czwartek, 21 sierpnia 2014

Eighteen.

- Auć, cholera, Louis! To zabolało! – krzyknęłam, gdy nie uchroniłam się po raz kolejny przed mocnym ciosem chłopaka i oberwałam w żebro. To był mój czwarty dzień szkolenia nocnych łowców, a póki co nauczyłam się podnieść te najcięższe Serafickie noże…

No cóż… ale zawsze coś, prawda?

- Ma boleć! Musisz być bardziej uważna! Jesteś wampirem i masz po części lepiej od nas! Wykorzystaj swój dar? – Dar? To cholerne przekleństwo, a nie jakiś tam dar!

Lecz tego dnia nie zamierzałam się kłócić z Lou jak to miałam z nim to robić w zwyczaju milion razy dziennie, bo był… mówiąc grzecznie mocno wkurwiony na wszystko co się wokół niego ruszało, gadało i w ogóle żyło. A z jakiego powodu? Tylko ja nie wiedziałam i czułam się jak na samym początku : sfrustrowana niewiedzą.

- Poddaję się – mówię i padam na matę treningową, całkowicie zlana potem. – Chcę się umyć, najeść i pójść spać.
- Twój trening powinien się skończyć za pół godziny, ale tym razem Ci odpuszczę księżniczko, bo ciężko dzisiaj pracowałaś – odparł, siadając obok mnie na macie i przez chwilę tak odpoczywaliśmy. – Zostały już tylko trzy dni do końca, mała.
- Tak, a potem ta cała magia – prychnęłam w matę.
- Jeśli się skupisz, poradzisz sobie z tym. Też miałem z tym kłopot, ale na drugi dzień nauczyłem czaru niewidzialności.
- A potem? – spojrzałam na niego.
- Na tym zaprzestałem swoją naukę – zaśmialiśmy się i między nami zapanowała niezręczna.
- Masz dzisiaj nocną zmianę? – Louis z niechęcią pokiwał, stękając.
- Mam nadzieję, że przez ten czas nic nie wydarzy się w krypcie, bo zostawić was z Avą same z Harry, Zaynem i Liamem nigdy nie kończy się dobrze.
- Oj, no przestań. Ostatnim razem tylko zrobiliśmy limo Harremu, ale w końcu jest ze stali, jak to określił, prawda? – parsknęłam śmiechem.
- Tak, Harry to człowiek ze stali – Louis ponownie się zaśmiał. – Podniesiesz się sama czy mam Ci pomóc?
- Ja tu sobie jeszcze poleżę – odparłam, z trudem podnosząc głowę, by na niego spojrzeć. – Coś podejrzewam, że jak uniosę choćby trochę rękę, albo nogę to od razu zaliczę popisową glebę.
- I tak nie pobijesz Avy i jej sturlanie się po schodach – na samo wspomnienie zaczęłam chichotać jak idiotka.
- To mój mistrz – Louis wybuchł śmiechem, a ja nie mogąc się powstrzymać, również to zrobiłam. – Jakbym oglądała Oponę! Zabijała wszystko po drodze, nawet kota Grace!
- Biedny kot, ale dałbym wszystko by znowu to zobaczyć.
- Co zobaczyć? – do Sali wparowała Ava, a ja z Louisem ryknęliśmy gromkim śmiechem. Ava patrzyła na nas jak imbecyli z piekła rodem. – Co z wami jest?
- Nic, nic – otarłam z twarzy łzy, które ze śmiechu wyleciały mi z oczu. – Właśnie wychodziliśmy.
- A ja przyszłam do Ciebie. Idziemy na kawę? – zaproponowała, pomagając mi wstać.
- Jasne – uśmiechnęłam się lekko.
- Tylko kawa? – wtrącił się Louis, stając obok mnie z posępną miną. No tak… często kawa w moim i Avy wydaniu kończy się na klęczeniu z głową w toalecie.
- Hm… zastanówmy się… kto ma dzisiaj nocną zmianę w DeathGroov, w którym będziemy pić zabójcze i pełne procentów latee? – spytała go ironicznie Ava, kręcąc oczami.
- No tak, zapomniałem – prychnął Louis, przeczesując swoje włosy palcami w bardzo… seksowny sposób. Ten chłopak mnie podniecał i wywoływał rumieńce na mojej twarzy. – Poza tym, dzisiaj musicie uważać na to co robicie i mówicie. W Groov będzie się kręciło sporo wampirów i demonów. Musicie być uważne, jasne? – Louis popatrzył na nas pytająco.
- Tak jest, szefie! – Ava zasalutowała i chwytając moją rękę, wybiegłyśmy z sali treningowej, by się przygotować.

***
- Serio? Tak mam pójść na zwyczajne wyjście z przyjaciółką? – wydukałam, oniemiała na swój widok. Kto by się spodziewał, że zwykła bordowa, matowa sukienka przez pleców i obcasy tak mnie zmienią? W dodatku ten makijaż na moich oczach… jak ja głupia musiałam być, aby Ava dorwała się do mojej kosmetyczki?!
- I tak o to właśnie odkryłam Twoją seksowną wersję – powiedziała Ava, dumna ze swojego dzieła i podała mi moją nową, skórzaną kurtkę, którą kupiłyśmy na zakupach kilka dni temu. – W końcu nadeszła okazja abyś pokazała te swoje, długie nogi, Lily, misiaczku.
- Długie nogi? Ledwo mierzę metr sześćdziesiąt pięć! – pisnęłam z dezaprobatą, mając cichą nadzieję, że jeszcze uda mi się zwinąć ciuchy na zmianę do swojej torby.
- Nie chwytaj mnie za słówka! – ostrzegła, poprawiając swój krwisty gorset. Od razu przypomniał mi się obraz niej, w Frenzy… Wtedy wyglądała pięknie i naturalnie…
- Ava, dlaczego się tak ubierasz? – zapytałam ją, siadając na łóżku.
- A ty dlaczego bzykasz się z Louisem? – zarumieniłam się lekko. – Bo tego chcesz, a ja lubię swój styl i chcę tak wyglądać.
- Jak zareagował na to Zayn na początku?
- Wziął mnie za idiotkę – Ava zachichotała. – Kto by pomyślał, że będzie z tą idiotką i dzielił z nią łóżko?
- Jak się wam układa?
- Jest… nadzwyczajnie dobrze. Pełna harmonia – odparła, otwierając szafę i prawie w nią weszła, by znaleźć czarny płaszcz do ziemi. – A ty i Louis? Z tego co słyszę, przeżywasz orgazm za orgazmem – Ava uśmiechnęła się zadziornie.
- Ava! – ponownie zawstydziłam się, chowając twarz w dłoniach.
- Louis ma fajny tatuaż? – mrugnęła do mnie, a jej uśmiech się powiększył.
- Może – zaśmiałam się.
- Jaki jest w łóżku? Dobry, dziki, nieokiełznany?
- Ava, przestaniesz? – zaśmiałam się.
- Jestem Twoją przyjaciółką. Możesz powiedzieć mi wszystko…
- Ava… - przerwałam jej, a ona posłusznie ucichła. – Jeszcze za wcześnie, okay?
- Okay, okay – Ava podniosła ręce w obronnym geście, poddając się. – A mówiłam Ci, że jeśli się prześpicie, całe wasze relacje się zmienią? Czy ja po prostu nie jestem cudowną, popapraną siostrą od innej matki?
- Dokładnie, popapraną, słońce – parsknęłam śmiechem.
- Hej, ugryź się w ten język Einstein! Bo zaraz będziesz go zbierać z podłogi!
- Nie tak groźnie, bo obrożę Ci nałożę – zaśmiałam się głośniej i oberwałam od Avy z lekkiego kopniaka w łydkę. – No dobra, ja też się wycofuję.
- I dobrze – jej groźna mina mnie rozbawiała i nie powstrzymałam kolejnego śmiechu. – Coś ty kurwa dzisiaj jakieś magiczne grzybki wzięła czy coś? Ciągle się śmiejesz.
- Mam wyjątkowy dobry humor – przyznałam bez wahania.
- Może penis Louisa wszedł w Ciebie za głęboko i coś w Tobie poprzestawiał, co?
- Zapytaj go – zachichotałam, wstając z łóżka i obciągnęłam swoją sukienkę do dołu. – Idziemy? Potrzebuję kofeiny, i to pilnie.

***
- Jedna latee dla pięknej dziewczyny… - kubek z gorącą kawą został postawiony na stoliku przede mną przez Louisa i dostałam od niego krótkiego całusa w usta. Z niechęcią się ode mnie oderwał i z udawanym grymasem na twarzy dał Avie kawę. – I trutka na szczury, dla przebrzydłej Fray.
- Też Cię kocham, ty pieprzony palancie – Ava posłała mu całusa, na co cicho się zaśmiałam. Ich kłótnie totalnie mnie rozbrajały. Wyglądali tak zabawnie, że nawet umarły wybuchłby śmiechem. Chociaż… ja nim byłam, bo wampiry… są martwe. – A teraz zostaw nas same, chcemy poplotkować z Lily na Twój temat – kończąc zdanie, fioletowe usta Avy wygięły się w perfidnym uśmiechu.
- Na mój? Przecież jestem taki cudowny i w ogóle – powiedział Lou, uśmiechając się lekko i oparł dłońmi o stolik. W lokalu nie było zbytniego ruchu, ale od razu zauważyłam, że wszyscy klienci to wampiry, bez wyjątku. Żadnego nocnego łowcy, no prócz Avy, Louisa, Niall’a, który wycierał podłogę i poniekąd mnie. W końcu Grace mnie przemieniła i jeden z dwóch kroków, aby stać się sto procentowym łowcą mam już za sobą. O ostatnim nawet nie chciałam myśleć. Nienawidziłam tego wampira, który we mnie siedział, ale też nie chciałam zostać zabita. To było niedorzeczne. Choć gdyby myśleć racjonalnie, w Mieście Śmierci nie byłam lubiana, a Rosalie Hunington za pewne marzyła o tym, aby wbić drewniany kołek prosto w serce od samego początku, gdy mnie zobaczyła.

Zresztą, ja też bym nie narzekała, gdyby ktoś przypadkiem oderwał jej głowę, podpalili lub coś…

- Halo, ziemia do Lily! – poczułam, jak Ava kopie mnie w nogę pod stołem. Podskoczyłam jak oparzona na krześle i spojrzałam na nich.
- Hmm?
- Słyszałaś co mówiliśmy? – zapytał Lou, patrząc w moją stronę zamyślony.
- Tak, tak – pokiwałam głową. – Przepraszam, myślałam o Rosalie – rozejrzałam się po kawiarni i nie zauważyłam w nim wampirzycy. Odetchnęłam z ulgą.
- O Rosalie? Nie masz kurwa o kim myśleć, tylko o tej szmacie? – spytała mnie, a Louis uciszył ją jednym z tych swoich gromkich spojrzeń i powiedział do niej bezgłośnie „wampiry te ją tu znają”. Ava zrobiła to, co ja przed chwilą i zdaliśmy sobie sprawę, że wszyscy się na nas patrzą tymi swoimi czarnymi ślepiami. – Sory, kochanej szmacie, przecież tutaj każdy kocha Rosalie Hunington, prawda?
- Tak, aż za bardzo – odparłam drwiąco i jednym łykiem wypiłam połowę swojego kubka.
- Uważajcie na to, co mówicie, okay? Nie mam dzisiaj ochoty na awantury – powiedział Lou i odchodząc do lady, mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi i spojrzałam z powrotem na Avę, która miała wygięte wargi z szerokim, szczerym uśmiechu. – Co? – zmarszczyłam brwi.
- Jesteście razem?
- Ach, to po to wyciągnęłaś mnie do kawiarni pełnej wampirów, tak? Aby wypytywać o mnie i Lou?
- Tak, właśnie tak – Ava wzruszyła ramionami.
- No to Cię zawiodę i zmienię temat, dobra kawa czyż nie?
- Och, no proszę Cię! Od kilku dni główkuję jak wam się układa i jak Louis potraktował Cię tamtej nocy! – mówi, a ja czuję na swoich plecach ciekawe spojrzenie Louisa, tak jak i reszty. Cholera, czy akurat musiałyśmy iść dzisiaj na kawę? Pieprzona Ava i jej pomysły. – No to jak? Powiesz mi, czy mam Cię oblać smaczną trucizną Louisa?
- Tak właściwie… - westchnęłam głośno. – Nie wiem, czy jesteśmy razem… Może ten nasz wyskok był odrobinę zbyt gwałtowny? Może powinnam zrobić to, co za pierwszym razem?
- Czyli co? – spytała Ava podejrzliwie. Kurwa, musiałam wygadać się akurat teraz?! Nikt prócz mnie i Louisa nadal nie wiedział, że chłopak skręcił mi kark, abym zapomniała o naszym pocałunku.
- Ehm… bo w dzień, gdy wampiry zrobiły najazd na kryptę później… doszło do pocałunku pomiędzy mną, a Lou…
- Serio?! – pisnęła i tym razem to ja zdzieliłam ją kopniakiem w nogę.
- Ciszej – syknęłam. – Tak, pocałowaliśmy się, ale ja poprosiłam Louisa abym zapomniała i skręcił mi kark – mówię, a jej oczy były niczym spodki.
- Coś ty zrobiła? – warknęła. – Jak mogłaś poprosić go o coś tak głupiego?
- Mogłam i Lou to zrobił – szepnęłam, zerkając w stronę Lou. Chłopak posłał mi ciepły uśmiech i podszedł do kogoś, aby odebrać zamówienie.
- Zrobił? Czy on kompletnie ochujał? Mam z nim porozmawiać na ten temat?
- Nie! – odpowiedziałam szybko. – Już to sobie wyjaśniliśmy… Louis tego żałuję i widzę to. Nim mi o tym powiedział, strasznie się męczył.
- Bo Louis jest w sercu mięczakiem. Każdemu chce pomóc, ale powstrzymuje się i próbuje zgrywać twardziela, ale… ty go zmieniłaś.
- Ja? – zdziwiłam się.
- Tak, Louis stał się inny, odkąd poznał Ciebie. Nie było nawet chwili by o Tobie nie mówił o tym, jak bezmyślna jesteś, że wychodzisz po zmroku na zewnątrz – zaśmiałam się pod nosem. -  Potem rozmawiał z Zaynem o tym, że chciałby przestać Cię ranić i spróbować zbliżyć. Wiem, że wkurzałaś się na nas, że nie mówiliśmy Ci na początku prawdy. Najbardziej było skomplikowane to, że jesteś wampem i nocnym łowcą. Niezbyt dużo wiem o mieszańcach, powinnaś pytać o to Grace.
- Kim w ogóle jest Grace? Jestem tu ponad trzy miesiące i nic o niej nie wiem – stwierdziłam.
- Jest założycielką tego miasta i zarazem najstarszym osobnikiem w tym regionie. Jak zauważyłaś : rzadko nas odwiedza. Jest to kwestia tego, że zajmuje się miastem, uniwersytetem no i tym, by kompletnie wykurzyć przynajmniej wampiry z tego miasta.
- A demony?
- Demony… były od zawsze i zawsze będą. My na to nie mamy wpływu, nawet Adalbert… Wiesz do czego w ogóle zostali stworzeni łowcy, Lily?
- Do chronienia ludzi przed demonami i wampirami, ryzykując własne życie – odparłam bez wahania.
- Wow, widzę, że już na ten temat rozmawiałaś z Louisem… Mówił Ci on o kimś, kto to wszystko rozpoczął?
- Nie… ale chętnie się dowiem - wyprostowałam się i wzięłam do rąk kubek z kawą, sącząc go powoli i słuchając monologu Avy.
- Więc… Grace była pierwszą kobietą łowcą w tym mieście. Jej ojciec to stu procentowy łowca, a matka zwykła śmiertelniczka. Była zwykłą kobietą, która zauroczyła jej ojca. Zaś gdy Grace była już dorosła, do świata nocnych łowców wpełzło zło, czyli Shaun Ralf Honses, lecz zawsze nazywają go Arrenem, bo prawdopodobnie zmienił swoje imię, by nie mieć nic wspólnego ze swoją matką, która go tak nazwała. On natomiast był pierwszym mieszańcem, jakiego spotkano…
- To od niego zaczęła się ta cała mantra z pół wampirami, pół nocnymi łowcami – uświadomiłam sobie.
- Tak… Lecz on był kimś więcej, niż zwykłym, pradawnym mieszańcem. Miał w swojej krwi również demoniczne geny i anielskie. Jednak przeszedł na tą złą stronę dopiero wtedy, gdy wypił krew demona, stając się i demonem i nocnym łowcą i wampirem. Cała szalenie zabójcza mieszanka w jednym.
- Czyli… ja też jestem demonem? – zapytał niepewnie.
- Nie wydaje mi się. Gdybyś była demonem, nie byłabyś zdolna wychodzić na światło dziennie. Wampiry też tego nie robią, ale, że ty po prawdzie jesteś człowiekiem, masz ten zaszczyt i możesz wystawiać się na słońce.
- Arren też mógł?
- Tak… W końcu to on stworzył tą pierdoloną rasę. Wielu nocnych łowców poległo z nim w walce, gdyż był od nich o wiele silniejszy, szybszy i mógł zabić jednym ciosem. Poza tym, Arren posiadał dar wzywania demonów do naszego świata i wiadome z góry jest to, że z nim nigdy nie wygramy.
- Jaki on był? Przez całe życie był parszywym skurwielem?
- Nie był, lecz nim jest nadal – poprawiła mnie moja przyjaciółka.
- Arren żyje? – zdziwiłam się.
- Tak… Gdybyśmy go zabili, zginęła by i cała rasa demonów i wampów. Walczymy z nim od stuleci, ale skurczybyk… jest niepokonany.
- A jaki był dla swoich… przyjaciół, jak ich w ogóle miał?
- Miał, i to dość sporo. Nie zapominajmy o tym, że był nocnym łowcą i miał własną grupę łowców, którzy mu służyli. Traktował ich jak śmieci, szmaty... Miałem nawet żonę.
- Żonę? Która by go chciała?
- Nie wiem… Ona urodziła mu też dziecko. Córkę. Niby opiekował się nimi, troszczył się, ale od razu po jej urodzeniu uciekła od niego razem z maluchem i nikt jej o niej nie słyszał, ani jej nie widział. Dziwne, co nie?
- Bardzo. Chociaż ukrywanie się przed takim człowiekiem, wcale nie jest dziwne. Arren jest jeszcze gorzej popieprzonym mieszańcem ode mnie. Za pewne jego charakter i upodobania są takie same – szepczę, dokańczając kawę. Jak na zawołanie koło mnie pojawił się Louis i zabrał kubek, przynosząc dwie minuty później pełen.
- Proszę bardzo, mała – Louis musnął moje czoło ustami i wrócił do pracy.
- To akurat było urocze – zaśmiałam się z Avą i wróciłyśmy do rozmowy o Arrenie. – Co chcesz o nim jeszcze wiedzieć?
- Czemu sieje taki popłoch wśród nocnych łowców?
- Arren oprócz tego, że jest bardzo dobrym i wyszkolonym łowcą, to i dobrym magiem. Wyobraź sobie Lily : on wzywa demony. To zabija normalnego łowcę w połowie rytuału. Ta siła jest niewyobrażalnie mocna… Nie wiem jak Ci to powiedzieć. Tylko trzy osoby na świecie potrafią to zrobić : Arren, Adalbert, a trzeciej osoby nikt nie zna.
- Jeszcze dużo rzeczy jest w waszym świecie nadal nieodkrytych – stwierdziłam, zaczynając pić drugi kubek kawy.
- Bardzo dużo. Z dnia na dzień poznajemy co raz bardziej historię naszych przodków i przyjaciół, lecz dzięki temu zbliżamy się do siebie i stajemy wielką rodziną.
- Jak się poznali chłopacy?
- Na jednej z akcji. Wtedy każdy był tu nowym łowcą i nie wiedzieli o swoim istnieniu. Kto by stwierdził, że taka piątka popapranych przystojniaków będzie ze sobą mieszkać?
- Na pewno nie ja – uśmiechnęłam się szeroko. Miła aura trzymała się nad nami, dopóki nie usłyszałam tego znajomego, perfidnego głosu…
- Witaj, Panno Anderson! Miło mi Cię w końcu zobaczyć! – głos Rosalie odbił się echem po mojej głowie. Zacisnęłam usta w wąską linię i z głośnym stukiem odłożyłam kawę na stolik, po czym wstałam z krzesła odwracając się w jej stronę.
- Mi Cię… - raptownie poczułam ogromny ból pod sercem i jakoś rozdziera mi ścięgna, jedno po drugim. Miałam wrażenie, jakby ktoś wyrywał mi wnętrzności. Zesztywniałam cała, otwierając szeroko oczy i powoli spojrzałam w to miejsce, rękoma przytrzymując się stolika, by nie upaść, choć już byłam tego bardzo bliska


Tuż pod moim sercem, tkwił drewniany kołek.



*************************

No to witam was po raz kolejny! Nowe postacie, okoliczności... i kołek xD Tak wiem, że teraz nienawidzicie mnie za to :D XD

Kochani, rozdział będzie dopiero w sobotę, gdyż muszę napisać kolejne rozdziały na przód i zacząć NOWE :D



22 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

K.

23 komentarze:

  1. Swietne ale jak moglas to zrobic Lily ?!?!?
    Teraz nie bede mogla spac w nocy bo bede myslec co sie stanie!!
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem! Anderson to to dziecko tego zlego co matka uciekla. I pewnie ona jest ta trzecia najsilniejszą!

    OdpowiedzUsuń
  3. Megaaaaa czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu zajebisty rozdział i napewno Lili będzie to trzecią najsilniejszą osobą jezu i pytanie co z tym kołkiem Jezu ! zarąbiste czekam na next ! wątpie że dotrwam do soboty ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Next next next xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie czekam na next choć watpie czy wytrzymam do soboty chcę wiedzieć co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ♥
    Z tego co mi się zdaje to Lili będzie tą 3 najsilniejszą :)
    Jak mogłaś to zrobić Lili? :(
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś?! Biedna Lily :(
    Genialny rozdział
    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny :3 czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne! Czrkam na nn! Na Pewno Anderson jest tą córką i 3 najsilniejszą., a w ogle to ... musi przeżyć!

    OdpowiedzUsuń
  11. *.* CUDO , czekam na next <3 wbijaj tu : http://w-wyscigu-po-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojeeeej.. ;-; biedna Lily mam nadzieję ze nic jej nie bd !!! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  13. wow! Jest...wręcz cudownie *.*
    Nwm co napisać, bo to nie dorównuje wszystkim innym niesławnym blogom, które czytałam! (choć twoje po części JEST sławne)
    A więc...ten...CZEKAM NA NN ♥♥♥
    http://yesterday-fanfiction-louis-tomlinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowity rozdział *o* czekam na następny ^-^

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszego pisania! :D <3