- Auć, cholera, Louis! To zabolało! – krzyknęłam, gdy nie
uchroniłam się po raz kolejny przed mocnym ciosem chłopaka i oberwałam w żebro.
To był mój czwarty dzień szkolenia nocnych łowców, a póki co nauczyłam się
podnieść te najcięższe Serafickie noże…
No cóż… ale zawsze coś, prawda?
- Ma boleć! Musisz być bardziej uważna! Jesteś wampirem i
masz po części lepiej od nas! Wykorzystaj swój dar? – Dar? To cholerne
przekleństwo, a nie jakiś tam dar!
Lecz tego dnia nie zamierzałam się kłócić z Lou jak to miałam
z nim to robić w zwyczaju milion razy dziennie, bo był… mówiąc grzecznie mocno
wkurwiony na wszystko co się wokół niego ruszało, gadało i w ogóle żyło. A z
jakiego powodu? Tylko ja nie wiedziałam i czułam się jak na samym początku :
sfrustrowana niewiedzą.
- Poddaję się – mówię i padam na matę treningową, całkowicie
zlana potem. – Chcę się umyć, najeść i pójść spać.
- Twój trening powinien się skończyć za pół godziny, ale tym
razem Ci odpuszczę księżniczko, bo ciężko dzisiaj pracowałaś – odparł, siadając
obok mnie na macie i przez chwilę tak odpoczywaliśmy. – Zostały już tylko trzy
dni do końca, mała.
- Tak, a potem ta cała magia – prychnęłam w matę.
- Jeśli się skupisz, poradzisz sobie z tym. Też miałem z tym
kłopot, ale na drugi dzień nauczyłem czaru niewidzialności.
- A potem? – spojrzałam na niego.
- Na tym zaprzestałem swoją naukę – zaśmialiśmy się i między
nami zapanowała niezręczna.
- Masz dzisiaj nocną zmianę? – Louis z niechęcią pokiwał,
stękając.
- Mam nadzieję, że przez ten czas nic nie wydarzy się w
krypcie, bo zostawić was z Avą same z Harry, Zaynem i Liamem nigdy nie kończy
się dobrze.
- Oj, no przestań. Ostatnim razem tylko zrobiliśmy limo
Harremu, ale w końcu jest ze stali, jak to określił, prawda? – parsknęłam
śmiechem.
- Tak, Harry to człowiek ze stali – Louis ponownie się
zaśmiał. – Podniesiesz się sama czy mam Ci pomóc?
- Ja tu sobie jeszcze poleżę – odparłam, z trudem podnosząc
głowę, by na niego spojrzeć. – Coś podejrzewam, że jak uniosę choćby trochę
rękę, albo nogę to od razu zaliczę popisową glebę.
- I tak nie pobijesz Avy i jej sturlanie się po schodach –
na samo wspomnienie zaczęłam chichotać jak idiotka.
- To mój mistrz – Louis wybuchł śmiechem, a ja nie mogąc się
powstrzymać, również to zrobiłam. – Jakbym oglądała Oponę! Zabijała wszystko po drodze, nawet kota Grace!
- Biedny kot, ale dałbym wszystko by znowu to zobaczyć.
- Co zobaczyć? – do Sali wparowała Ava, a ja z Louisem
ryknęliśmy gromkim śmiechem. Ava patrzyła na nas jak imbecyli z piekła rodem. –
Co z wami jest?
- Nic, nic – otarłam z twarzy łzy, które ze śmiechu
wyleciały mi z oczu. – Właśnie wychodziliśmy.
- A ja przyszłam do Ciebie. Idziemy na kawę? –
zaproponowała, pomagając mi wstać.
- Jasne – uśmiechnęłam się lekko.
- Tylko kawa? – wtrącił się Louis, stając obok mnie z
posępną miną. No tak… często kawa w moim i Avy wydaniu kończy się na klęczeniu
z głową w toalecie.
- Hm… zastanówmy się… kto ma dzisiaj nocną zmianę w
DeathGroov, w którym będziemy pić zabójcze i pełne procentów latee? – spytała
go ironicznie Ava, kręcąc oczami.
- No tak, zapomniałem – prychnął Louis, przeczesując swoje
włosy palcami w bardzo… seksowny sposób. Ten chłopak mnie podniecał i wywoływał
rumieńce na mojej twarzy. – Poza tym, dzisiaj musicie uważać na to co robicie i
mówicie. W Groov będzie się kręciło sporo wampirów i demonów. Musicie być
uważne, jasne? – Louis popatrzył na nas pytająco.
- Tak jest, szefie! – Ava zasalutowała i chwytając moją
rękę, wybiegłyśmy z sali treningowej, by się przygotować.
***
- Serio? Tak mam pójść na zwyczajne wyjście z przyjaciółką?
– wydukałam, oniemiała na swój widok. Kto by się spodziewał, że zwykła bordowa,
matowa sukienka przez pleców i obcasy tak mnie zmienią? W dodatku ten makijaż
na moich oczach… jak ja głupia musiałam być, aby Ava dorwała się do mojej
kosmetyczki?!
- I tak o to właśnie odkryłam Twoją seksowną wersję –
powiedziała Ava, dumna ze swojego dzieła i podała mi moją nową, skórzaną
kurtkę, którą kupiłyśmy na zakupach kilka dni temu. – W końcu nadeszła okazja
abyś pokazała te swoje, długie nogi, Lily, misiaczku.
- Długie nogi? Ledwo mierzę metr sześćdziesiąt pięć! –
pisnęłam z dezaprobatą, mając cichą nadzieję, że jeszcze uda mi się zwinąć
ciuchy na zmianę do swojej torby.
- Nie chwytaj mnie za słówka! – ostrzegła, poprawiając swój
krwisty gorset. Od razu przypomniał mi się obraz niej, w Frenzy… Wtedy
wyglądała pięknie i naturalnie…
- Ava, dlaczego się tak ubierasz? – zapytałam ją, siadając
na łóżku.
- A ty dlaczego bzykasz się z Louisem? – zarumieniłam się
lekko. – Bo tego chcesz, a ja lubię swój styl i chcę tak wyglądać.
- Jak zareagował na to Zayn na początku?
- Wziął mnie za idiotkę – Ava zachichotała. – Kto by
pomyślał, że będzie z tą idiotką i dzielił z nią łóżko?
- Jak się wam układa?
- Jest… nadzwyczajnie dobrze. Pełna harmonia – odparła,
otwierając szafę i prawie w nią weszła, by znaleźć czarny płaszcz do ziemi. – A
ty i Louis? Z tego co słyszę, przeżywasz orgazm za orgazmem – Ava uśmiechnęła
się zadziornie.
- Ava! – ponownie zawstydziłam się, chowając twarz w
dłoniach.
- Louis ma fajny tatuaż? – mrugnęła do mnie, a jej uśmiech
się powiększył.
- Może – zaśmiałam się.
- Jaki jest w łóżku? Dobry, dziki, nieokiełznany?
- Ava, przestaniesz? – zaśmiałam się.
- Jestem Twoją przyjaciółką. Możesz powiedzieć mi wszystko…
- Ava… - przerwałam jej, a ona posłusznie ucichła. – Jeszcze
za wcześnie, okay?
- Okay, okay – Ava podniosła ręce w obronnym geście,
poddając się. – A mówiłam Ci, że jeśli się prześpicie, całe wasze relacje się
zmienią? Czy ja po prostu nie jestem cudowną, popapraną siostrą od innej matki?
- Dokładnie, popapraną, słońce – parsknęłam śmiechem.
- Hej, ugryź się w ten język Einstein! Bo zaraz będziesz go
zbierać z podłogi!
- Nie tak groźnie, bo obrożę Ci nałożę – zaśmiałam się
głośniej i oberwałam od Avy z lekkiego kopniaka w łydkę. – No dobra, ja też się
wycofuję.
- I dobrze – jej groźna mina mnie rozbawiała i nie
powstrzymałam kolejnego śmiechu. – Coś ty kurwa dzisiaj jakieś magiczne grzybki
wzięła czy coś? Ciągle się śmiejesz.
- Mam wyjątkowy dobry humor – przyznałam bez wahania.
- Może penis Louisa wszedł w Ciebie za głęboko i coś w Tobie
poprzestawiał, co?
- Zapytaj go – zachichotałam, wstając z łóżka i obciągnęłam
swoją sukienkę do dołu. – Idziemy? Potrzebuję kofeiny, i to pilnie.
***
- Jedna latee dla pięknej dziewczyny… - kubek z gorącą kawą
został postawiony na stoliku przede mną przez Louisa i dostałam od niego
krótkiego całusa w usta. Z niechęcią się ode mnie oderwał i z udawanym grymasem
na twarzy dał Avie kawę. – I trutka na szczury, dla przebrzydłej Fray.
- Też Cię kocham, ty pieprzony palancie – Ava posłała mu
całusa, na co cicho się zaśmiałam. Ich kłótnie totalnie mnie rozbrajały.
Wyglądali tak zabawnie, że nawet umarły wybuchłby śmiechem. Chociaż… ja nim
byłam, bo wampiry… są martwe. – A teraz zostaw nas same, chcemy poplotkować z
Lily na Twój temat – kończąc zdanie, fioletowe usta Avy wygięły się w perfidnym
uśmiechu.
- Na mój? Przecież jestem taki cudowny i w ogóle –
powiedział Lou, uśmiechając się lekko i oparł dłońmi o stolik. W lokalu nie
było zbytniego ruchu, ale od razu zauważyłam, że wszyscy klienci to wampiry,
bez wyjątku. Żadnego nocnego łowcy, no prócz Avy, Louisa, Niall’a, który
wycierał podłogę i poniekąd mnie. W końcu Grace mnie przemieniła i jeden z
dwóch kroków, aby stać się sto procentowym łowcą mam już za sobą. O ostatnim
nawet nie chciałam myśleć. Nienawidziłam tego wampira, który we mnie siedział,
ale też nie chciałam zostać zabita. To było niedorzeczne. Choć gdyby myśleć
racjonalnie, w Mieście Śmierci nie byłam lubiana, a Rosalie Hunington za pewne
marzyła o tym, aby wbić drewniany kołek prosto w serce od samego początku, gdy
mnie zobaczyła.
Zresztą, ja też bym nie narzekała, gdyby ktoś przypadkiem
oderwał jej głowę, podpalili lub coś…
- Halo, ziemia do Lily! – poczułam, jak Ava kopie mnie w
nogę pod stołem. Podskoczyłam jak oparzona na krześle i spojrzałam na nich.
- Hmm?
- Słyszałaś co mówiliśmy? – zapytał Lou, patrząc w moją
stronę zamyślony.
- Tak, tak – pokiwałam głową. – Przepraszam, myślałam o
Rosalie – rozejrzałam się po kawiarni i nie zauważyłam w nim wampirzycy.
Odetchnęłam z ulgą.
- O Rosalie? Nie masz kurwa o kim myśleć, tylko o tej szmacie?
– spytała mnie, a Louis uciszył ją jednym z tych swoich gromkich spojrzeń i
powiedział do niej bezgłośnie „wampiry te ją tu znają”. Ava zrobiła to, co ja
przed chwilą i zdaliśmy sobie sprawę, że wszyscy się na nas patrzą tymi swoimi
czarnymi ślepiami. – Sory, kochanej szmacie, przecież tutaj każdy kocha Rosalie
Hunington, prawda?
- Tak, aż za bardzo – odparłam drwiąco i jednym łykiem
wypiłam połowę swojego kubka.
- Uważajcie na to, co mówicie, okay? Nie mam dzisiaj ochoty
na awantury – powiedział Lou i odchodząc do lady, mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam
się lekko w odpowiedzi i spojrzałam z powrotem na Avę, która miała wygięte
wargi z szerokim, szczerym uśmiechu. – Co? – zmarszczyłam brwi.
- Jesteście razem?
- Ach, to po to wyciągnęłaś mnie do kawiarni pełnej
wampirów, tak? Aby wypytywać o mnie i Lou?
- Tak, właśnie tak – Ava wzruszyła ramionami.
- No to Cię zawiodę i zmienię temat, dobra kawa czyż nie?
- Och, no proszę Cię! Od kilku dni główkuję jak wam się
układa i jak Louis potraktował Cię tamtej nocy! – mówi, a ja czuję na swoich
plecach ciekawe spojrzenie Louisa, tak jak i reszty. Cholera, czy akurat
musiałyśmy iść dzisiaj na kawę? Pieprzona Ava i jej pomysły. – No to jak?
Powiesz mi, czy mam Cię oblać smaczną trucizną Louisa?
- Tak właściwie… - westchnęłam głośno. – Nie wiem, czy
jesteśmy razem… Może ten nasz wyskok był odrobinę zbyt gwałtowny? Może powinnam
zrobić to, co za pierwszym razem?
- Czyli co? – spytała Ava podejrzliwie. Kurwa, musiałam
wygadać się akurat teraz?! Nikt prócz mnie i Louisa nadal nie wiedział, że
chłopak skręcił mi kark, abym zapomniała o naszym pocałunku.
- Ehm… bo w dzień, gdy wampiry zrobiły najazd na kryptę
później… doszło do pocałunku pomiędzy mną, a Lou…
- Serio?! – pisnęła i tym razem to ja zdzieliłam ją
kopniakiem w nogę.
- Ciszej – syknęłam. – Tak, pocałowaliśmy się, ale ja
poprosiłam Louisa abym zapomniała i skręcił mi kark – mówię, a jej oczy były
niczym spodki.
- Coś ty zrobiła? – warknęła. – Jak mogłaś poprosić go o coś
tak głupiego?
- Mogłam i Lou to zrobił – szepnęłam, zerkając w stronę Lou.
Chłopak posłał mi ciepły uśmiech i podszedł do kogoś, aby odebrać zamówienie.
- Zrobił? Czy on kompletnie ochujał? Mam z nim porozmawiać
na ten temat?
- Nie! – odpowiedziałam szybko. – Już to sobie wyjaśniliśmy…
Louis tego żałuję i widzę to. Nim mi o tym powiedział, strasznie się męczył.
- Bo Louis jest w sercu mięczakiem. Każdemu chce pomóc, ale
powstrzymuje się i próbuje zgrywać twardziela, ale… ty go zmieniłaś.
- Ja? – zdziwiłam się.
- Tak, Louis stał się inny, odkąd poznał Ciebie. Nie było
nawet chwili by o Tobie nie mówił o tym, jak bezmyślna jesteś, że wychodzisz po
zmroku na zewnątrz – zaśmiałam się pod nosem. -
Potem rozmawiał z Zaynem o tym, że chciałby przestać Cię ranić i spróbować
zbliżyć. Wiem, że wkurzałaś się na nas, że nie mówiliśmy Ci na początku prawdy.
Najbardziej było skomplikowane to, że jesteś wampem i nocnym łowcą. Niezbyt
dużo wiem o mieszańcach, powinnaś pytać o to Grace.
- Kim w ogóle jest Grace? Jestem tu ponad trzy miesiące i
nic o niej nie wiem – stwierdziłam.
- Jest założycielką tego miasta i zarazem najstarszym
osobnikiem w tym regionie. Jak zauważyłaś : rzadko nas odwiedza. Jest to
kwestia tego, że zajmuje się miastem, uniwersytetem no i tym, by kompletnie
wykurzyć przynajmniej wampiry z tego miasta.
- A demony?
- Demony… były od zawsze i zawsze będą. My na to nie mamy
wpływu, nawet Adalbert… Wiesz do czego w ogóle zostali stworzeni łowcy, Lily?
- Do chronienia ludzi przed demonami i wampirami, ryzykując
własne życie – odparłam bez wahania.
- Wow, widzę, że już na ten temat rozmawiałaś z Louisem…
Mówił Ci on o kimś, kto to wszystko rozpoczął?
- Nie… ale chętnie się dowiem - wyprostowałam się i wzięłam
do rąk kubek z kawą, sącząc go powoli i słuchając monologu Avy.
- Więc… Grace była pierwszą kobietą łowcą w tym mieście. Jej
ojciec to stu procentowy łowca, a matka zwykła śmiertelniczka. Była zwykłą
kobietą, która zauroczyła jej ojca. Zaś gdy Grace była już dorosła, do świata
nocnych łowców wpełzło zło, czyli Shaun Ralf Honses, lecz zawsze nazywają go
Arrenem, bo prawdopodobnie zmienił swoje imię, by nie mieć nic wspólnego ze
swoją matką, która go tak nazwała. On natomiast był pierwszym mieszańcem,
jakiego spotkano…
- To od niego zaczęła się ta cała mantra z pół wampirami,
pół nocnymi łowcami – uświadomiłam sobie.
- Tak… Lecz on był kimś więcej, niż zwykłym, pradawnym
mieszańcem. Miał w swojej krwi również demoniczne geny i anielskie. Jednak
przeszedł na tą złą stronę dopiero wtedy, gdy wypił krew demona, stając się i
demonem i nocnym łowcą i wampirem. Cała szalenie zabójcza mieszanka w jednym.
- Czyli… ja też jestem demonem? – zapytał niepewnie.
- Nie wydaje mi się. Gdybyś była demonem, nie byłabyś zdolna
wychodzić na światło dziennie. Wampiry też tego nie robią, ale, że ty po
prawdzie jesteś człowiekiem, masz ten zaszczyt i możesz wystawiać się na
słońce.
- Arren też mógł?
- Tak… W końcu to on stworzył tą pierdoloną rasę. Wielu
nocnych łowców poległo z nim w walce, gdyż był od nich o wiele silniejszy,
szybszy i mógł zabić jednym ciosem. Poza tym, Arren posiadał dar wzywania
demonów do naszego świata i wiadome z góry jest to, że z nim nigdy nie wygramy.
- Jaki on był? Przez całe życie był parszywym skurwielem?
- Nie był, lecz nim jest nadal – poprawiła mnie moja
przyjaciółka.
- Arren żyje? – zdziwiłam się.
- Tak… Gdybyśmy go zabili, zginęła by i cała rasa demonów i
wampów. Walczymy z nim od stuleci, ale skurczybyk… jest niepokonany.
- A jaki był dla swoich… przyjaciół, jak ich w ogóle miał?
- Miał, i to dość sporo. Nie zapominajmy o tym, że był
nocnym łowcą i miał własną grupę łowców, którzy mu służyli. Traktował ich jak
śmieci, szmaty... Miałem nawet żonę.
- Żonę? Która by go chciała?
- Nie wiem… Ona urodziła mu też dziecko. Córkę. Niby
opiekował się nimi, troszczył się, ale od razu po jej urodzeniu uciekła od
niego razem z maluchem i nikt jej o niej nie słyszał, ani jej nie widział.
Dziwne, co nie?
- Bardzo. Chociaż ukrywanie się przed takim człowiekiem, wcale
nie jest dziwne. Arren jest jeszcze gorzej popieprzonym mieszańcem ode mnie. Za
pewne jego charakter i upodobania są takie same – szepczę, dokańczając kawę.
Jak na zawołanie koło mnie pojawił się Louis i zabrał kubek, przynosząc dwie
minuty później pełen.
- Proszę bardzo, mała – Louis musnął moje czoło ustami i
wrócił do pracy.
- To akurat było urocze – zaśmiałam się z Avą i wróciłyśmy
do rozmowy o Arrenie. – Co chcesz o nim jeszcze wiedzieć?
- Czemu sieje taki popłoch wśród nocnych łowców?
- Arren oprócz tego, że jest bardzo dobrym i wyszkolonym
łowcą, to i dobrym magiem. Wyobraź sobie Lily : on wzywa demony. To zabija
normalnego łowcę w połowie rytuału. Ta siła jest niewyobrażalnie mocna… Nie
wiem jak Ci to powiedzieć. Tylko trzy osoby na świecie potrafią to zrobić :
Arren, Adalbert, a trzeciej osoby nikt nie zna.
- Jeszcze dużo rzeczy jest w waszym świecie nadal
nieodkrytych – stwierdziłam, zaczynając pić drugi kubek kawy.
- Bardzo dużo. Z dnia na dzień poznajemy co raz bardziej
historię naszych przodków i przyjaciół, lecz dzięki temu zbliżamy się do siebie
i stajemy wielką rodziną.
- Jak się poznali chłopacy?
- Na jednej z akcji. Wtedy każdy był tu nowym łowcą i nie
wiedzieli o swoim istnieniu. Kto by stwierdził, że taka piątka popapranych
przystojniaków będzie ze sobą mieszkać?
- Na pewno nie ja – uśmiechnęłam się szeroko. Miła aura
trzymała się nad nami, dopóki nie usłyszałam tego znajomego, perfidnego głosu…
- Witaj, Panno Anderson! Miło mi Cię w końcu zobaczyć! – głos
Rosalie odbił się echem po mojej głowie. Zacisnęłam usta w wąską linię i z
głośnym stukiem odłożyłam kawę na stolik, po czym wstałam z krzesła odwracając
się w jej stronę.
- Mi Cię… - raptownie poczułam ogromny ból pod sercem i
jakoś rozdziera mi ścięgna, jedno po drugim. Miałam wrażenie, jakby ktoś
wyrywał mi wnętrzności. Zesztywniałam cała, otwierając szeroko oczy i powoli
spojrzałam w to miejsce, rękoma przytrzymując się stolika, by nie upaść, choć
już byłam tego bardzo bliska
Tuż pod moim sercem, tkwił drewniany kołek.
*************************
No to witam was po raz kolejny! Nowe postacie, okoliczności... i kołek xD Tak wiem, że teraz nienawidzicie mnie za to :D XD
Kochani, rozdział będzie dopiero w sobotę, gdyż muszę napisać kolejne rozdziały na przód i zacząć NOWE :D
22 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
K.
Super rozdział ;3
OdpowiedzUsuńSwietne ale jak moglas to zrobic Lily ?!?!?
OdpowiedzUsuńTeraz nie bede mogla spac w nocy bo bede myslec co sie stanie!!
Czekam na nexta :*
Wiem! Anderson to to dziecko tego zlego co matka uciekla. I pewnie ona jest ta trzecia najsilniejszą!
OdpowiedzUsuńLol ja chcę już next !!!
OdpowiedzUsuńMegaaaaa czekam na next'a
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńJezu zajebisty rozdział i napewno Lili będzie to trzecią najsilniejszą osobą jezu i pytanie co z tym kołkiem Jezu ! zarąbiste czekam na next ! wątpie że dotrwam do soboty ;)
OdpowiedzUsuńNext next next xD
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńBoskie czekam na next choć watpie czy wytrzymam do soboty chcę wiedzieć co dalej :)
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńZ tego co mi się zdaje to Lili będzie tą 3 najsilniejszą :)
Jak mogłaś to zrobić Lili? :(
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ♥
Jak mogłaś?! Biedna Lily :(
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział
:)
Rozdział świetny :3 czekam na next <3
OdpowiedzUsuńŚwietne! Czrkam na nn! Na Pewno Anderson jest tą córką i 3 najsilniejszą., a w ogle to ... musi przeżyć!
OdpowiedzUsuń*.* CUDO , czekam na next <3 wbijaj tu : http://w-wyscigu-po-milosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPodaj link ;)
UsuńZajebisty.!!! :D
OdpowiedzUsuńOjeeeej.. ;-; biedna Lily mam nadzieję ze nic jej nie bd !!! Czekam na next
OdpowiedzUsuńwow! Jest...wręcz cudownie *.*
OdpowiedzUsuńNwm co napisać, bo to nie dorównuje wszystkim innym niesławnym blogom, które czytałam! (choć twoje po części JEST sławne)
A więc...ten...CZEKAM NA NN ♥♥♥
http://yesterday-fanfiction-louis-tomlinson.blogspot.com/
Niesamowity rozdział *o* czekam na następny ^-^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <33
OdpowiedzUsuńNext kochana laleczko ;*
OdpowiedzUsuń