- Co ty tu robisz? – zapytał mnie Louis, nie kryjąc swojego
zdziwienia na mój i tym bardziej, Mike’a widok.
- Nic, właśnie wracam do domu – oświadczyłam, uśmiechając
się sztucznie.
- A on? – wskazał na Mike’a, lekko się grymasząc. Widziałam,
że nie był zadowolony z jego obecności.
- Ma imię, tak żeby było uprzejmiej – odparł zgryźliwie
Mike, mierząc swojego „rywala” ostrym spojrzeniem, które Louis odwzajemnił.
- Ktoś Cię pytał o zdanie, Stewart? – cedzi przez zaciśnięte
zęby.
- Wow, widzę, że już przeskoczyliśmy na wyższy poziom naszej
znajomości. Po prostu cieszę się jak nigdy – odparł, nie będąc tak złośliwy jak
Louis. Ten chłopak emanował spokojem, a Louis… to Louis.
- Lily, wracajmy do domu – Louis popatrzył na mnie kątem
oka.
- Nie, muszę gdzieś jeszcze pójść – odparłam i nim zdążył
się odezwać, z prędkością wampira odeszłam od nich obu, słysząc jeszcze jak
Mike mówi głośne „O cholera!”
Moje nogi poprowadziły mnie daleko za miasto. Tutaj czułam
się bezpieczna i atmosfera nie była tak napięta, jak w krypcie. Miałam dosyć
tego miejsca. Przez jedno głupie połączenie więzi rozpadał się mój związek,
porwano mi przyjaciółkę i w dodatku musiałam zginąć, by ona była bezpieczna i
przy okazji pozbyć się Eleanor, by raz na zawsze zniknęła z mojego życia…
znaczy, z życia Louisa, bo ja już wtedy nie będę żyć.
Padłam na samym środki drogi, mając gdzieś, czy znikąd
pojawi auto i położyłam się, patrząc na szare niebo. Kiedy byłam dzieckiem robiłam
tak dosyć często, szczególnie w okresie, gdy tata odszedł ode mnie i mamy. Teraz
chciałabym z nim porozmawiać czy o wszystkim wiedział… Może on powiedziałby mi
prawdę? Zresztą… było mi już wszystko jedno. Zostało mi tylko 5 dni, a z dnia
na dzień czułam co raz większą presję z tym związaną.
Zamknęłam oczy i zmusiłam swój mózg do pokazania mi swoich
najlepszych wspomnień.
Pierwsze oczywiście było związane z Louisem. Nasze pierwsze
spotkanie… Gdyby mnie wtedy nie zatrzymał na środku ulicy… Nie wiem co by się
ze mną teraz działo. To on we wszystkim mi pomógł, wprowadził w ten świat…
gdyby tak łatwo było w kwestii zejścia z niego… To może i byłabym szczęśliwa, a
tak? Jestem z nim pokłócona przez pijacki, głupi czyn Harrego. Oby miał kaca
giganta kutas jeden! Oh… To jest po prostu tak denne…
Takie właśnie było moje życie. Denne, ale jednak pokochałam
je za sprawą Louisa. Chciałam stąd odejść pogodzona z nim, obdarowana przez
niego ostatnim, namiętnym pocałunkiem, a może nawet najostrzejszym seksem, jaki
mógł mi dać.
Mimo woli, uśmiechnęłam się szeroko, śmiejąc się głośno. Tak, to
było zdecydowanie jedno z lepszych wspomnień, które na zawsze miało pozostać w
mojej pamięci. Byłam tylko ciekawa, czy w ogóle będę świadoma przebywając po
tej drugiej, nie znanej mi jeszcze stronie. Gdyby nie porwanie Avy, może z jej
planu „eliksiru chwilowej śmierci” coś by wypaliło, a tak?
Wtedy w mojej głowie zabłysła zielona lampka. Podniosłam się
do pozycji siedzącej, wytężając swój umysł.
Każdy mieszaniec żeby zostać stu procentowym łowcą, musiał
przejść dwa etapy przemiany. Pierwszy z nich przeszłam : przez potężny czar
Grace stałam się nieśmiertelną, to był warunek, aby przejść do drugiej i
ostatniej części przemiany : trzeba było mnie zabić, co odwlekano miesiącami.
- No jasne! – krzyknęłam, zrywając się z ziemi i szybko
wróciłam do miasta, kierując do krypty.
Czemu ja byłam tak głupia zapominając, że po śmierci
powstanę na nowo, już jako łowca?! Dlaczego zapomniałam o tak ważnej rzeczy?!
Mogłam uratować Avę!
Do krypty wpadłam kilkanaście minut później. Nikogo w niej
nie było, nawet Louisa, co mnie bardzo zdziwiło. Myślałam, że zastanę go
rozwścieczonego i gotowego do kolejnej awantury. To może nawet było lepsze,
zważając na to, co miałam zamiar zrobić. Nie oglądając się za siebie, zniknęłam
w swojej sypialni i niemal od razu dopadłam pierwszej lepszej kartki i
długopisu.
Moje myśli same wypłynęły na kartkę, tworząc krótki list do
Lou. Po napisaniu go, położyłam na szafce i przelotnie palcami jej dotknęłam, a
lekki uśmiech błąkał się po kącikach moich ust.
Chwilę później byłam już w schowku z bronią. Wzięłam jedyny
kołek ze srebra i opuściłam pomieszczenie mając nadzieję, że przypadkowo nie
napatoczę się na chłopców, a co gorsza : Lou. Nie minęło kilka minut, a byłam
już poza kryptą. Obejrzałam się za siebie, ostatni raz ją oglądając.
Przyćmione niebo nade mną bardzo pasowało do nastroju, który
teraz we mnie panował. Zbliżał się zmrok, przez co mogłam przejść jako wampir
bez żadnych obaw, że mnie jakakolwiek osoba zobaczy.
Ściskając kołek w swojej bladej, wampirze dłoni, opuściłam
niezauważona kryptę i ruszyłam po Avę. Nie mogłam tak siedzieć i czekać, aż w
końcu Arren lub Eleanor podrzucą ją nam pod drzwi w kawałkach. Musiałam działać
na własną rękę, co równało się z tym, że tego dnia miałam zginąć z rąk któregoś
z nich. Czułam to. Czułam jak śmierć, która witała mnie z szerokim uśmiechem i
wraca po mnie z otwartymi ramionami. To było dziwne, że tyle razy jej unikałam,
albo udawało mi się przetrwać. Lecz miałam zginąć w słusznej sprawie : moja
przyjaciółka była w rękach kogoś, kto za wszelką cenę chce mnie zranić :
Eleanor.
Ta cała sytuacja… To całe porwanie, było tak naprawdę moją
winą, wyłącznie. Gdyby nie ja, Ava byłaby bezpieczna. A tak? Nawet nie wiem czy
jeszcze żyła! Arren i Eleanor byli nieobliczalni, a tego najbardziej się bałam.
Arren bez wahania mógł skrzywdzić Avę… tak jak to zrobił z moją matką.
Zamierzałam się zemścić, jednocześnie kończąc ze sobą. Przez
ostatnie dni miałam na to ochotę… Wszystko się na mnie zwaliło : zaborczy i
zazdrosny Louis, wyznanie miłosne Mike’a, występek Harrego ( który był mega
pijany, czego Louis nie potrafił zrozumieć i było to też powodem naszych
wielokrotnych kłótni ). Nie mogłam pozwolić, by Arren i Eleanor chodzili po
mieście śmierci i nim rządzili. Musieli zobaczyć, a szczególnie ona, gdzie jest
jej pieprzone miejsce. Przy okazji zamierzałam ją zabić. Normalka.
Naciągnęłam na swoją twarz kaptur swojej czarnej bluzy i nim
z wampirzą prędkością ruszyłam, obejrzałam dokładnie uliczkę, czy nie było
żadnych ludzi. Pobiegłam do opuszczonego i nawiedzonego domu Betty Osbourne,
kobiety, która zginęła przez opętanie w tym domu i w którym miała być Eleanor z
Avą. Czy ta brąz szmata myślała, że się przestraszę? Nie takie rzeczy widziałam,
i nie mówię tu o nagim Liamie… Ugh!
Dotarłam na miejsce w ciągu kilku minut. Moja pierwsza myśl
była taka, że będę tęskniła za tymi wszystkimi zdolnościami, które posiadałam :
wyostrzony słuch, węch, wzrok, bodźce… Trudno za pewne będzie mi się od tego odzwyczaić…
I w ogóle od życia… Cholera, śmierć mnie przerażała…
Nie, nie mogę o tym
jeszcze myśleć. Pierw Ava, potem cholerny nagrobek.
Jak rozwścieczony lew rzuciłam się ku drzwiom, które niemal
od razu wyważyłam i spadły z hukiem na podłogę. Wnętrze domu strasznie
śmierdziało stęchlizną, było pokryte grzybami i pleśnią. Panele odchodziły od
podłoża, a tapeta ze ścian były zerwane, a niektóre jeszcze wisiały w sporych
skrawkach. Popatrzyłam na to wszystko z konsternacją i schowałam kołek za
paskiem swoich spodni, po czym powolnym krokiem przemierzałam dom, oglądając
się wokół siebie, pochylona do przodu w pozycji bojowej. Nie słyszałam nic,
prócz kroków, których stawiałam i…
Czyjeś oddechu.
Słabego, ale jednak.
Ava.
- Cholera – zaklęłam pod nosem i pobiegłam w stronę
wydawanego dźwięku. Dom był okropny, lecz bardzo duży. Ciężko było mi znaleźć
miejsce gdzie była Ava, choć byłam wampirem i powinnam to potrafić.
Odnalazłam ją po dwóch minutach szukania. Siedziała w dużej,
metalowej klatce, pobita do krwi i mega blada. Na ten widok serce mi się
krajało. Jak Eleanor mogła tak potraktować człowieka, chociaż i Ava nim nie
była, ale nocny łowca bez sprzętu, to był jak człowiek bez nogi. Stratny i bez
sił.
Ava jakby czując moją obecność, otwiera oczy i patrzy na
mnie ze zdziwieniem.
- Lily! – piska, podrywając się, raptownie odnajdując siły i
podbiegła do krat, szarpiąc się z nimi. Natychmiast znalazłam się tuż przed
nią. Chwytając kraty i chcąc je wyrwać, poczułam jak coś wypala mi skórę. Z
krzykiem odskoczyłam od tego, patrząc z po wątpieniem na swoje ręce i kraty.
- Werbena – syczę, nie wiedząc co zrobić.
Nagle coś mnie mocno chwyciło i rzuciło za siebie. Nawet nie
zdążyłam pisnąć, bo później już leciałam w powietrzu i zderzyłam się ze ścianą
w efekcie czego następnie runęłam na podłogę. Jęknęłam cicho, podnosząc głowę.
- Witaj Eleanor – uśmiechnęłam się drwiąco, co odwzajemnia.
- Miło jest mi Cię znowu widzieć wiesz? Nie wiedziałam, że
się tu zjawisz – powiedziała teatralnie i z westchnieniem.
- Jest tu moja przyjaciółka, dziwisz mi się? – prychnęłam,
podnosząc się mimo bolącego barku po starciu z betonową ścianą. – No tak… Ty
nie masz przyjaciół… - wywróciłam oczami.
- Nie ładnie tak tu przychodzić i spisywać się na śmierć –
odparła, idąc powoli w moją stronę. Brunetka miała na sobie ciemne rurki, biały
T-Shirt i skórzaną kurtkę, a do tego brązowe botki na obcasie.
- Wypuść Avę. To nie jest jej sprawa – warknęłam, na co ona
się zaśmiała.
- Owszem, jest! Bo to Twoja przyjaciółka… a ja ranię Twoich
wszystkich bliskich, zapomniałaś? Twoja matka Cię nienawidzi, Louis z Tobą nie
rozmawia, a Ava…
- Zaręczyliśmy się – palnęłam, ale jednocześnie sobie
przybijam piątkę w myślach, bo mina Eleanor jest bezcenna. Jej oczy stają się
czarne, a dłonie zaciskają się w pięści.
Och, witam wampirku.
- Nie wierzę Ci – parsknęłam z ironią.
- To uwierz. Mamy zamiar się pobrać i założyć rodzinę.
Zrobimy to, czego nie mógł zrobić z Tobą… mieć dziecko i normalne życie.
- Dość! – wrzasnęła, a ja się śmieje pod nosem. – Zbyt długo
byłam miła dla wszystkich, czas to skończyć – i rzuciła się na mnie, niczym
rozjuszony byk.
Wszystko toczyło się strasznie szybko, tak jak na wampiry
przystało. Padłyśmy na połamanych deskach, na co rozszedł się głośny huk.
Zręcznie omijałam jej wampirze, mocne ciosy, choć z trudem mi się to udawało. Z
charknięciem przywaliłam jej z główki, przez co i ja poczułam lekki ból.
Eleanor syknęła i wgryzła mi się w ramię, na co głośno krzyknęłam. Ava
zamknięta w klatce robiła to samo, co chwilę waląc w kraty i wołając moje imię.
Oderwałam ją od siebie jakimś cudem i przewróciłam na plecy, okładając jej
twarz pięściami. Ona jednak była silniejsza. Chwyciła mnie za bluzę, którą
miałam na sobie i wyrzuciła tak, że wylądowałam na drugim krańcu pokoju, w
stosie drewna, łamiąc je pod swoim ciężarem.
- Kurwa – jęknęłam pod nosem i sięgam do tyłu, w zamiarze
wyciągnięcia kołka. Jego lecz nie było. Rozejrzałam się spanikowana po
pomieszczeniu. Eleanor podnosiła się w ziemi i obracała mój przyrząd do walki w
swoich dłoniach. – Cholera – szepnęłam pod nosem, szukając czegoś, czym
mogłabym się bronić.
Idiotko, leżysz na
drewnie.
No tak. Z wampirzą prędkością wzięłam do swoich rąk większy
odłam drewna i połamałam go na pół tak, że końcówka była ostro zakończona. Z
warknięciem i kłami na wierzchu uderzyłam ją z wykopu, tak jak uczył mnie Louis
i zyskałam na czasie by znaleźć się za nią. Już się zamachnęłam się i moja ręka
z drewnem miała wbić się w serce, gdy ona raptem się odwróciła. Owszem, mój
„prowizoryczny” kołek wylądował w jej klatce piersiowej, idealnie wymierzony,
ale…
Jej kołek również tkwił w moim sercu. Otworzyłam oczy
i usta szeroko, słysząc w tle głośne szlochania i krzyki rozpaczy Avy. Eleanor
zaskoczona powoli spojrzała w miejsce, gdzie był jej kołek, potem spojrzała
na mnie oczami pełnymi bólu.
- Gnij w piekle – charczę po raz ostatni i razem z nią
opadłam na posadzkę i…
Umarłam, a ostatnią
myślą powróciłam do mojego Louisa.
************************************
Kochani, to był przedostatni rozdział tej serii! Jak wam się podoba, choć wiem, jakie będą komentarze przez śmierć Lily XDD
I UWAGA, KOCHANI! JEŚLI SYTUACJA Z KOMENTARZAMI SIĘ NIE POPRAWI, ZAWIESZAM BLOGA NA CZAS NIEOKREŚLONY! NAJWIDOCZNIEJ NIE PODOBA SIĘ WAM I NIE MA DALSZEGO SENSU PISANIA TEGO OPOWIADANIA. MÓWI SIĘ TRUDNO, CZYŻ NIE? PROSZĘ WAS TYLKO O TO, BY KAŻDY KTO CZYTA TE OPOWIADANIE, ODDAŁ KOMENTARZ, NAWET JEDNO SŁOWO MNIE USZCZĘŚLIWI, UWIERZCIE MI, BO NIE ŻĄDAM OD WAS ŻADNYCH POEMATÓW XD
OSTATNI ROZDZIAŁ MAM JUŻ GOTOWY, TYLKO CZEKA NA UDOSTĘPNIENIE GO WAM! WIEC, JEŚLI NIE BĘDZIE DO KOŃCA TYGODNIA TYCH 30 KOMENTARZY O KTÓRE WAS CIĄGLE PROSZĘ... ITS OVER.
30 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ!!!
Komentujcie <3
Katie.
Szkoda że nie można tutaj wstawiać emotikonek :( Tylko takie badziewa -,- No ale cóż takie mżycie :D A wracając do bloga... EXTRA! Bombowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńZajebisty!
OdpowiedzUsuńświetny !!
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny skarbie ;*
OdpowiedzUsuńA, co tam. Odświeżę sobie stronę, a i tak rozdział się nie pojawi. Odświeżam, a tu takie 'WTF, co?!?!'.
OdpowiedzUsuńI rozdział przed czasem.
Co nie zmienia faktu, że i tak jest niesamowity.
Umarła... ale powstanie na nowo.
believeindreamshs
Zajebisty !!!
OdpowiedzUsuńI LUDZIE ! do roboty zostawcie ten komentarz bo.ja się zabije jak ona zawiesi bloga !!!
Extra! :D
OdpowiedzUsuńNext ! I nie zawieszają bo to jest najlepsze ff jakie czytalam a było tego dużo pllis ! ;**
OdpowiedzUsuńNie może być ! Zaje.... zanczy ekstra :D Czekam ;*
OdpowiedzUsuńSpinamy dupy i komentujemy !
Zajebisty rozdział! Pisz szybko next'a
OdpowiedzUsuńŁał. 0.0
OdpowiedzUsuńCudoo <3
Nie kończ pisz dalej. ;*
Kira, x
super :)) Skoro został ten ostatni rozdział to daruj osobom, które systematycznie komentują i go dodaj ;)
OdpowiedzUsuńSuper! :*
OdpowiedzUsuńJejku myszko to jest śliczne *.*
OdpowiedzUsuńAle że to juz koniec opowiadania czy będzie jeszcze jedna część bo nie zabardzo ogarniam....
Ale rozdział jest zaje...fajny <3 Ale Lily :'( MOja kochana Lily... ale co z Lou, mam nadzieje że będzie 30 komów bo chce wiedzieć co będzie w następnym <3333
Zajebisty czekam na nn ! Nie zawiszaj bloga
OdpowiedzUsuńnie zawieszaj pliss. rozdział super i chce takich więcej. czekam na nn
OdpowiedzUsuńSuper zajebisty rozdział ! czekam na next ;D
OdpowiedzUsuńzajebisty :* tylko szkoda że to już prawie koniec ...
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :)
OdpowiedzUsuńKocham i czytam od początku do końca !!!! <3
OdpowiedzUsuńAaaaaaa ona musi żyć
OdpowiedzUsuńNext plisss kochana jesteś...<3
OdpowiedzUsuńSuper ! ��
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuń*.* CUDO <3
OdpowiedzUsuńO M G
OdpowiedzUsuńGNIJ W PIEKLE, SUKO!
szepnęłam dzisiaj tak podobnie na matmie, gdy mój wróg szedł do tablicy ''zgiń, suko'' XD
ja cie pitole ;oo ale jazda :D uwielbiam wprost <3
czekam na LAST rozdział tej serii :D
Suuuuuuuper *-* Czekam na ostatni rozdział *-*
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM. tylko tyle mogę powiedzieć o tym rozdziale. jak zawiesisz bloga to będzie FOCH FOREVER :P nie możesz mi tego zrobić.
OdpowiedzUsuńGenialne!! Boziu next! <333
OdpowiedzUsuńDodaj szybko następny i ja nie chce końca tego FF napisz druga cześć czy cos tylko plus nie koncz !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPiszerz niesamowicie.Rozdział jest świetny czekam na nn =>
OdpowiedzUsuń~Lenchi💛❤
Ten ff jest super. Nie mogę doczekać się następnych rozdziałów. I nie zawieszaj bloga!! Proszę
OdpowiedzUsuńzajebistyy
OdpowiedzUsuńzniszcze Cie za Lily! I nie możesz tego zaeiesić!!! ;(
OdpowiedzUsuńhttp://o-czym-myslisz.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam serdecznie i super rozdział
Łaaaał !
OdpowiedzUsuńSuper
Świetny
OdpowiedzUsuńGfdsdfyv Cudo
OdpowiedzUsuńNie nie możesz zawiesić blogq bo sie zalamne i co wtedy bedzie kocham tego bloga i cb tez
OdpowiedzUsuń