W jasnym świetle dziennym stała dziewczyna, która mnie trochę na początku przeraziła. Trochę, co ja gadam : przeraziła mnie na maksa! Jej czarne włosy tworzyły gniazdo na głowie dziewczyny, a między nimi chowały się czerwone i niebieskie pasemka. Jej twarz była mega blada, co mogło być powodem nałożenia tony pudru ryżowego, a oczy... jak na prawdziwego gota przystało były czarne : tak jak i górna i dolna część oka, a usta były krwiste.
Jej strój... Mój Boże. Nawet nie wiem czy to co miała wtedy na sobie mogłam nazwać... sukienką. Nie dość, że była czarna, ledwo sięgała do ud, to ona przypominała mi drugą skórę. Ta " kreacja " odsłaniała jej chude, dziecięce i blade ramiona, uwydatniała atuty w postaci długich nóg, okrytych porwanymi czerwonymi rajstopami i biodra, które wielkością przypominały moje. Na stopach miała ciężkie, czarne glany z dziwnymi klamrami i grubą podeszwą.
Co jak co, ale ona pasowała do tego miasta.
- Hej! - przywitała się wesoło, uśmiechając się od ucha do ucha. Wow, tego się nie spodziewałam. Niezdarnie wygramoliłam się z łóżka i odwzajemniłam uśmiech. - Jestem Ava Fray.
- Lily...
- Anderson, prawda? - moja mina musiała być bezbłędna, bo Ava zaśmiała się głośno. - Jesteś taka zdziwiona, co się stało?
- Sama nie wiem - odparłam szczerze.
- Chcesz porozmawiać o tym przy kawie? - Bez wahania pokiwałam głową.
***
- To wcale nie jest dziwne - stwierdziła, gdy powiedziałam jej wszystko co mi się wczoraj wydarzyło. Naprawdę nie była zaskoczona, tym co jej opowiedziałam. Jej twarz tego nie wyrażała. - W tym mieście zna Cię każdy, nawet sama jego założycielka.
- Że kto?
- Widać, że jesteś nowa - Westchnęła, pijąc czarną kawę, którą zamówiła. Siedziałyśmy przy ladzie, nie zważając na gwar, który panował wokół nas. Za ladą na drugim krańca DeathGroov stał chłopak, którego skądś znałam i co chwilę patrzył na mnie z tajemniczym błyskiem w oczach.
Louis jest niebezpieczny, radzę Ci się trzymać od niego z daleka.
Dlaczego Louis był niebezpieczny? Wyglądał na normalnego chłopaka po dwudziestce, pracującym w jedynej kawiarni w Mieście Śmierci. Wyróżniał się tylko wyglądem, bo był zabójczo przystojny, a jego uśmiech powalał mnie na łopatki.
- Ziemia do Lily! - poczułam, jak Ava mną potrząsa delikatnie, bym wróciła na ziemię. Udało jej się.
- Hm...? - niechętnie odwróciłam wzrok od Louis'a i spojrzałam na swoją towarzyszkę.
- Słyszałaś co do Ciebie mówiłam, czy olewałaś? - zapytała mnie z udawaną irytacją.
- Po części to drugie, przepraszam - odparłam, uśmiechając się przepraszająco.
- Kto był powodem tego, że mnie nie słuchałaś? - Ava zaczęła rozglądać się po lokalu i jej wzrok oczywiście padł na tą osobę, którą patrzyłam dosłownie chwilę temu. - Louis? Od kiedy on tu pracuje, skurczybyk? Louis, kochany!
Kochany? To był jej chłopak?
Louis oczywiście spojrzał w jej stronę, po czym szeroko uśmiechnął.
- Ava! Co ty tu robisz!? - Louis w mgnieniu oka znalazł się koło nas i mocno przytulił Avę. - Myślałem, że nie już tu nie wrócisz!
- Też tak myślałam, ale jak widzisz... Jestem tu i zaczynam studia.
- Pierdolisz? Ty i studia? Co się z Tobą stało?
- Sama nie wiem, to chyba przez to wszystko, co się tu zdarzyło... - zauważyłam, że Ava patrzy na mnie kątem oka, co było dla mnie niezrozumiałe. - No, ale cóż : było minęło. Poznałeś już moją nową przyjaciółkę...
- Lily, jak się masz? - zapytał mnie Louis, równie uprzejmie.
- W porządku, dzięki - uśmiechnęłam się lekko.
- To wy się znacie? - zdziwiła się Ava.
- Tak, wczoraj Louis pomógł mi znaleźć akademik. Jeszcze raz wielkie dzięki.
- Cała uprzejmość po mojej stronie - powiedział, puszczając mi oczko, tak jak poprzedniego wieczoru. Powstrzymałam się od rumieńca i dokończyłam duszkiem swoją kawę. - Smakowało?
- Bardzo - rzekłam głębokim głosem, na co Louis się uśmiechnął.
- Ej, no możecie flirtować przy mnie?! Umów się z nią Louis po pracy! Idź zarabiaj i nie świruj - Parsknęła śmiechem Ava, prowadząc Louis z powrotem za ladę. - Grzeczny chłopiec, a teraz do roboty.
- Nie jesteś moim szefem - burknął Lou, zabierając mój kubek po kawie i poszedł go umyć.
- Jeszcze się przekonamy! Przyznaj się : ile Tobie i chłopakom Taylor płaci za miesiąc?
- Nie Twój interes, Ava - warknął, posyłając jej chłodne spojrzenie. Jego zachowanie zmieniło się diametralnie. Z miłego Louis'a, zmienił się w złego. Czy on przypadkiem nie był bipolarny? - Czy może mam zawołać Zayn'a, by Ci to wytłumaczył? - na te słowa, mina Avy zrzedła, a oczy błyszczały... łzami? Tak, to były łzy.
- Ej, co się stało? - spytałam ją cicho.
- Nic, nic Lily... to te złe wspomnienia, o których nie chcę mówić... - jąkała się.
- W porządku, nie męcz się - pogłaskałam ją po ramieniu, na co lekko się uśmiechnęła.
- Jesteś chyba najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam Lily.
- Dzięki. Czasami jestem tą dobrą, tylko nikomu nie mów. To tajemnica - zaśmiałyśmy się cicho i w pewnym momencie poczułam się... słabo i czegoś spragniona. Przełknęłam głośno ślinę i rozrzutnie oglądałam lokal w poszukiwaniu tego czegoś, co wywołało u mnie ten stan. W jednym momencie cała miła atmosfera, prysła jak bańka mydlana.
- Ej, co się dzieje, Lily?! Twoje oczy... - Spojrzałam na dziewczynę wzrokiem zabójcy, przez co się zamknęła, ale tylko na chwilę. - Lily, powiedz mi...
- Jestem... głodna - warknęłam, lekko się trzęsąc.
- O kurwa... Louis! - pisnęła, chwytając mnie za ramiona i zaczęła mnie uważnie oglądać.
- Co ty robisz?! - zapytałam zaskoczona i zła jednocześnie. Tego drugiego nastroju nie rozumiałam. Dlaczego byłam zła?
- Od kiedy nim jesteś?! - krzyknęła cicho, a jej oczach majaczyły się błyskawice.
- Kim? Kim jestem?!
- Ava, co się dzieje? - dołączył do nas Louis, a jego wzrok od razu powędrował do mnie. - Cholera jasna... Zaprowadź ją na zaplecze!
- Co chcecie ze mną zrobić?! Zostawcie mnie! - zaczęłam panikować, przez co zwróciłam uwagę wszystkich ludzi w lokalu. Nie było ich dużo, ale i tak czułam się głupio. Mogli mnie wziąć za wariatkę.
W tempie ekspresowym Louis przerzucił mnie przez swoje ramię i wszedł do jakiegoś pokoju socjalnego, sadzając mnie na krześle.
- Ava, nie wchodź tu. Nie chcę, żebyś to widziała - Co do cholery?! Co on chciał ze mną zrobić?!
- Ale Louis...
- Wyjdź powiedziałem! - wrzasnął. Ava z kamienną twarzą, wycofała się i zamknęła za sobą drzwi, a Louis ponownie popatrzył na mnie. - Od kiedy masz te objawy?
- Jakie objawy? - wycharczałam, próbując wziąć oddech. Następną rzeczą, oprócz głodu i złości, poczułam również palący ból w gardle, który był nie do zniesienia.
- Te, dzięki którym teraz tak się zachowujesz - odparł, podchodząc do przenośnej chłodziarki. Takie często widziałam na plażach w LA.
- Nie wiem o co Ci chodzi - pokręciłam głową, trzęsąc się jak opętana.
- Hej, hej, spokojnie! - Louis zjawił się koło mnie w ciągu sekundy i położył delikatnie ręce na mojej twarzy. - Wiem, że to jest dla Ciebie nowe, niepojęte...
- Ale co jest?! Czy tylko ja nie wiem o co tu chodzi!? - krzyknęłam, próbując wstać, ale Louis mnie powstrzymał. - Nic mi nie jest, wypuść mnie stąd!
- Tak mi przykro, mam nadzieję, że nie będziesz chowała do mnie urazy... - Louis przeniósł swoje ręce na mój kark.
- Co? Co zamierzasz... - I nim postrzegłam przed moimi oczami zawitała ciemność.
***
- Lily? - usłyszałam nad sobą czyiś głos. - Lily? Otwórz oczy, proszę Cię.
Nawet gdybym chciała uczynić prośbę tej osoby, po prostu nie mogłam tego zrobić. Moja głowa z karkiem bolała mnie niemiłosiernie i ledwo mogłam się poruszać.
Co się stało? Czemu straciłam przytomność? Co się ze mną działo?
- Lily, wiem, że jesteś już z nami. Otwórz oczy, nie bój się - odezwał się... Louis? Co on tu robił?
Z lekkim jękiem podniosłam swoje powieki i gdy chciałam poruszyć głową, głośno jęknęłam.
- Powoli, Lily. Bez pośpiechu - przede mną pojawił się znikąd Louis, ze zmartwioną miną. Chłopak pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej i przytrzymał mnie delikatnie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie byłam ani w kawiarni, ani w akademiku. Leżałam na czarnej, skórzanej kanapie w ładnym salonie.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam pół szeptem, masując się po karku. - Co się ze mną stało?
- Nic nie pamiętasz? - Louis wydawał się zdziwiony.
- Nie... Pamiętam tylko, że byłam na kawie z Avą... Potem tylko ciemność. Tak jak... zaćma, lub coś.
- Zrobiło Ci się słabo, Ava nie zdążyła Cię złapać i walnęłaś głową o stół - wyjaśnił bez cienia uczuć.
- To wyjaśniałoby ten ból w karku... - ścisnęłam delikatnie bolące miejsce, na co cicho syknęłam. - Gdzie ja jestem? - ponowiłam swoje pierwsze pytanie.
- U mnie w domu - odparł.
- A gdzie jest Ava?
- W akademiku pilnuje waszego pokoju.
- Która jest godzina?
- Siedemnasta. Straciłaś przytomność na pięć godzin.
- Pięć? - wybałuszyłam na niego oczy. - Cholera jasna...
- Coś nie tak? - zapytał, siadając obok mnie.
- Miałam zadzwonić do mamy...
- Wydaje mi się, że Twoje zdrowie jest ważniejsze od tego telefonu. Porozmawiasz z nią później - wtrącił mi się w zdanie, lekko poirytowany. - Chcesz się czegoś napić? Lub zjeść?
- Nie... Nie jestem głodna - mruknęłam wstając, lecz się zatoczyłam i z powrotem padłam na kanapę.
- Ej, powoli... Może połóż się jeszcze na chwilę i prześpij się z tym?
- Bardzo bym chciała, bo ta kanapa jest strasznie wygodna, ale będzie lepiej jak wrócę do akademika. Nie chcę naruszać Twojej prywatności.
- Nie naruszasz. Tak się składa, że chłopacy mają drugą zmianę i będą do dwudziestej drugiej w pracy.
- Mam godziny, których muszę przestrzegać, Louis. Przed dziewiętnastą trzydzieści muszę tkwić już w pokoju uniwersyteckim i mam zakaz wychodzenia... gdziekolwiek.
- Uroczo - Prychnął. - No cóż... Odwiozę Cię do akadema dopiero wtedy, gdy coś zjesz.
- Louis, naprawdę...
- Nalegam - uśmiechnął się czarująco.
- Nie rób tego - również się uśmiechnęłam.
- Czego?
- Flirtujesz, wiesz o tym?
- Mi to nie przeszkadza. Samo wychodzi - puścił mi oczko i wstał z kanapy. - Chodź.
***
- To jest pyszne, wiesz? Nigdy nie jadłam lepszego chilli-doga - rzekłam, zapychając się jedzeniem. Louis robił to samo, tylko on prawie połykał wszystko w całości.
- Moja specjalność - pochwalił się z dumą. - Każdy gdy tu przychodzi, proszą o moje jedzenie, a nie o numer telefonu.
- Cóż, zdarza się... Chociaż i ja tak wolałabym jedzenie - uśmiechnęłam się kwaśno.
- Ej no, dziękuję Ci bardzo! - Zaśmiał się głośno, z czego mogłam wywnioskować, że nie poczuł się ani trochę urażony moim cienkim kawałem. - Może zamiast w kawiarni powinienem robić w Grillu? Ta praca chyba bardziej do mnie by pasowała, niż rozdawanie kawy dla sukinsynów z uniwerku.
- Ej - spojrzałam na niego karcąco.
- Nie mówimy to o Tobie i Avie... Po prostu uważaj na nich, okay? Oni nie są zbyt skorzy do przyjaźni.
- Przecież wiem, Louis. Chodziłam do liceum, to wiem kim są szkolne elity i divy.
- Div to tu mamy pełno. Uważaj tu szczególnie na Rosalie Hunington. Jest córką burmistrza i no wiesz... wszystko uchodzi jej na sucho.
- Nic nowego - wywróciłam oczami, dokańczając swojego chilli-doga. - Więc, dzięki za jedzenie. Było bardzo smacznie... Mógłbyś teraz odwieść mnie do akademika? Muszę przygotować się do zajęć.
- Kobieto, to dopiero będzie pierwszy dzień, nic poważnego. Nauczyciele będą tylko omawiać zasady na lekcjach i tyle. No chyba, że trafisz na Colemann, która uczy matematyki i zadaje zawsze.
- Chodziłeś tu do szkoły?
- Przez jakiś czas. Potem musiałem przerwać naukę i tak jakoś wyszło - stwierdził, wzruszając obojętnie ramionami, ale w jego minie widziałam coś, co na pewno nie było obojętne.
- Czyżby? Był jakiś prawdziwy powód?
- Moje osobiste sprawy. Nie chcę o nich rozmawiać - powiedział chłodno, wbijając swój wzrok w blat stołu.
- W porządku... To może ja wrócę na piechotę?
- Nie, nie, odwiozę Cię.
- Jakoś trafię, popytam ludzi i w końcu mi się uda - skłamałam, co oczywiście zobaczył.
- Już idziemy - Louis odszedł od stołu, wziął kluczyki z szafki kuchennej i wyszliśmy kuchennymi drzwiami, na tyły dołu. Ogródek, który się tam rozciągał, był bardzo uroczy i przede wszystkim zadbany, czego bym się w ogóle nie spodziewała po takim chłopaku jak Louis.
Opuszczając posesję, tym samym stanęliśmy przed jego samochodem.
- Mercedes Viano? - strzeliłam, ilustrując pojazd, który był bardzo zadbany i błyszczał czystością.
- Skąd wiesz? - spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
- Mój tata był mechanikiem i często u niego w warsztacie takie były... nawet jednemu wymieniałam chłodnicę.
- Pani mechanik widzę... Elegancko - odparł, uśmiechając się szelmowsko. Zarumieniłam się delikatnie i spróbowałam ukryć ten fakt włosami. - Uroczo się czerwienisz, nie zakrywaj tego - natychmiast moja ręka zamarła w bezruchu, a Louis zrobił coś, czego się po nim nie spodziewałam. Louis palcami zaczesał moje włosy do tyłu, a następnie opuszkami palców pogładził mój zaróżowiony policzek, w efekcie czego zarumieniłam się jeszcze bardziej, a on szerzej uśmiechnął. - Wsiadaj do wozu, zaraz odstawię Cię do Avy, by Cię zdemoralizowała do końca.
- Co?
- Jeszcze jej tak do końca nie poznałaś, ale jak już to zrobisz... To uwierz mi : pożałujesz tego.
- Jesteśmy - Louis po zaledwie pięciu minutach zaparkował pod akademikiem, gdzie na zewnątrz chodzili jeszcze uczniowie, rozmawiając lub jedząc kolację. Ich wścibskie spojrzenia od razu skierowały się na mnie, na Louis'a i jego auto. Może nie było ono szczególnie wyróżniające się z tłumu, ale było zdecydowanie najładniejszym autem w całym mieście, gdyż cała reszta jeździła rzęchami z lat osiemdziesiątych - dziewięćdziesiątych.
- Kolejny raz wielkie dzięki. Nie wiem czy byłabym w stanie dojść po tym, co mi się zdarzyło...
- Mówiłem Ci, że w razie potrzeby Ci pomogę.
- O tym mi akurat nie wspominałeś - zauważyłam z cichym śmiechem.
- To teraz już wspomniałem. Jestem codziennie w Groov, więc wpadaj. Potrzebuję jakiegoś towarzystwa do gadania podczas robienia kawy i sprzątania uwalonych fusami blatów - powiedział.
- Dobrze, zapamiętam to sobie... - uśmiechnęłam się lekko i obleciałam wzrokiem od niechcenia całe jego dobrze zbudowane ciało i coś przykuło moją uwagę na jego szyi... ślad ugryzienia. - Co Ci się stało w szyję?!
- Ehm... - ręka Louis'a powędrowała do swojej szyi, zakrywając to coś. - W dzieciństwie zaatakowało mnie pies i sama rozumiesz. Był bardzo agresywny i niewychowany.
- Ah... Kumam - pokiwałam głową, choć i tak w pięćdziesięciu procentach mu nie wierzyłam. Coś mi w tym śmierdziało, ale nie zamierzałam dalej ciągnąć tego tematu. - To może... ja już pójdę.
- Jak chcesz - odparł. Przygryzając dolną wargę wydostałam się z Mercedesa Louis'a i nim zamknęłam drzwi, rzekł do mnie.
- Uważaj na siebie, Lily Anderson. Pech może czyhać na Ciebie tuż za rogiem - i odjechał, zostawiając mnie osłupiałą na środku chodnika. Czasami nie rozumiałam tego chłopaka. Raz zachowywał się normalnie, potem jak jakiś bipolarny dupek... Nawet nie wiedziałam, jak znalazłam się w jego domu! I dlaczego Avy nie było ze mną? I najważniejsze pytanie :
Dlaczego nie pamiętałam nic od momentu, którego nawet ja nie mogłam sobie przypomnieć?!
*************************
Oto nowy rozdział! Podobał się? :D Czy ten Louis oszalał? :3 Jak to można takiej dziewczynie kark skręcić no :/ xD
Kochani, następny rozdział pojawi się już jutro, jeśli oczywiście wyrobicie się z komentarzami, a kolejny wstawię w poniedziałek :D Więc postarajcie się! :D Wiem, że to dopiero początek, ale chce widzieć wasze komentarze! :D <3
8 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
K.
serio jej skręcił kark? XD
OdpowiedzUsuńmyślałam, że ją później ugryzł czy coś :P hahahahah wariat Lou ;3
ale kurdeeee zarąbisty ten blog! :D
kocham ! <3
czekam na NN :*
Super *.*
OdpowiedzUsuńWOW!
OdpowiedzUsuńŚwietny!
<3
suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper czeeekam na nexta jutro
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ♥ Życzę weny :) Czekam na nexta Zapraszam: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com przypadek-niesadze.blogspot.com Pozdrawiam I niech moc będzie z Tobą ;*
OdpowiedzUsuńGenialny prosze next
OdpowiedzUsuńneeeeeeeeeexxxxxt
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńBlog zarąbisty inny niż te , które dotychczas czytam czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńKolejne opowiadanie które mnie zaciekawiło
OdpowiedzUsuńbfjbvfsjbdsk dawaj nextaa hahah :) jej ale mnie zamurowało O.O
OdpowiedzUsuń*.* CUDO <3 Szybko next ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://w-wyscigu-po-milosc.blogspot.com/
Uwielbiam tą tematykę a twój talent pisarski połączony z one direction to spełnienie moich literackich marzeń. GRATULUJE POMYSŁOWOŚCI ! <3
OdpowiedzUsuńhttp://not-all-angels-are-beautiful.blogspot.com/