niedziela, 28 września 2014

2 Generation - Five.

- Hm… Więc mówisz mi, że chcesz iść do ginekologa, tak? – Ava podnosi zabawnie brew. – Czyżbyś miała dosyć gumek?

Tak, w końcu musiałam poruszyć z kimś ten temat… No bo raczej z Harrym nie mogłam szczerze o tym pogadać, bo od razu cała krypta by o tym wiedziała! Walić takie coś!

- A powiesz mi, że ty je uwielbiasz – wywróciłam oczami, jedząc ciastka, które upiekł Liam. Gdyby takie coś serwował mi na co dzień, byłabym trzy razy większa, niż jestem.
- No nie… ale wydaje mi się, że u mieszańców inaczej to działa – odparła, pijąc kawę ze swojego ukochanego kubka : był on czarny i czaski, a zamiast tradycyjnego ucha była kość.
- Jak inaczej? Przecież normalnie miesiączkuję – rzekłam z pełnymi ustami.
- Lily, misiaczku, Twój organizm jest inny, niż nasz. My jesteśmy ludźmi, ty jesteś wampirem, nocnym łowcą i…
- Sza! – przerwałam jej, dając jasno do zrozumienia, żeby nie przypominać mi o tym, że byłam demonem. Jakoś nie marzyłam, by ktoś na każdym kroku mi to mówił.
- No i wydaje mi się, że możesz przyjmować wszystkie rodzaje tabletek antykoncepcyjnych – mówi niepewnie, wzruszając ramionami. – Powinnaś zapytać o to Grace, bo ona zawsze wszystko wie o tym popieprzonym świecie – dodała, parskając śmiechem. – Czy chcesz żebym zadzwoniła za Ciebie i zapytała? Bo po Twojej minie widzę, że jakoś nie rwiesz się do tego pomysłu.
- Jakbyś mogła, misiaczku – uśmiechnęłam się do niej słodko, a ona śmiejąc się cicho wyjęła swojego czarnego iphona i zadzwoniła do Grace. Ich rozmowa nie trwała zbyt długo, gdyż odpowiedź była jasna jak słońce.
- Tak jak mówiłam, możesz brać wszystkie tabletki antykoncepcyjne, szczęściara – mówi radośnie i wyciąga coś z szafki i mi rzuca. Zręcznie to łapię i spoglądam na przedmiot. – Bierz, i tak ich nie używałam, bo te nie pasują do mojego organizmu – Ava sięga po wodę z drugiego krańca stolika i mi ją podała. – Musisz tylko pamiętać, żeby brać je codziennie, inaczej…. Dokończ za mnie, proszę?
- Zaciążę, wiem – westchnęłam głośno i wyjęłam jedną kapsułkę. Połknęłam ją szybko i następnie popiłam wodą, bo w buzi miałam nieprzyjemny, słony smak tabletki.
- Od teraz możesz się bawić z Louisem we wszystko, nie ma za co – Ava uśmiecha się jeszcze szerzej.

***
- Lily! Pamiętasz mnie jeszcze? – za swoimi plecami słyszę głos, którego faktycznie : nie słyszałam od dawna.
- Mike! – z uśmiechem odwracam się i przytulam się z nim na powitanie na środku sklepu odzieżowego w centrum. Ava zostawia nas samych, posyłając mi groźnie i za razem zabawne spojrzenia, mówiące : „A tylko spróbuj zrobić coś więcej nic przyjacielski przytulasek!” – Nie nosisz okularów? – spytałam go, gdy po patrzeniu na jego twarz uświadamiam sobie, że czegoś mu brakuje.
- Tak – uśmiecha się szeroko.
- Zainwestowałeś w szkła?
- Wiesz, trzeba być trendy – zaśmialiśmy się głośno.
- Tak, teraz noszenie okularów jest takie passe – rzekłam z kiepskim francuskim akcentem, na co zaśmiał się jeszcze głośniej.
- To Twój francuski jest passe – odparł, na co oberwał ode mnie sójkę w bok. – Auć, dziewczyno! Chcesz że mi rękę złamać?! – udał, że to boli i tym razem śmieję się ja. – Jak się masz? Jak święta?
- W tym wyjątkowo samotnie – kłamię, ale Mike uwierzył mi bez wahania.
- Dlaczego? – zapytał ze zmartwieniem.
- Ehm… nie miałam pieniędzy na podróż do LA. Nasz fundusz szkolny nie jest tak wysoki, żeby starczyło mi na bilet w dwie strony – szybko znalazłam kolejne kłamstwo. Wiedziałam, że źle robię, ale co ja miałam mu powiedzieć? „Hej, wiesz, że jestem super hiper mieszańcem, którego ojcem jest jakiś pierdolony pseudo demon i mag w jednym oraz jest połączony magiczną więzią z ex swojego chłopaka?” Tak, na pewno by mi uwierzył.
- Kijowo – stwierdził, przeczesując swoje włosy dłońmi. – Świetnie wyglądasz.
- Dzięki – uśmiecham się lekko. – Ty też nie najgorzej. Chociaż…
- Chociaż co? – ponownie się śmieje.
- Nic, po prostu szukałam czegoś, aby przedłużyć rozmowę – uśmiechnęłam się szelmowsko, co odwzajemnił. On nie musiał nic mówić, a ja już po prostu szczerzyłam się od ucha do ucha.
- Co słychać u tego natrętnego? Jak on tam ma… Louis? – zamarłam. Cholera! On nie wiedział, że byliśmy razem od dobrych kilku miesięcy.
- Ehm… Nic nowego. Nadal go ignoruję, chyba, że chodzi o kawę w Groov – wymiguję się z trudem i niemal oddycham z ulgą, gdy on ponownie mi wierzy.
- I dobrze, nigdy nie wiadomo co mógł Ci zrobić… Widuję go tylko w dzień… Lily, może on jest wampem?
- Wampirem? Nadal w nie wierzysz? – prychnęłam. Mike się speszył. – Mieszkam tu już dobre cztery miesiące i jakoś jeszcze ani jeden wamp mnie nie ugryzł.
- Nie wiesz co mówisz – pokręcił głową.

Ho ho, oj wiem, Mike. Może nawet lepiej niż ty sam.

- Dobra, nie było tematu – machnęłam ręką.
- Twoja got przyjaciółka jest chyba niecierpliwa – Mike wskazuje na Avę, która co chwilę zerkała na nas spod wieszaka udając, że go oglądała.
- Ona zawsze jest niecierpliwa – kręcę oczami, wzdychając teatralnie.
- Może jutro jesteś wolna? Poszlibyśmy na kawę do Groov, pogadali o wszystkim i o niczym? – zaproponował. Zawahałam się.
- Chyba tak – odparłam.
- Będziesz sprawdzać w swoim terminarzu, czy masz dla mnie czas?
- No coś ty – parsknęłam śmiechem. – Tak, przyjdę. Przyda mi się trochę rozluźnienia po ostatnich dniach.
- Świetnie, to w samo południe?

Zajebiście, w samą zmianę Louisa. O tym właśnie marzyłam.

- W porządku – uśmiechnęłam się sztucznie i po pożegnaniu się z nim, wróciłam do Avy.
- Co ty wyprawiasz?! Wiesz, że nie możesz iść! – pisnęła głośno.
- Och, Ava… - jęknęłam zdesperowana, idąc do działu z butami.
- Wiesz, że mam rację! – Ava z łatwością mnie dogoniła. – Nie możesz z nim wyjść! Wiesz, że Eleanor…
- Mam ją gdzieś, misiaczku – odparłam, biorąc do rąk parę czarnych botków.
- Ale ona Ciebie nie! W każdej chwili może siebie specjalnie skrzywdzić, abyś tylko cierpiała – szepnęła do mnie nerwowo, wyrywając buty z moich rąk, gdyż nie zwracałam na nią uwagi. – Nawet ja Cię nie puszczę!
- A ty jak zwykle musiałam podsłuchiwać, tak? – parskam.
- Oj no wiesz, że zawsze to robię, ale nie zmieniaj tematu!
- Ava, prawda jest taka, że mam dosyć przebywania w krypcie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Owszem, Lou wynagradza mi to seksem, ale wiadomo, chcę gdzieś w końcu wyjść ze znajomym…
- Który ewidentnie Cię podrywa! – przerwała mi, a ja wybuchłam śmiechem.
- A więc o to chodzi! – z trudem powstrzymuję swój śmiech. – Myślisz, że zostawię Louisa dla Mike’a?
- Tego nie powiedziałam, ale po prostu on wydaje mi się zbyt normalny jak na studenciaka z Miasta Śmierci, Lily. Martwię się o Ciebie.
- Poradzę sobie sama, mamo – wywróciłam oczami. – Skończyłam osiemnaście lat.
- I nadal jesteś głupia! – bąknęła.
- Ava, przestań – stęknęłam.
- Nie, Lily, to ty przestań! – Ava chwyciła mnie za ramiona. – Słuchaj, nie po to Cię chronimy, okay? Teraz po tym, jak Arren połączył Cię z więzią z Eleanor, musisz być z nami, bo nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, jasne? W każdej chwili może sobie specjalnie wbić kołek w nogę, w brzuch, okaleczać się… Nie radziłabym Ci tego lekceważyć.
- Nie lekceważę, ale też chcę żyć jak normalny człowiek, którym i tak nie jestem… Ale chcę raz na jakiś czas wyjść na zewnątrz i przypomnieć sobie, co to znaczy picie i zabawa.
- Czyli pragniesz imprezy?
- Jak tlenu, Ava, chcę się zabawić i mieć po prostu…
- Wyjebane, wiem… - Ava ponownie wzdycha. – Ale musisz poczekać. To wszystko… ta sprawa… jest zbyt świeża. Nie możemy ryzykować.
- Nocni łowcy ryzykują ciągle.
- To co innego. Nawet teraz narażam Cię na śmierć Lily, a tylko zabrałam Cię na zakupy. Póki co bawimy się w krypcie w chowanego i zero alkoholu.
- Świetnie, po prostu świetnie!

***
- Boże… To było… coś innego – powiedziałam zduszonym głosem, czując resztki orgazmu, które we mnie jeszcze pozostały po przebytym niezbyt delikatnym stosunku. Położyłam się na Louisie, muskając ustami jego pełne wargi.
- Tak, zdecydowanie odkładamy gumki, lubię Cię czuć całą – Louis wyszczerzył się i położył dłonie na moim dole pleców. Śmieję się z trudem i kładę głowę na jego klatce piersiowej. Przez chwilę tkwiliśmy w ciszy.
- Lou? – patrzę na niego kątem oka.
- Tak, maleńka? – uwielbiałam to określenie. Od razu uśmiechałam się od ucha do ucha.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że dzisiaj coś się wydarzy?
- Nie kracz, wszystko będzie w porządku – Louis musnął wargami moje czoło lekko i subtelnie.

~ Narracja Trzecio osobowa ~

Lily i Louis mieli własne, prywatne niebo. Nikt nie mógł im przeszkodzić.

Prócz samej Eleanor.

Siedziała ona opuszczonym domu za miastem, samotna i pełna nienawiści. Arren ponownie zostawił ją ze wszystkimi sprawami na głowie i z cholerną więzią między nią, a jej siostrą, Lily. Obie nie mogły uwierzyć, że faktycznie nimi są. Były do siebie w ogóle nie podobne! Charaktery, wygląd, upodobania… No chyba, że łączył ich ten sam chłopak : Louis.

Eleanor go nienawidziła. Wiedziała kim jest, lecz udawała, że nie domyśla się prawdy. Po tym, gdy stała się wampirem, straciła u Louisa jakiekolwiek szanse. Ona go kochała, przez krótką chwilę, ale jednak kochała. Potem ją zabili i przez długie lata zapomniała, jak to jest żyć.

Teraz mogła zemścić się na każdym, kogo darzyła nienawiścią.

Na początek wzięła sobie Lily, bo wiedziała, że tym skrzywdzi Louis’a. Eleanor głośno wdychając wzięła do swoich dłoni świeżo naostrzony nóż. Spojrzała w sufit, lecz nie chcąc widzieć tego, co się stanie za kilka sekund, zamknęła oczy i przycisnęła ostrze do swojej bladej skóry i wbiła w nią samą końcówkę.

Obie to poczuły. Lily ubierająca właśnie koszulkę, głośno syknęła. Zdezorientowany Louis spojrzał na nią.

- Co się dzieje? – zapytał chłopak. Lily pokręciła głową i w tym samym czasie Eleanor zatopiła w sobie ostrze jeszcze głębiej. Lily krzyknęła cicho widząc, jak tworzy się w jej ręce rana i leci z niej krew. Ten widok ją obrzydził. Kiedyś, gdy jeszcze nie kontrolowała swojego pragnienia, miała ochotę wypić własną krew, lecz teraz chciała zwymiotować.

Eleanor z uśmiechem pełnym drwiny zaczęła rozcinać swoją skórę w różnych miejscach : na rękach, dłoniach, nogach i stopach. Lily nie mogła znieść tego bólu i z płaczem opadła bez sił na kolana tylko patrząc, jak ucieka z niej krew.

- Cholera! – wrzasnął Lou, podbiegając do niej i szeptając słowa otuchy, bo tylko tyle mógł zrobić. Wiedział, że to Eleanor wyrządzała jej taką krzywdę i miał ochotę wyrwać jej te skostniałe serce prosto z piersi. Według prawa nocnego łowcy mógł, gdyby tylko wiedział, gdzie ona się ukrywa…

Eleanor nie odczuwała specjalnego bólu. U wampirów wszystko goiło się natychmiastowo, a u Lily wręcz przeciwnie : na jej ciele pozostawały czerwone szramy, które znikały powoli i boleśnie.

- Louis, zrób coś… - prosiła go Lily, ale ten tylko przytulał ją mocno do siebie i wspierał.
Ex Louisa zrobiła krok dalej. Wziąwszy głęboki wdech podniosła nóż do góry i robiąc spory zamach, wbiła przedmiot w swoją nogę.

Głośny wrzask Lily uciekł z ust i niósł za sobą echo po całej krypcie. Reszta domowników siedząca w swoich pokojach chwyciła za swoją broń i ruszyli w kierunku wydobywanego dźwięku. Ava wpadła do pokoju Lily jako pierwsza, gdyż mieszkały obok siebie. Na ten widok o mało co nie zemdlała. Widok krwi obrzydzał ją tak samo, jak i Lily. Tak jak szybko weszła do pokoju, tak samo wyszła, z wirującym obrazem przed sobą. Chciała pomóc swojej przyjaciółce, lecz sama nie potrafiła powstrzymać odruchu wymiotnego.

Eleanor śmiała się, wyobrażając sobie, jak jej rywalka wije się z bólu i nie może powstrzymać łez. Eleanor wyjęła kołek ze swojej nogi, lekko się przy tym krzywiąc, ale biła od niej duma i zwycięstwo, której nikt nie mógł zrozumieć.

- Wykończę Cię, głupia szmato – warknęła Eleanor i tym samym zatopiła nóż prosto w swoim podbrzuszu.

Lily wydała z siebie najgłośniejszy i najbardziej przerażający krzyk, jaki kiedykolwiek Louis od niej słyszał. Krew płynęła strumieniami z brzucha dziewczyny Louisa, tworząc wokół niej czerwoną kałużę.

- Dzwońcie po Grace, kurwa! – krzyknął, przeklinając na swoich przyjaciół, którzy stali i patrzyli na Lily szeroko otwartymi oczami. Ava otępiała zadzwoniła do „szefowej”, a pozostali zeszli na dół, wyczekując Grace. Louis z szokiem wypisanym na twarzy, spróbował zatamować krwawienie, lecz u wampira było to bardzo trudne, gdyż miał nadzwyczajnie sporo krwi w sobie. Lily wiła się, kurczowo trzymając się za brzuch, nie mogąc znieść bólu, który jej towarzyszył przez te kilka, bardzo długich minut.

Grace zjawiła się w krypcie wyjątkowo szybko. Rozmawiała z Adalbertem właśnie na temat dziewczyny, gdy dostała telefon od roztrzęsionej Avy. Postanowiła zabrać Adalberta ze sobą. Musieli coś razem poradzić na więź Lily z Eleanor, bo to mogło trwale zaszkodzić Lily. W końcu po części nadal była kruchym, delikatnym człowiekiem z bijącym sercem i krwią, która płynęła w jej żyłach. Adalbert rzadko bywał w Mieście Śmierci, więc to była dobra okazja, by go „wykorzystać”. Adalbert był najbardziej znanym i silnym magiem, nawet silniejszym od Arrena z demoniczną krwią.

- Eleanor wróciła do gry – powiedziała grobowym tonem Grace, oglądając zakrwawioną Lily i ledwo sapiącą.
- Lily tak dalej nie pociągnie, jeśli nie zablokujecie jakoś tej więzi – rzekł oburzony Tomlinson, trzymając mocno rękę swojej dziewczyny.
- To nie jest takie łatwe, Louis. Musimy do tego podejść precyzyjnie…
- Pierdolić precyzyjność, Grace! Umieram i to kurwa czuję! – wybuchła Lily, płacząc i szamocząc się. – Proszę, rób to co możesz, aby przestało boleć… - jej głos robił się słaby i powoli cichnął. Louis to wyczuł i jego serce niemal od razu przyśpieszyło. Wiedział, że jego dziewczyna jest na skraju śmierci.
- Rób coś Grace, inaczej kurwa wytropię tą Calder i zabiję ją własnymi rękoma – warknął Louis głosem, który zdradzał, że jest mega wściekły.

A Eleanor nadal będąc w opuszczonym domu, śmiała się złowieszczo i szeroko szczerząc do samej siebie w typowo diaboliczny sposób.

Powoli jej plan się udawał :


Pozbywała się Liliany Apolli Honses, tak jak to sobie wymarzyła, odkąd pierwszy raz się o niej dowiedziała. 



*******************************

Szmata Calder powróciła do Miasta Śmierci i na pewno zrobi w nim mały rozpierdol :D Do czego jest jeszcze zdolna Eleanor, aby skrzywdzić Lily? Dowiemy się już wkrótce :D


29 komentarzy = Nowy Rozdział!! :* <3


Komentujcie <3

K.

26 komentarzy:

  1. Brak slów! Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle wspaniały <3 czekam z niecierpliwością na kolejny <33333333
    weny życzę i wiesz na jaki rozdział czekam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. babsvsbjshsBBCshkavsscdidvnxnx

    jezu to bylo takie emocjonujace wow

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno kocham Cię !
    Jesteś mega zajebista !
    Jak ja siè cieszę, że odkryłam to opowiadanie !
    Czekam na next !
    Jedna prośba: zrób coś z tą szmatą Eleanor, bo ja coś zrobię. xdd
    ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu ! Zaraz się porycze serce bije mi szybko ! o.O

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże święty! To jest po prostu zajebiste! Niech oni coś z tą suką w końcu zrobią!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie :***********

    OdpowiedzUsuń
  8. Dupa w troki skarbie i pisu pisu nexta <3
    Pisz ;*
    Bosh co za szmata.
    I Love You
    Kira xx

    OdpowiedzUsuń
  9. OŁ MAJ GAD ;oo xD
    ja pitole, ale jazda <333
    czekam na NN ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. plizzz dawaj kolejny bo niewytrzymam

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG, suuuuuuuuka!
    Bitch please!
    Jak mogła!?!?
    Uhh, antykoncepcja.
    Widzę, że cię ponosi.
    Kocham ten stan.
    Believe. xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny jak zwykle. :* I jakbyś pozwoliła i miała czas to wpadnij do mnie i do mojej psiapsióły :D :
    Wiesz, większość z nas jest po prostu upadłymi aniołami, ale niektórzy z nas po prostu urodzili się w piekle, powiedział swoim głębokim głosem, mały uśmiech wpłynął na jego usta i wiem, że jest prosto z piekła.

    Lubisz straszne historie, zapierające dech w piersi ? Zapraszamy do Nas a na pewno nie pożałujesz swojej decyzji !
    http://tlumaczenie-devil.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty dawaj szybko następny i pisz, pisz, pisz / Mrs. Tomlinson

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham i Polecam Justyna Horan <3

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszego pisania! :D <3