Niemal cały wieczór spędziłam sama przed kominkiem,
wgapiając się pusto w ogień i nie mogąc uwierzyć w to, co miało miejsce… Byłam
demonem, który był połączony więzią z Eleanor… Nie mogłam już tego przełknąć.
To było zbyt trudne i nie do pomyślenia.
W tym momencie właśnie wszystko się spierdoliło. Nie dość,
że Arren wrócił do Miasta Śmierci, to i szaleńcza ex Louisa, która chciała mnie
torturować. Gorzej być chyba nie mogło, do cholery!
- Lily? – odwróciłam się na dźwięk swojego imienia. Louis
stał w wejściu do salonu z dwoma, parującymi kubkami. Poklepałam zachęcająco
miejsce obok siebie, uśmiechając się w wymuszony sposób. Louis to zrobił i
wręczył jeden kubek, jak się później okazało z gorącą czekoladą.
- Dzięki – cmoknęłam go w policzek i oparłam głowę o jego
ramię. – Jestem tak zmęczona, że nie mam nawet siły na myślenie.
- Ty nigdy nie masz na to siły, maleńka – parsknęłam
śmiechem, biorąc mały łyk czekolady. – Zresztą, też jestem zmęczony. Mam ochotę
walnąć się na łóżko i od razu zasnąć.
- To był długi dzień – westchnęłam, w końcu kładąc się na
jego kolanach a kubek postawiłam na stole.
- Tak – Louis też odłożył kubek i jego palce zaczęły się
bawić moimi włosami. – Jest pierwszy dzień świąt, a my jesteśmy podłamani.
- Nie na co dzień widzi się ex swojego chłopaka, która chce
mi Cię zabrać – burknęłam, a Louis o dziwo się zaśmiał. Spojrzałam na niego
zdezorientowana. – Czy to jest według Ciebie śmieszne?
- Lily Anderson, ty jesteś nadzwyczajne świecie zazdrosna! –
śmieje się ponownie.
Czy ja byłam zazdrosna? Naprawdę tak uważał? I przede
wszystkim : miałam prawo być o niego zazdrosna! Wiele dziewczyn się śliniło na
jego widok, każdy w Mieście Śmierci go znał… Ja byłam tylko mieszańcem i jego
dziewczyną.
- Nie w tym rzecz, Lou… - kręcę głową, podnosząc się. – Mam
wrażenie, że… teraz będzie inaczej.
- Jak inaczej? – spytał, marszcząc czoło.
- Jestem połączona więzią z Eleanor! Ona poniekąd teraz jest
w połowie mną, a ja w drugiej połowie nią. Zrobi wszystko, aby mnie zniszczyć i
mieć Cię dla Ciebie. A ja… nie mogę nic z tym zrobić. Jak mam Cię pocałować z
myślą, że ona to też poczuje? Jak mam się z Tobą kochać, gdy ona odczuje każdy
z tego bodziec? – do moich oczu napłynęły łzy. – Teraz poniekąd nie mogę Cię
mieć tylko dla siebie…
- Cśśś… - Louis uciszył mnie pocałunkiem, kładąc dłoń na
moim policzku. – Ona nigdy nie będzie Tobą, nigdy – szepcze w moje usta
ochryple i jeszcze raz mnie całuje. – Jesteście tylko połączone ciałem, nie
uczuciami i myślami. To co jest między nami, jest bezpieczne, maleńka –
uśmiecha się pod nosem smutno. – Coś wymyślimy, aby pozbyć się Eleanor.
- Musicie mnie zabić, by ją zlikwidować i tego nie zmienisz –
mruknęłam, cicho szlochając.
- Lily…
- Nie, Louis. Przyszedł na to czas – przerwałam mu, kładąc
palec na jego malinowych wargach. – Wiedziałeś, że przyjdzie dzień, w którym
będziecie musieli dokończyć moją przemianę.
- Nie wiesz, co mówisz – muska moje palce wargami. – Chcę
byś była jedną z nas, ale patrzenie na to, jak cierpisz… byłoby dla mnie nie do
wytrzymania. Nie mogę tego zrobić, Lily. Wolałbym, abyś była mieszańcem.
- Musimy zabić Eleanor, a to jest jedyne rozwiązanie –
patrzę na niego spod zasłony łez.
- Nie, jedynym rozwiązaniem jest to, że musimy się trzymać
razem, mimo wszystko. Wezmę urlop, będę przy Tobie – chwycił mój podbródek, bo
spuściłam wzrok. – I nie płacz, nie lubię gdy to robisz.
- Mam już dosyć, Louis, to mnie przerasta. Boję się, że my
tego nie…
- Nawet tak nie mów – wtrącił mi się w zdanie, ponownie mnie
całując, tym razem gwałtowniej i namiętniej, jakby chciał mi udowodnić, że nie
mam racji. – Kocham Cię i nasze uczucie jest większe, niż jakaś tam Calder albo
Twój despotyczny pseudo ojciec. Jesteś dla mnie najważniejsza, moja Lily…
Obiecuję Ci, że jak będzie po wszystkim, będzie między nami idealnie…
- Nie, Louis… - zaprzeczyłam. – Póki ona jest w tym mieście,
nic nie będzie idealne.
- Zrozum, że ona Cię prowokuje jedną ze swoich gierek, nie
możesz się poddać – Louis chwyta mnie za ramiona. – Jesteś pierwszą dziewczyną,
na której mi tak zależy po śmierci matki i nie zamierzam z Ciebie tak łatwo
zrezygnować. Ją już straciłem, siostry też, ale o tym, że Ciebie ma przy mnie
nie być, to nawet mowy nie ma – i
zamknął moje usta w najbardziej gorącym pocałunku, jakim mnie obdarzył.
I na tym się nie skończyło.
Jego dotyk na moim ciele sprawiał, że szalałam w środku z
podniecenia. Delikatnie muskał moją skórę ustami i rękoma, traktując ją z
chwałą. Język Louisa przejechał po mojej dolnej wardze, prosząc o wejście do
środka. Pozwoliłam mu na to bez wahania. W między czasie wkradłam się dłońmi
pod jego koszulkę i badałam umięśniony tors, a on zdjął ze mnie góralski
sweterek, który miałam na sobie i następnie zabrał się za koszulkę.
- Louis, nie tutaj… - śmieję się cicho, a on znowu ucisza
mnie moją ulubioną czynnością.
- Nie ma w krypcie nikogo. Są na całonocnym patrolu –
wyszeptał, gdy powalił mnie na plecy i przyssał się do szyi.
- Nawet waszych gości? – mówię z trudem przyciskając jego
głowę do siebie.
- Nie ma ich od wczoraj. Wyjechali od razu po otwieraniu
prezentów z tego co wiem – szepcze, opuszczając, przenosząc się na mój dekolt,
który drażnił liźnięciami języka i cnotliwymi całusami. Poruszyłam się pod nim,
ocierając biodrami o jego jak się okazało, spore już wybrzuszenie.
- Tak szybko? Co my wtedy robiliśmy, że tego nie zauważyłam?
– pytam, zdzierając z niego koszulkę i automatycznie owinęłam nogami jego
tułów.
- Wiesz, byłem zajęty rozpakowywaniem swojego prezentu –
zerknął na mnie z zadziornym uśmiechem. Ja też się uśmiechnęłam, przymykając
oczy. Jego usta sunęły po mojej skórze, nie zaniedbując nawet jej ani jednego
skrawka. Ja natomiast dłońmi dryfowałam po jego gładkich plecach, wbijając w
nie mocniej swoje palce, gdy gwałtownie zszedł na mój brzuch.
- Louis… - jęknęłam, oddychając donośniej.
- Jesteś taka idealna… I moja… - Louis zerkając na mnie,
chwycił w zęby krawędź moich czarnych leginsów i zwinnie je ze mnie zdjął.
Louis rzucił je tam, gdzie była koszulka i wyprostował się, oglądając mnie w
całości. Zarumieniłam się, wyprężając specjalnie swoje ciało, na co mruknął z
uznaniem. – Prowokujesz? – podnosi zagadkowo brew.
- Zawsze – uśmiecham się zadziornie i siadam, by dosięgnąć
do jego zapięcia spodni. Przygryzając dolną wargę i patrząc w jego
hipnotyzujące oczy, odpięłam dwa guzik od jego czarnych spodni i zsunęłam je z
jego bioder. Czasami myślałam sobie, jak Bóg dać mi tak cudowną i dobrze
wyposażoną osobę… Louis był niesamowity pod względem osobowości, charakteru i
był Bogiem seksu. Inni mogli mu tylko zazdrościć takiego „sprzętu” i talentu do
doprowadzania do szału.
Zdjęłam dolną odzież Lou z niego, po czym uklękłam przed
nim, by być z nim na równi. Louis pochylił się i zaatakował moje wargi z tak
dużą żarliwością, na jaką było go stać. Objęłam go ściśle ramionami, a on
przyciągnął mnie do siebie, przez co przylegałam bezpośrednio do niego i jego
rozgrzanego torsu. Louis delikatnie pchnął mnie na podłogę okrytą puchowym
dywanem i sięgnął po coś do swoich spodni i położył niedaleko nas.
- Zaplanowałeś to? – zapytałam go, a on w odpowiedzi
pocałował mnie lekko, wkradając się dłońmi pod moje plecy i odpiął mój czarny,
satynowy stanik.
- Ile jeszcze takiej seksownej bielizny masz przede mną
schowane w szafie? – odpowiada pytaniem, zsuwając ramiączka z moich ramion i po
staniku nie było nawet śladu. Zadrżałam z zimna, które nad nami panowało, mimo
kominka tuż obok.
- Trochę się tego
znajdzie, Panie Tomlinson – mruczę, czepiając się jego włosów jak lejcy.
- Przypominaj mi, abym sprzątał Twój pokój – zaśmialiśmy się
głośno i ponownie złączyliśmy wargi, gdy jego duże, męskie dłonie bawiły się
moimi piersiami. Sapnęłam głośno, ponownie się wyginając pod nim i pragnąc
jeszcze bliższego dotyku. Przy tym moje biedne serce dostawało palpitacji.
- Lou… - jęczę w jego usta, przez co czuję jak jego członek
spoczywający na moim biodrze, robi się twardszy, a obcisłe bokserki go męczą.
Uwalniam więc go od tej niepotrzebnej nam odzieży.
- Powiedz mi, czego pragniesz, maleńka… - mruczy niskim,
podniecającym tonem i jego jedna dłoń opuszcza moją pierś i kładzie ją w dole
brzucha, niedaleko mojej świętości. Spojrzałam na niego wzrokiem przesyconym
pożądaniem.
- Daj mi siebie, potrzebuję Cię… - z trudem wyduszam z
siebie pod wpływem tego, jak palcami przebiegłam po materiale czarnych fig,
naciskając specjalnie na czułe miejsca. – Boże, Lou… - odchyliłam się do tyłu,
robiąc biodrami małe kółeczka, naśladując ruchy palców mojego chłopaka.
Wyczułam, że Louis się uśmiecha z wyższością. Zmieniam więc z wampirzą
szybkością pozycję, aby nie czuł się nade mną tak dominująco. Louis rozszerzył
na chwile oczy, a potem podnosi się trochę do góry, by bacznie mnie obserwować.
Z uśmiechem zaczęłam igrać z nim z pocałunkami w szyję, wiedząc, że to
uwielbiał. Wyczułam, jak Louis bierze głębszy oddech, a jego ręce zatrzymują
się na moich biodrach, konkretniej na pośladkach, które ugniatał w przyjemny
dla mnie sposób. Obniżyłam się na jego klatkę piersiową, ale najwięcej uwagi
poświęciłam tam temu na dole, co zawsze dawał mi niesamowity szczyt.
Pogłaskałam jego członek pieszczotliwie dłonią przez co zauważyłam, że mięśnie
nóg Louisa się napięły. Uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niego widząc, jak
patrzy na mnie z ogniem w oczach. Uchwyciłam penisa Louisa w dłoni i powoli się
nim zajmowałam, drażniąc go, tak jak to robił ze mną.
Louis nigdy z natury nie był cierpliwym człowiekiem, tym
razem też tak było. Podczas gdy mój język bawił się jego główką, ten pociągał
za moją włosy w stronę swojego przyjaciela.
Tak, byłoby świetnie,
gdybym po skończeniu nie była łysa.
Louis nie pozwolił mi, abym doprowadziła go do orgazmu, choć
widziałam, że był naprawdę blisko po tym, jak bardzo twarda była jego męskość.
Louis wręcz z desperacją przewrócił nas tak, że byłam pod nim i po założeniu
prezerwatywy, wszedł we mnie głęboko i mocno. Krzyknęłam zaskoczona jego
gwałtownością. Miednica Louisa ruszyła pierw powoli, wręcz mnie wkurwiało takie
wolne tempo, choć wchodził we mnie za każdym razem głębiej i głębiej.
- Od kiedy jesteś taki delikatny? – pytam go ironicznie, na
co tylko parska wbija się we mnie po samą nasadę. Syknęłam głośno przez
zaciśnięte zęby, zamykając na chwilę oczy.
- A ty taka niecierpliwa? – mówi, twardo we mnie pchając, co
niemal boli z przyjemności. Szamotam się pod nim, czując ciepło na całym ciele.
Temperatura przynajmniej podskoczyła o jeden, lub dwa stopnie i to było
wyczuwalne.
- Jesteś taka ciasna… Lily… - wyszeptał, biorąc moje usta w
pocałunku i owinął sobie nogi wokół swojego pasa i nieustępliwie we mnie pchał.
– Tego właśnie chciałaś? Bym był dla Ciebie ostry? – powiedział, akcentując
każde słowo mocnym uderzeniem.
- Boże święty… - czuję, jak moje podbrzusze przygotowuje się
do orgazmu, który zbliżał się nieuchronnie szybko.
- Jesteś blisko? – kiwam gorączkowo głową, wychodząc mu
swoimi biodrami naprzeciw, by być bliżej swojego, upragnionego celu. – Tak…
jesteś blisko… czuję, jak się wokół mnie zaciskasz… Przyjemnie, co? Zrób to dla
mnie, maleńka… – niemal szlocham ze szczęścia, gdy zawładną mną paraliżujący
orgazm, przez który zapomniałam o dzisiejszym dniu. Tylko Louis potrafił
doprowadził mnie do tego stanu, co w tej chwili. Louis patrzył na mnie z
uśmiechem i wykonując ostatnie pchnięcie doszedł, zastygając w miejscu i mówiąc
moje imię z przejęciem i sensacją. Przyciągnęłam jego twarz do swojej, całując
z uznaniem krótko, ale na temat.
***
- Tego mi brakowało – mówię, gdy już leżymy w mojej
sypialni, do której przenieśliśmy się w bardzo szybkim tempie. Co jak co, ale
nie chciałam spotkać na swojej drodze Zayn’a, a co gorsza Avy.
- Seksu przy kominku? – śmieje się Lou, pieszczotliwie
gładząc moje udo dłonią. – Czyżbym odkrył Twoją kolejną erotyczną fantazję?
- A ty ich nie masz? – patrzę na niego rozbawiona.
- Nie, wszystkie już spełniłaś – odparł, cmokając mnie
cnotliwie w usta.
- To dla mnie zaszczyt – uśmiecham się lekko.
- Mam nadzieję, że wygoniłem z Twojej głowy poddanie się,
prawda?
- Tak, przejdziemy przez to razem, jak normalna para –
wplatam palce w jego dłoń, czując, że jest na właściwym miejscu.
- Co jak co, ale my nigdy normalni nie byliśmy, Lily – wybuchamy
śmiechem i ponownie całujemy. Po prostu nie mogliśmy przestać tego robić. To
było dla nas jak modlitwa, jak coś świętego.
- Kocham Cię, moja najdroższa – mruczy, przytulając od
siebie opiekuńczo. – Nigdy nie pozwolę na to, aby ta suka Calder Cię skrzywdziła.
Prędzej wyrwę jej te lodowate serce, niż ona Cię dotknie – dodał ze słyszalnym
jadem w głosie.
- Nie mówmy o niej – kręcę głową, kładąc głowę na jego
piersi. – Jest zbyt wspaniale, aby ona mogła to zepsuć.
- Nic nie zepsuje. Mam Ci jeszcze raz udowodnić, że nie
wkroczy między nas? – podnosi zagadkowo brew. Moja wewnętrzna bogini uśmiechnęła
się w duchu, a razem z nią ja. – Mój mały uroczy zbochuch.
- Uwielbiasz to – parskam śmiechem i całuję go namiętnie,
zakańczając między nami rozmowę.
Martwiło mnie jedno,
bo skłamałam przed nim.
Nadal się bałam.
Bałam się, że Eleanor
mi go odbierze, pozbywając mnie po drodze.
**********************************
No taki... Seksowny rozdział :D Takich będzie w tej części trochę więcej, niż w poprzedniej :D
Czy tylko mnie niepokoją obawy Lily co do związku z Louisem? Macie jakieś podejrzenia?
Konto Katie Malik na FB!
Kochani to z właśnie konta przedstawionego powyżej będę dodawała rozdziały na grupie! Zapraszajcie do znajomych, to również będę was informowała! :D
28 komentarzy = Nowy Rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
K.
Swietny ale troszke sie boje ze Lily mu nie powiedziala ze nadal sie boi 😐
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze wie co robi 💑
Lily jest niegrzeczna !!! 😈 moj kochany diabełek...
Super! *-*\Alaa
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE !! Jak zawsze kocham te momenty +18 *.* ale ja tu zboczuszkem nie jestem ;)
OdpowiedzUsuńi ciesze się bo pierwszy komentarz należy do mnie :D
super rozdzial awww przy kominku zrobili to awwww
OdpowiedzUsuńDodawaj więcej +18 bo to jest cudowne :D czekam na nn
OdpowiedzUsuńJeju *,* Cudowny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńZajebisty!
Zajebisty <3
OdpowiedzUsuńBOŻE! Świetny! Pisz dalej pisz dalej pisz daaalej! I niech Lily będzie z nim do końca szczera :D Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńteż mam obawy ;oo
OdpowiedzUsuńczekam na NN ;3
Czekam na next !!!
OdpowiedzUsuńwspaniały zresztą jak zawsze. jak ty to robisz że masz zawsze takie cudowne pomysły. zawsze coś się dzieje i dlatego ten ff jest taki boski. a +18 po prostu mistrzostwo. nie mogę się naczytać twoich blogów. mówiłam już że cię KOCHAM? nie? to już wiesz! jesteś nieasamowita i dziękuję za pomoc dzisiaj i ogólnie za to że jesteś. że mi pomagasz i za to że piszesz <33333
OdpowiedzUsuńP.S. zapraszam do mnie Niall http://how-to-stole-my-heart.blogspot.com/
oraz dziś stworzony tylko dzięki tobie o Zaynie http://alwaysmorethanthis.blogspot.com/
Rozdział świetny tak jak każdy czekam na next
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńAwwww *0*
OdpowiedzUsuńZajebistyyyu!
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńjejku rozdzial gakclsuehehs tyle emocjii biedna Lily szkoda mi jej bo naprawde polubilam ta bohaterke czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńp.s.
OdpowiedzUsuńEl ty dziwko jebana Lou jest Lily a nie twoj
Zajebisty rozdział <3 Mam nadzieje że się na mnie nie obrazisz lecz myślę że Lou i Lily po prostu robią sobie... wiesz. Że oni są ze sobą tylko dla seksu.Tak mi się wydaję ;/ Ale oczywiście to twój blog i ty nim decydujesz a ja tylko wyraziłam swoją opinie. Ale ogólnie to blog i rozdziały wspaniałe :3
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE !
OdpowiedzUsuńŚwietne !
OdpowiedzUsuńZarąbiste !
OdpowiedzUsuńJesze pare i nowy rozdział *.*
OdpowiedzUsuńZajebiście zarąbiste !
OdpowiedzUsuńI nareszcie ostatni kom :D
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuń