~ Lily’s P.O.V ~
Wrócić do żywych to
było coś.
Gdyby nie krwawa jatka w krypcie i jakiś wampir, buszujący
na oddziale szpitalnym na pewno pospałabym jeszcze z kilka godzin!
Czułam się… zdecydowanie inaczej. Wszystko było dla mnie jak
nowość, co było też trochę frustrujące. Moje dotychczasowe życie, zakończyło
się. Nie byłam już wampirem.
A prawowitym nocnym
łowcą.
Uprzedzano mnie, że przemiana do najprzyjemniejszych należeć
nie miała, ale moment, w którym znalazłam się po tej drugiej stronie… był potwornie
przerażający. Nawet Ava kochająca takie coś, dostałaby dreszczy. Nie byłam w
stanie tego opisać. Koszmar przez duże K!
Ale wróciłam. W samą porę. Mój Louis był w
niebezpieczeństwie. Zawsze pokonywał wampiry z łatwością, tego dnia jakby uszło
z niego jakiekolwiek życie. I to przeze mnie. Słyszałam każde słowo, które
mówił. Bardzo chciałam na nie odpowiedzieć, lecz… jakby czułam się tak, jakby
ktoś zaszył mi usta. Każde drgnięcie, a nawet myśl o bólu powodowała, że moje
cierpienie stawało się co raz gorsze i gorsze. Ostatnie minuty mojego bycia
wampirem, przypominały mi trochę jego początki. Było ono trudne, cholernie
bolesne i robiłam coś, czego nie chciałam. Wspomnienie z przemiany na pewno nie
będzie należało do dziesiątki najbardziej mi lubianych.
- Lily… Ty… - Louis nie był w stanie się wypowiedzieć. No
tak, to mógł być dla niego szok. Tak jak dla mnie usłyszeć od niego to, że
zamierza mi się oświadczyć. I nie : nie zamierzałam mu o tym powiedzieć. Niech
Tomlinson wysili się trochę z tym romantyzmem i mi go pokaże! – Ty jesteś –
powiedział w końcu, niezdarnie wstając z ziemi i obleciał wzrokiem wampira,
którego przed chwilą zabiłam. Rzuciłam broń na ziemię, którą miałam w dłoniach
i uśmiechnęłam się.
- Tak, jestem – odparłam, odczuwając ulgę i wszystkie
uczucia, które się we mnie kłębiły od tych kilku dni : złość, szczęścia,
smutek, ból, radość, tęsknota… Było tego wiele. W moich oczach zebrały się łzy,
które mocno cisnęły mi się na oczy, odkąd się wybudziłam. – Mój Boże, ja tu
jestem, Louis… - wydukałam, idąc w jego stronę w… ludzkim tempie. To było
dziwne, lecz… przyjemne. Nim rzuciłam się Louisowi w ramiona zauważyłam, że
jego oczy były szkliste, a na twarzy malowała się troska. Gdy wpadłam na niego,
jego ramiona oplotły mnie tak mocno, jakby już nigdy nie miały mnie puścić.
Wtuliłam głowę w jego masywną pierś, wybuchając płaczem. Czułam się tak prawdziwie... tak ludzko.
- Cii… Nie płacz, maleńka – szepnął w moje włosy, gładząc
mnie uspokajająco po barkach. – Teraz wszystko będzie dobrze, już po krzyku
– dodał po chwili, cmokając każdy możliwy skrawek mojej głowy. – Tak za Tobą
tęskniłem, Lily… Nareszcie mogę Cię dotknąć, przytulić, poczuć Twoją ciepłą i
delikatną skórę… Nie rób nigdy tak więcej – jego głos był napięty, ale
przynajmniej ciałem był rozluźniony. Mógł być na mnie zły. W ramach pożegnania
zostawiłam mu tylko durny liścik. O czym ja myślałam, gdy wpadłam na ten głupi
pomysł?!
- Przepraszam – powiedziałam tylko, bo nic innego nie byłam
w stanie z siebie wykrztusić. – Naprawdę przepraszam.
- Nie masz za co… - Louis odsunął się ode mnie odrobinkę, by
tylko chwycić mój podbródek i podnieść go do góry. Louis trochę się zmienił od
pory, gdy ostatni raz go widziałam. Był nieogolony, mocno pokiereszowany, ale
nadal przystojny. To się nie zmieniło. – Postąpiłaś bardzo odważnie… ale i lekkomyślnie.
Podziwiam Cię za to i dobrze o tym wiesz. Zrobiłaś to by uwolnić się od
Eleanor… Zrobiłaś to dla nas. I za to Cię właśnie kocham – uśmiechnęłam się
szeroko i nie mogąc dłużej czekać, wpiłam się w jego malinowe wargi, których
smaku nie zaznałam od bardzo dawna.
Louis odpowiedział mi cichym jękiem, na co w moich żyłach
zawrzało podniecenie. Oddałam pocałunek mocniej, chwytając się rękoma jego
szerokich ramion i przybliżając ciałem do jego torsu. Louis zaśmiał się cicho
pod nosem, z łatwością dominując pocałunek, wplatając palce w moje włosy, a
wargi nie dawały mi nawet wziąć tchu.
- Kocham Cię, Loui… Na zabój – mruknęłam między pocałunkami.
Nie odrywaliśmy się od siebie przez kilka dobrych minut. Oboje odczuliśmy tą
rozłąkę, teraz…
Czas na jej odrobienie.
***
- Poczekaj tu, zrobimy im niespodziankę – Louis zatrzymał
mnie przed wejściem do salonu.
- Przestań, Lou. Ava i tak pewnie wychodzi z siebie… -
szepnęłam, ale on uciszył mnie słodkim pocałunkiem, za szybko go kończąc. Louis
zauważył moje rozczarowanie. – Spokojnie, mamy dla siebie cały wieczór… i drugą
niespodziankę.
- Czyżby? – wiedziałam o czym mówił. Wyjazd do LA. Cudowny
gest z jego strony. – Powiedz mi.
- Wszystko w swoim czasie – Louis cmoknął mnie w czubek
nosa, potem potarł go czubkiem swojego. Zaśmiałam się cicho z jego słodkości,
którą w nim uwielbiałam.
- Wiesz, że chcę się stąd ulotnić – szepnęłam do niego,
dłońmi chwytając jego koszulkę.
- Wiem, moja maleńka – cmoknął pojedynczo moje usta. – Pierw
chodźmy się przywitać, potem porozmawiamy na osobności – uśmiechnął się
szelmowsko.
Oj, ja już wiedziałam,
na czym ta rozmowa miała polegać!
- Czekam na to z niecierpliwością – mruknęłam, biorąc go za
rękę i wplątałam w nią swoje palce. – Kocham Cię, Lou, tak bardzo – jeszcze na
moment wtuliłam się w pierś Louisa, nie mogąc nacieszyć się jego widokiem i
dotykiem.
- Nie tak mocno, jak ja Ciebie – odparł i wyczułam, że
uśmiechał się jeszcze szerzej.
- Jak długo byłam nieprzytomna.
- Prawie 4 dni – rzekł, a jego mięśnie się napięły.
- Naprawdę? – skinął ledwie zauważalnie głową. – Myślałam,
że przynajmniej z tydzień… Ból odebrał mi jasność myślenia.
- Nie myśl już o tym, skarbie.
- Ale ja… nie potrafię. W żyłach nadal czuję to buzowanie,
pieczenie... – głos łamał mi się na nawet najmniejsze wspomnienie z tych dni.
- Cii… - uciszył mnie, mocniej tuląc do siebie. W takich
chwilach właśnie go potrzebowałam. Czułam się kochana przez niego. – Jesteś już
wśród i nas i nic Ci nie grozi.
- Oprócz Arrena – przypomniałam mu, a on lekko się skrzywił.
- Prędzej zginie z moich rąk, niż Cię dotknie – warknął
niskim głosem. – Drugi raz nie zamierzam Cię stracić. Zrobię wszystko, by ten
demoniczny chuj wkrótce zdechł – powiedział, a mnie w dziwny sposób te słowa
podniosły na duchu. Byłam pewna, że dotrzyma danego sobie i mi słowa.
- Louis?! Gdzie jesteś, ty mały… - zza rogu raptownie
wyskoczyła Ava. Na mój widok jej oczy zamieniły się w ogromne spodki i głośno
krzyknęła. – Lily?!
- Nie, kurwa, duch – parsknęłam śmiechem.
- Boże, Lily! Ty żyjesz! – Ava wyrwała mnie z ramion Louisa
i zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. Brakowało mi powietrza, lecz ukrywałam
to, bo strasznie stęskniłam się za moim ukochanym misiaczkiem.
- Tak, żyję – odparłam, wtulając twarz w jej czarne włosy.
- Wiesz jakiego stracha mi napędziłaś mi stracha, misiaczku?
Gdybym nie przypomniała sobie, że nie przeszłaś drugiego etapu przemiany,
zeszłabym na zawał.
- Przynajmniej teraz mogę mówić, że zmartwychwstałam –
zaśmiałyśmy się krótko.
- Kocham Cię i nigdy więcej mi tego nie rób, zrozumiałaś? –
wyszeptała drżącym głosem.
- Drugi raz się tam nie wybieram – pokręciłam głową. –
Pieprzę to.
- Mój misiaczek wrócił! Musimy to oblać! – krzyknęła.
Skrzywiłam się. Tak, ostatnią rzeczą o jakiej marzyłam było upicie się w trupa.
- Tak szczerze, chcę tylko coś zjeść i pójść spać –
powiedziałam szczerze, co nie mijało się z prawdą. Z głodu skręcało mnie w
środku i pilne potrzebowałam czegoś do jedzenia.
- Coś wątpię, by Louis pozwolił Ci tej nocy spać –
uśmiechnęła się szelmowsko, a na moją twarz wyciekł rumieniec. Dyskretnie
spojrzałam na Louisa. Posyłał Avie groźne spojrzenie, ale gdy zauważył, że się
na niego patrzę, puścił mi oczko co utwierdziło mnie w słowach Avy.
Tej nocy z pewnością
nie pośpię.
***
Chłopacy powitali mnie wśród żywych jak swoją siostrę. Może
tuż przed swoją „śmiercią” nie miałam z nimi perfekcyjnych relacji, ale teraz
się to zmieniło.
Mniejsza z tym. Tego wieczoru liczył się Lou, i wyłącznie
on. Moja uwaga była skupiona wyłącznie na nim.
Gdy wszyscy prócz nas poszli na patrol, jak na zawołanie
rzuciliśmy się na siebie, namiętnie całując. Jęknęliśmy oboje z uznaniem,
chwiejnym krokiem wchodząc po schodach. Z moją wampirzą szybkością ( której już
nie posiadałam od kilku godzin ) znaleźlibyśmy się w jego pokoju w ciągu kilku
sekund. Z ludzkim tempem zajęło nam to dobre pięć minut, ale… taka postać
rzeczy odpowiadała mi. Przed tym nim dowiedziałam się, że byłam mieszańcem,
żyłam tak przez wiele lat i nigdy mi to nie przeszkadzało.
Ale w tej chwili?
Zatęskniłam za tymi swoimi wampirzymi sztuczkami.
Wparowaliśmy do pokoju, nigdy nie przestając się całować.
Moje dłonie spoczęły na jego umięśnionych barkach, a jego na dole moich pleców,
tuż nad pośladkami. Wprowadziłam swój język do ust Louisa, który przywitał mnie
z otwartymi ramionami po długiej nieobecności. Przylgnęłam do jego ciała,
zniżając dłonie na jego tors, który badałam przez koszulkę, a chwilę później i
pod nią. Miał takie piękne ciało. Każdy mięsień był na swoim miejscu. Jedyną wadą
były jego rany po bitwach, które pozostawiły na jego ciele jasno różowe szramy.
Dyskretnie pogłaskałam je, lecz Louis i tak się napiął, w zamian czego
pocałował moje usta jeszcze mocniej, pozbywając się swojej koszulki. Pomogłam
mu ją zdjąć przez głowę, po czym z uwielbieniem obejrzałam jego masywną klatkę
piersiową. Uśmiechnęłam się lekko, spoglądając na Louisa, jednocześnie zginając
kolana, chcąc zniżyć się do jego najświętszej części ciała. Louis lecz pokręcił
głową i postawił mnie do pionu.
- Dzisiaj chcę Cię kochać, a nie wykorzystywać dla swojej
przyjemności – szepnął, odgarniając moje rudawe włosy na drugą stronę i cmoknął
ustami miejsce tuż pod moim uchem, przysysając się do niego jednocześnie.
Stęknęłam, bezwstydnie ocierając się biodrami o jego podnieconą męskość. Louis
ugryzł mnie delikatnie w to miejsce, chwilę później zrywając ze mnie koszulkę.
- Nie wykorzystujesz. Przeze mnie przeszedłeś piekło,
Louisie – rzekłam z trudem, odrywając się od niego. Jego oczy błyszczały
pożądaniem i… jeszcze większym pożądaniem. Pragnął mnie tak mocno, tak jak ja
pragnęłam jego. I to było piękne.
- Największe piekło przeżyłem, gdy nie było Cię obok mnie.
Chce móc Cię wielbić, bo jesteś już na zawsze moja – powiedział z nieukrywaną
mocą w głosie, przez którą przeszły mnie dreszcze, a podbrzusze wywinęło
koziołka.
- Na zawsze, ale teraz… - przybliżyłam usta do jego dolnej
wargi i przygryzłam ją z zawadiackim uśmiechem. – Kochajmy się, proszę.
- Dwa razy nie musisz powtarzać – warknął groźnie i pchnął
mnie na łóżko. Opadłam na nie, od razu lądując na plecach. Szybko pozbyłam się
swoich butów i popatrzyłam na Louisa, który przyglądał się mi niczym zwierzyna
swojej ofierze na polowaniu. – Zdajesz sobie sprawę, jak jesteś piękna,
maleńka? – powoli wszedł na łóżko, znajdując nade mną, między nogami. Biła od
niego pewność siebie. Widzieć go takiego jest mega seksowne i na samą myśl
robię się wilgotna i mokra. – Twoje ciało nadal tak samo idealne, jak przed
czterema dniami… Piersi wciąż są jędrne i miękkie – dłońmi ścisnął mój biust
pojedynczo, na co z moich ust wyleciał jęk rozkoszy. – Tęskniłaś za tym,
prawda? Jak moje dłonie sprowadzają Cię na skraj orgazmu? – spytał, a ja
jęknęłam tym razem głośniej przez jego zboczone słowa.
- Proszę, Louis…
- O co mnie prosisz, Lily? Powiedz mi czego pragniesz –
mruknął z tajemniczym błyskiem pochylając się nad moim rowkiem między piersiami
i językiem przebiegł aż do krawędzi moich czarnych leginsów, pozostawiając na
mojej skórze ślady jego śliny. Zawiłam się pod nim, a biodra same podnosiły się
do góry i ocierały o jego męskość. – Moja Lily jest spragniona mojego dotyku… -
Louis cmoknął skórę tuż nad materiałem leginsów, który sekundę później chwycił
w zęby i naigrywał się ze mną, próbując go zdjąć.
- Louis, szybciej… Pragnę Cię – odparłam drżącym głosem,
którego już kompletnie nie panowałam. Byłam odurzona Louisem.
- Jak sobie życzysz – uśmiechnął się szeroko i chwycił moje
biodra, podnosząc je jeszcze wyżej i pozbył się dolnej odzieży wraz z bielizną,
a chwilę później dołączył do nich też mój stanik. Brakowało mi jego spojrzenia
mówiącego mi, jak bardzo kocha moje ciało. Brakowało mi jego dotyku na nim,
jego pieszczotliwych pocałunków pieszczących moją kobiecość i zręcznych dłoni,
masujących moich piersi. Potrzebowałam jego dotyku jak tlenu : dwadzieścia
cztery godzinę na dobę. Wcześniej nigdy nie reagowałam takim podnieceniem na
osobę płci przeciwnej. Nawet uprawianie seksu z moim pierwszym chłopakiem nie
było w połowie tak przyjemne, jak właśnie z Louisem. Dzika nuta w nim i we mnie
pozwalała nam obojgu wyszaleć się. Potrzebowaliśmy tego, szczególnie po tak
długiej rozłące. Dzięki niemu czułam się spełniona. – Jesteś taka piękna… -
oświadczył szeptem, całując mnie krótko, jednocześnie przejeżdżając dłońmi
przez całe moje ciało, jakby robił to pierwszy raz. – Bądź moja na zawsze,
Lily.
- Jestem i nigdzie się nie wybieram – rzekłam, przyciągając
jego twarz do swojej, a rękoma zręcznie pozbyłam się spodni i bokserek, które
były tylko przeszkodą w tym momencie. Nic już nie stało nam na drodze. Prócz
jednego. – Louis, gumki.
- Po co? – uśmiechnął się figlarnie.
- Nie biorę tabletek, zapomniałeś? – zapytałam go, sięgając
dłonią do szafki. Otworzyłam szafkę i zajęta całowaniem go, na oślep
wyciągnęłam małą paczuszkę i położyłam obok nas.
- Wiesz jak ich nie lubię, Lily – powiedział, a w jego
głosie słyszałam irytację. – Od jutra znowu tabletki – oświadczył, podnosząc
się do góry i wziąwszy do rąk prezerwatywę, rozerwał jej opakowanie, po czym
założył ją na swoją sterczącą długość. – Gotowa, mała? – Louis chwycił moje
nogi i obwiązał je sobie wokół pasa. Czułam jak jego czubek penisa błądzi przed
moim wejściem do kobiecości. – Ugh, czuję jak mokra jesteś… - mruknął i oboje patrzyliśmy
się, jak zatapia się w moim ciasnym środku. Nie poczułam żadnego bólu, a
ogromną przyjemność rozpierającą mnie po całym ciele.
- Mój Boże, Louis… - wydyszałam, powoli poruszając biodrami,
wychodząc mu naprzeciw. Louis jęknął cicho, mocno trzymając mnie za ręce i
pożerając moje usta. Uczucie było obłędne. Warto było czekać tyle dni na coś
tak fantastycznego. – Szybciej, proszę… chcę szybciej – poprosiłam go błagalnym
tonem, otwierając lekko usta czując kiełkowanie mojego orgazmu.
- Kocham to, jak mnie błagasz, skarbie… Trudno jest mi Tobie
czegokolwiek odmówić – odparł, pchając płynnie swoją miednicą, a jego penis
perfekcyjnie uderzał w mój czuły punkt, a fale podniecenia przechodziły przez
całe ciało z potężną siłą.
- Louis! – krzyknęłam cicho, gdy wbił się we mnie mocniej,
uderzając w szyjkę macicy. – Cholera!
- Nie wyrażaj się – warknął niczym zwierz, przyśpieszając
swoje ruchy do maksimum. W końcu moje mięśnie zacisnęły się wokół jego twardej
męskości i czekały na decydujący cios, przez który zostaną one uwolnione. Lou z
desperacją przeniósł ręce na ramę łóżka nad nami i jego pchnięcia stały się
mocne i niedokładne, co świadczyło o tym, że również był blisko. Wtuliłam twarz
w jego szyję, zlizując słony pot, który otoczył nasze ciała i kątem oka
zerknęłam w miejsce i natychmiast zostałam wręcz oczarowana tym erotycznym
widokiem. Louis również tam spojrzał. – To piękne prawda? To jak mój penis
pracuje w Tobie, a ty szalejesz z rozkoszy – niemal każde słowo podkreślił
natarczywym pchnięciem, a ja przy którymś z nich osiągnęłam szczyt, głośno
krzycząc z przyjemności. – Lily, kurwa! – ryknął Louis, spuszczając się
kondoma, padając na moje mokre piersi. Z ciężkim oddechem zdobyłam się na
uśmiech pełen zadowolenia. – Bądź moja na zawsze – powtórzył się, spoglądając
na mnie na wpół zmęczonym wzrokiem. Ta druga połowa wciąż była pełna pożądania.
- Jestem.
- Wyjdź za mnie, Liliano.
*****************************
Czy tylko mi brakowało tych pikantnych momentów Louisa i Lily? :D I urocza końcówka... :D Piszcie swoje wrażenia w komentarzach :D Peace i do następnego razu :D
35 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3
Komentujcie <3
Katie.
O boze kocham too kochaaam , chce nn :D
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeest! W końcu rozdział! Super ^^
OdpowiedzUsuńJak to ujęła Lily Warto było czekać :D Super :)
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńKocham!
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńJejku jaka końcówką *.*
OdpowiedzUsuńZajefajny
OdpowiedzUsuń~Anka
Boże kocham Cię dziewczyno !
OdpowiedzUsuńCzekam na next z wielką niecierpliwością. It's beautifull !
Kooooocham
OdpowiedzUsuńI love it !!! Czekam na next *-*
OdpowiedzUsuńTa końcówka>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńOMG ;_; i ta końcówka :v xDD
OdpowiedzUsuńLILY, POWIEDZ 'TAK' !!! :D
czekam na NN ;3
Aaaa matko kochana ❤
OdpowiedzUsuńJak za tym można było tęsknić.❤
Pisz
Louise xx
Czekam na następny!!!
OdpowiedzUsuńsuper :))
OdpowiedzUsuń*_* extra.
OdpowiedzUsuńOmg świetna scenka ,brakowało mi ich strasznie wiec nie jesteś sama ;-) ♥♥♥♥♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńCzaaadowy!
OdpowiedzUsuń- Alice : **
Aaaaaaaa !!!!! Zajebisty !!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńJakie romantyczne oświadczyny xD
OdpowiedzUsuńBoze *.* umarłam.. niech powie tak!
OdpowiedzUsuńSzyyybko next ×.× •.• °.°
super ;)))) czekam nn
OdpowiedzUsuńzajebiste <333 jak zwykle z reszta *.* !!!!
OdpowiedzUsuńFascynujący
OdpowiedzUsuńOMG *-* cudo!! Jak najszybciej next prosze ~Olka
OdpowiedzUsuńOMG! *.* Niedawno zlazłam twojego bloga i bardzo się z tego cieszę! On jest świetny po prostu afwefdfvsfvsd *0* Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! <3 A twój styl pisania jest genialny!! Sama chciałabym tak pisać. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i duuuużo weny życzę!! :*
OdpowiedzUsuńTak przy okazji zapraszam do mnie ;)
http://wob-louistomlinsonelizabethriverstory.blogspot.com/
Jeśli ci się nie spodoba, to przepraszam za spam ;)
'Niech doda trochę romantyzmu'- słownik Lou jest chyba inny od reszty :D
OdpowiedzUsuń1Kocham 2Bedzie kochany 3 Jest kochany - Twój Jest najlepszy kocha M <3<3<3
OdpowiedzUsuń»Zajebisty chce już next bo nie wytrzymam « ;-) :-!
OdpowiedzUsuń<3 <3
OdpowiedzUsuńzajebiste
OdpowiedzUsuńOMG rozdział jest zajebisty *o* proszę szybko next. <3 -Ala
OdpowiedzUsuńNASTEPNY!!! CUUUUDOOO!!! *.*
OdpowiedzUsuń