iść do łazienki – Louis zeskoczył z lady, biorąc mnie na ręce i pognał do toalety. Odebrało mi mowę. Nie wiem co za tym stało. Byłam w głębokim szoku. Louis posadził mnie na sedesie, zdejmując moją skórzaną kurtkę. – Muszę ją podwinąć… - mruknął, do połowy podnosząc moją sukienkę. – O w mordę – warknął, blednąc na twarzy.
- Co jest? – zapytałam słabo.
- Masz w brzuchu dziurę wielkości piłki do ping ponga – przełknął głośno ślinę. Załkałam, gdy delikatnie dotknął jej palcami. – Cholera, nie wiedziałem, że u Ciebie te komplikacje będą aż tak mocne…
- Słabo mi Lou – mruknęłam niewyraźnie, raptownie czując się strasznie zmęczona. Oczy same mi się zamykały.
- Nie, Lily, nie zamykaj oczy! – krzyknął, a jego oczy wyrażały strach. Pierwszy raz widziałam go przerażonego.
- Lou… - zakasłałam. Poczułam w swoich ustach metaliczny i gorzki smak.

Kurwa, to też była krew!

- Ja pierdole – Louis w błyskawicznym tempie ubrał mnie z powrotem i tylnym wejściem opuściliśmy Groov, lecz ja byłam już nie świadoma. Przed moimi oczami zawitała ciemność.

***

Moje ciało było całe zdrętwiałe. Czułam tylko jak moje serce mocno bije, głowa pulsuje od bólu, a krew krąży jak szalona po moich kończynach. Wokół siebie słyszałam ciche pikanie jakiegoś sprzętu. Z trudem uniosłam powieki do góry i od razu poraziła mnie jasność lampy. Jęknęłam, krzywiąc się przez światło, które raziło moje oczy.
- Lily? – ktoś wymruczał zaspanym głosem, gasząc lampę. Zamrugałam kilka razy, aż w końcu moje oczy nabrały ostrości. Obok mnie siedziała Ava, która sennym wzrokiem spostrzegła, że się obudziłam. – Nareszcie, misiaczku! – powiedziała trochę głośniej, ale to wystarczyło, by wzdłuż mojej głowy przeszedł mocny prąd.
- Ciszej, proszę Cię – szepnęłam łamliwym głosem, rozglądając się wokół siebie. Leżałam w dziale szpitalnym i byłam przyczepiona do jakiegoś cholernego ustrojstwa. – A to po co? – wskazałam na sprzęt.
- No bo… byłaś w stanie krytycznym.
- Jak bardzo? – przełknęłam głośno ślinę.
- Twoje serce przestało bić, Lily. Adalbert i Grace ledwo Cię uratowali. Gdyby nie zwłoczna reakcja Lou… wykrwawiłabyś się na śmierć. Nie chciałabyś widzieć tego, co my wszystko oglądaliśmy z boku.
- Czemu nic nie pamiętam? – spytałam, delikatnie podnosząc się do góry.
- Leż! – Ava powstrzymała mnie od tego pomysłu i z powrotem ułożyła płasko na szpitalnym łóżku. – Byłaś nieprzytomna. Grace nawet zastanawiała się, czy nie wprowadzić Cię w stan śpiączki farmakologicznej, ale… ja i Louis zaoponowaliśmy.
- Gdzie jest Lou? – ponownie zapytałam zdając sobie sprawę, że go nie było.
- Jest na patrolu razem z Liamem i Harrym. Demony ponownie pojawiły się w mieście. To już jakiś znak – odparła, poprawiając moją poduszkę. – A ty powinnaś odpoczywać.
- Nie, ja…
- Poważnie, o mało nie zginęłaś i chyba Louis by mnie zabił, gdybym wypuściła Cię w takim stanie – prychnęła. – Za kilka dni będzie okay.
- Dlaczego zawsze mnie spotyka takie gówno? – parsknęłam ironicznie.
- Po prostu… Twoja krew nigdy nie będzie taka sama jak nasza. Owszem, jesteś nocnym łowcą, ale zawsze w namiastce będziesz mieszańcem – pokiwałam tylko głową. Raptownie przypomniałam sobie o czymś.
- Ava? – spojrzała na mnie pytająco. – Mogłabyś mi… pomóc?
- Jak?
- Czy jest możliwe to, abym była w ciąży?



 *************************
No to tak :3 Niedługo będzie trzeba już kończyć dzieje Lily i Louis'a. Jak myślicie, skończą dobrze czy źle? :o

39 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ <3

Komentujcie <3 

K.